4

170 11 6
                                    

- Japierdole – mruknąłem do siebie. Usiadłem na łóżku i miałem chwilową zwiechę gdzie ja jestem, i co mnie właściwie obudziło. Wtedy ponownie usłyszałem dobijanie się do drzwi wejściowych. Chwyciłem spodenki i idąc na dół je ubrałem. Pokonałem chyba z trzy zamki i otworzyłem drzwi. Poczułem jak ktoś uderza mnie w klatkę piersiową.
- O boziu sorki, myślałam, że drzwi nadal są zamknięte – powiedziała laska stojąca za drzwiami. Była blondynką o niebieskich oczach, całkiem w moim typie – a ty jesteś tym siostrzeńcem pani Halinki?
- Ta, a ty to kto?
- Faustyna, pomagam twojej cioci w porządkach domowych, robię zakupy i takie tam
- Z własnej woli?
- Nie no, daje mi jakieś drobne pieniądze, ale nie zależy mi na tym jakoś bardzo – zawahała się – chyba cię obudziłam, przepraszam. Po prostu zapomniałam swoich kluczy no i liczyłam że może jak będę głośno pukać…
- Za dużo pierdolisz, utkaj się trochę bo mój mózg jeszcze nie przetwarza,
- Em no okej, to mogę wejść? – nie odpowiedziałem tylko przepuściłem ją w drzwiach, już miałem wracać do siebie kiedy usłyszałem – chcesz coś do jedzenia?
Zawróciłem i poszedłem do kuchni. Podszedłem do stołu i się o niego oparłem.
- Masz problemy ze słuchem czy z mową?
- Z niczym?
- To odpowiedz – prychnęła i oparła się o blat kuchenny
- Bo co? Pani Faustynka się zdenerwuje? Ojej jak mi przykro
- Dobra wiesz co, chciałam być miła ale widzę, że nam nie po drodze – westchnęła i wróciła do robienia czegoś w kuchni. Parsknąłem i podszedłem do szafek w poszukiwaniu kubków i kawy.
- Ej pani domu gdzie tu kubki są?
- W szafce nade mną
Podszedłem więc do niej i jedną ręką sięgnąłem do szafki po kubek a drugą położyłem jej na głowie żeby jej nie uderzyło. Wyciągnąłem pierwszy lepszy i położyłem go na blacie. Zabrałem rękę i na nią popatrzyłem.Boże takiego rozczulonego wzroku nie widziałem od kurwy dawno.
- No co? Przyjebało by ci.
- No to było słodkie – wzdrygnąłem się i zrobiłem udawany odruch wymiotny na co dziewczyna się zaśmiała. Słodko się śmiała. Chwila co.
- Dobra pańciu gdzie tu jest kawa – dziewczyna podeszła do jakieś innej wiszącej szafki i wyjęła słoiczek z kawą, chwyciłem go i zacząłem przygotowywać sobie napój.
- Chcesz coś do jedzenia? – zapytała ponownie
- Nie
- No dobrze, a ty jesteś Bartek czy Oliwier?
- Bartek, skąd wiesz jak się nazywamy?
- Wasza ciocia mi mówiła, że przyjeżdżacie i żebym się nie wystraszyła
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do robienie sobie napoju. Kiedy był gotowy chwyciłem kubek i usiadłem przy stole. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem ze sobą telefonu. Poszedłem więc po niego i gdy wszedłem do pokoju przypomniałem sobie co stało się ostatniej nocy. Wyjąłem z walizki paczkę szlugów i zapalniczkę. Wyszedłem na dach i zapaliłem dwa. Chwilę sobie posiedziałem i wróciłem do pokoju. Spakowałem papierosy, chwyciłem telefon i jak gdyby nigdy nic wróciłem do kuchni. Podchodząc do stołu obok mojego kubka zauważyłem talerz z jajecznicą i tostami. Popatrzyłem na dziewczynę pytającym wzrokiem.
- Musisz jeść
- Ta – przewróciłem oczami i zacząłem jeść. Oczywiście nie zjadłem wszystkiego, nie byłem w stanie. Nie miałem też zamiaru lasce poznanej chwile wcześniej mówić o moich problemach więc po prostu odsunąłem od siebie talerz i piłem kawę skrolując tik toka. Usłyszałem jak krzesło obok się odsuwa, więc popatrzyłem w tamtym kierunku. Oczywiście była to dziewczyna.
- Nie smakuje ci?
- Jest dobre ale nie wcisnę w siebie więcej, i musisz to zrozumieć, uszanować? Nie wiem wisi mi to – patrzyłem na nią, była ładna, bardzo ładna. W moim typie, bardzo w moim typie, ale coś mi nie pasowało. Szybko zrozumiałem co.
- Tu mam oczy skarbie – delikatnie chwyciłem jej podbródek zmuszają ją do podniesienia głowy. Starałem się zachować miły ton ale kurwa rozmawia ze mną a patrzy się na moje blizny a nie na mnie.
- Przepraszam ja po..
- Ooo Bartek widzę, że już poznałeś Faustynkę, moją prawą rękę. – usłyszałem głos ciotki – dobrze że się obudziłeś bo biedna stała by na tym gorącu i by musiała czekać godzinę – westchnęła i się do niej uśmiechnęła
- Tak, biedna – mruknąłem sarkastycznie i opuściłem pomieszczenia. Wszedłem do swojego pokoju i zastałem tam Oliwiera.
- Boże tu jesteś, nie strasz mnie tak – powiedział i przytulił się do mnie. Wyswobodziłem się z jego uścisku i padłem na łóżko. Opowiedziałem mu o tym co stało się w przeciągu ostatniej godziny.
- Szmata – skomentował
- Niby tak ale pewnie nigdy czegoś takiego nie widziała
- Co nie zmienia faktu że nie powinna się  tak gapić – prychnął
- No nie wiem, pójdę wziąć zaległy prysznic – powiedziałem i udałem się do pomieszczenia. Szybko się ogarnąłem i odświeżony wróciłem do pokoju. Siadłem na łóżku i czytałem wiadomości na grupie. W trakcie odpisywania na nie usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę
- Hej – usłyszałem cichy głos Faustyny, nieco zirytowany podniosłem wzrok znad telefonu – eh nie wiem jak zacząć, po prostu chciałabym cię przeprosić za to przy stole, ja nie wiem czemu to tak wyszło jakoś tak…
- Za dużo pierdolisz
- No to przepraszam cię i chyba już idę
- Chodź – mruknąłem i pokazałem jej ręką żeby usiadła na łóżku – nie będę zły tylko, nie lubię tego gdy ktoś ze mną gada i się na to patrzy. Wiem co zrobiłem nikt nie musi mi o tym przypominać oceniającym wzrokiem. Chcesz patrzeć to patrz – westchnąłem i wystawiłem w jej kierunku moje ręce
- Mogę cię przytulić? – spytała nieśmiało, westchnąłem cicho i rozłożyłem ręce. Blondynka wtuliła się w moją klatkę i sumie to bardziej ja ją przytulałem ją niż ona mnie ale trudno. Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale mógłbym tak cały czas. A ja przecież nie lubię się przytulać.
                                                                                            ~889 słów~
Wowowowow w końcu nowy rozdział. Przysięgam że byłyby częściej ale totalnie nie mam weny. Zrobię co w mojej mocy żeby następny rozdział był jeszcze w tym miesiącu (nic nie obiecuję)
miłego dnia/nocy <<3

fleeting romanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz