3

116 7 0
                                    

Ku mojemu zdziwieniu obudziłem się już na miejscu, a właściwie to Oliwier mnie obudził. Zebraliśmy się z miejsc i ruszyliśmy po bagaże. Szybko je zabraliśmy i wyszliśmy na stacje. Szczerze nie miałem pojęcia co teraz mamy robić. Czy ktoś na nas czeka? Czy mamy sobie ogarnąć dojazd. Japierdole tak to ogarnęła, że wcale.
- Nie wiem co mamy teraz robi Oli, – powiedziałem zrezygnowany. Chłopak nie odpowiedział bo pewnie nawet nie wiedział co mógłby powiedzieć. Westchnąłem i rzuciłem – chodźmy się rozejrzeć.
Tak więc obładowani bagażami zaczęliśmy kierować się do wyjścia ze stacji. Trochę nam to zajęło bo mój brat był strasznie przymulony, co nie powiem zaczęło mnie już irytować. Japierdole wszystko zawsze mnie tak szybko irytuje. W końcu wyszliśmy przed budynek i poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i nasza matka łaskawie napisałam nam, że taksówka będzie na nas czekać o 14.35, centralnie przed wejściem. Na nasze szczęście była 14.30 więc mieliśmy chwilę żeby usiąść. Co prawda schody przed stacją kolejową to nie najwygodniejsze miejsce ale nie pozostało nam nic innego. Chwilę później pojawił się wyczekiwany przez nas pojazd, więc wpakowaliśmy do bagażnika swoje rzeczy i razem usiedliśmy z tyłu. Taksówkarz jak się okazało już wiedział gdzie ma nas zawieźć a mnie zostało tylko zapłacić kiedy dotrzemy na miejsce. Podróż zajęła chyba jakieś 20 minut. Kiedy pojazd się zatrzymał ukazał nam się dom głownie z kamienia, z drewnianą werandą. Dom był spory jak na to, że mieszkała w nim jedna osoba, ale ciotka chyba miała dzieci. Oliwier poszedł wyjmować bagaże a ja rozliczyłem się z kierowcą. Następnie dołączyłem do brata, i gdy tylko bagażnik się zamknął samochód odjechał zostawiając nas samych. Kiedy się odwróciłem o mało co nie zszedłem na zawał gdyż kobieta, u której spędzimy wakacje po cichu pojawiła się na werandzie.
- Dzień dobry chłopcy, - powiedziała spokojnie – słyszałam co żeście wyprawiali w tym Krakowie, a tłumaczyłam waszej mamie, że duże miasto źle wpływa na młodzież – westchnęła – ale cóż przed wami cudowne dwa miesiące pełne śpiewu ptaków, szumu jeziora i z dala od wszelkich technologii. – zmierzyliśmy ją wzrokiem pełnym oburzenia, złości i sam nie wiem jakich jeszcze uczuć – no co się tak patrzycie do środka, mam dla was mnóstwo zadań, w końcu po coś tu jesteście.
Mozolnie weszliśmy do domu, i szliśmy za kobietą na górę. Tam pokazała nam nasze pokoje i zniknęła gdzieś dole. Westchnąłem i wszedłem do pierwszego z brzegu pokoju. Było tu czysto i schludnie, co nie wykluczało tego, że pokój ten wyglądał jak jakiś na obozie. Otworzyłem torbę i wyjąłem piwo bo wiedziałem, że na trzeźwo tego nie przeżyje. Otworzyłem puszkę i zacząłem rozglądać się po pokoju, i ku mojemu zaskoczeniu z okna w suficie można było łatwo wyjść na dach. Oczywiście się za to zabrałem, i już po chwili siedziałam na dachu popijając tyskie. Było już popołudnie i słońce powoli chyliło się ku zachodowi co wyglądało z tej perspektywy naprawdę niesamowicie. Trochę zatraciłem się z tym widoku i z tego transu wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi.
- Ej Bartek – usłyszałem Oliwiera – gdzie ty jesteś?
- Tu – powiedziałem i płynnym ruchem wślizgnąłem się do pokoju
- Możesz wyjść na dach? – zadał to pytanie chyba bardziej do siebie – fajnie.
- A po coś konkretnego przyszedłeś, czy tak po prostu?
- A bo ciotka kazała przekazać, że jutro mamy zajebistą  ‘’misje’’ skręcić jej stolik do altanki
- Dobrze
- To idę, elo – pomachał mi na pożegnanie, więc zrobiłem to samo
Westchnąłem cicho i spojrzałem na godzinę. Nawet nie wiem kiedy zrobiła się 23 więc wziąłem rzeczy do mycia i zacząłem szukać łazienki. O dziwo udało mi się za pierwszym razem trafić na jakąś łazienkę, a widząc zaparowane lustro wywnioskowałem, że Oliwier już korzystał co utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest ona dla nas. Wziąłem z kosmetyczki szczoteczkę i pastę do zębów, po czym podszedłem do zlewu z zamiarem umycia zębów jednak mój wzrok utkwił w jednym konkretnym przedmiocie. Jednak nie na długo bo za chwilę całe pole widzenia rozmyło się pod wpływem moich łez. Zrobiłem kilka kroków w tył i wpadłem na ścianę po czym bezsilnie zjechałem w dół, a cała chmara wspomnień związanych z jedną pierdoloną maszynką do golenia zaczęła mnie przygniatać. Czułem jak jebana przeszłość zaczyna mnie pochłaniać. Moment później wróciły problemy z oddychaniem, które towarzyszyły każdemu atakowi paniki. Nie wiedziałem co mam robić. Byłem pomiędzy ciemną przeszłością a chęcią walki o siebie dla chuj wie kogo. Będąc w tym stanie nagle przede mną pojawił ktoś się pojawił. Wnioskując po krótkich blond włosach był to Oli. No tak nie zamknąłem się. Chłopak złapał mnie za ramiona i przytulił do swojej klatki piersiowej. Coś tam do mnie gadał, ale nie docierały do mnie żadne jego słowa. Nic. Zamknąłem oczy i to był największy błąd. Moja głowa wytworzyła mi obraz sprzed około roku. (tutaj jak coś ten około rok temu ~autorka) Szkarłatny płyn sączył się z rany a pojedyncze krople spływały wzdłuż moich nóg. Miałem załzawione oczy i czerwoną twarz. Moje włosy były suche jak siano, a ja o 20cm niższy i 10kg cięższy. Moje ręce okropnie się trzęsły a mimo to wzięły w jedną z nich maszynkę do golenia i rozcinały żyły na rękach. Otworzyłem oczy. To było za dużo. Ostatkiem sił wytężyłem słuch, próbując zrozumieć słowa Oliwiera. Powoli zaczął do mnie docierać jego kojący ton.
- Przepraszam że to tu zostawiłem. Jestem jebanym dzieciakiem – to było pierwsze co usłyszałem w miarę wyraźnie. Wziąłem kilka głębokich wdechów i sam spróbowałem coś powiedzieć
- N-nie jesteś d-dzieckiem, nie będę c-cię za to w-winić, jesteś p-po prostu zapominalski? – wydusiłem, a było to bardzo trudne ze względu na mój obecny stan. Nie usłyszałem nic od młodszego za to poczułem jak uścisk, w którym mnie trzymał nieco się zacieśnił. Minęło już trochę czasu i powoli zacząłem wyswobadzać się z uścisku. Oparłem się z powrotem o ścianę i popatrzyłem na brata.
- Dzięki – szepnąłem, ten nie odezwał się tylko posłał mi lekki uśmiech. Lubiłem to w nim, że czasem wie kiedy się nie odezwać. Westchnąłem cicho i powoli zacząłem się podnosić
- Może idź już spać? A umyjesz się rano – usłyszałem propozycje.
- Idę spać – mruknąłem i udałem się do mojego pokoju. Już miałem zamykać drzwi kiedy zobaczyłem, że Oli idzie za mną – po co za mną idziesz? – spytałem mimo, że z tyłu głowy już wiedziałem jaka jest odpowiedź na to pytanie
- Nie mów mi, że nie wiesz o co chodzi
- No tak wiem – mruknąłem. Zdjąłem z siebie dzisiejsze ciuchy i zostałem w samych bokserkach. Położyłem się na łóżku i obserwowałem jak Oli ogląda niebo z mojego okna. Chciałbym wejść teraz do jego głowy i dowiedzieć się o czym myśli. Oliwier sprawiał pozory bycia prostą osobą ale tak naprawdę  był bardzo skomplikowany. Nigdy nie dało się przewidzieć co jeszcze wymyśli. W sumie to ciszę się, że jest jaki jest, nie chciałbym innego brata. W sumie to też nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
                                                                                        ~ 1112 słów ~                         
Hejka! Witam was w kolejnym rozdziale. Tym razem trochę dłuższy, ale na to chyba nie ma co narzekać. Zdaję sobie sprawę, że moja regularność leży i kwiczy, ale moja wena pojawia się bardzo żadko, więc jak tylko jest to staram się coś tu dla was stworzyć <33 Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie XDD. Jakby były jakieś błedy to piszcie bo rozdział pisany o 2-3 w nocy.
Miłego dnia/nocy <33

fleeting romanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz