Kończyłyśmy przygotowania do balu w moim pokoju razem z Isą i Cori. Za dwadzieścia minut miał rozpocząć się bal a nasi rodzice oczekiwali, że będziemy przy nich przynajmniej przez pierwszą godzinę. Później pozwalali nam się ulotnić, ale tylko pod warunkiem, że będziemy się co jakiś czas pokazywać. Specjalnie na tą okazję Oscar pochował butelki z alkoholem w roślinach w moim ogrodzie byśmy mogli skorzystać z nich, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Spojrzałam na Isę i Cori, które wyglądały oszałamiająco. Isa miała na sobie bladoróżową sukienkę i wyglądała w niej tak niewinnie i uroczo, że można by ją przenieść prosto do bajki Disneya. Miały też w tym udział jej włosy, które upięła w fantazyjny kok. Cori natomiast w swojej butelkowozielonej kreacji jak zwykle nadała ostrego charakteru swojemu wyglądowi. Butelkowa zieleń i czerwień jej włosów powodowały bardzo przyjemny zgrzyt. Zawsze, gdy szykowałyśmy się na takie bale ubolewałam nad tym, że jestem taka nijaka. Dziś też matka wymusiła na mnie beżową sukienkę, której jedyną dekoracją było długie rozcięcie na nodze. Wyglądałam ładnie, ale brakowało mi w moim odbiciu... mnie. Gdybym to ja miała zdecydować, to moja sukienka byłaby czarna i zdecydowanie bardziej odważna. Właściwie to wcale by jej nie było, bo gdyby ode mnie to zależało to nie poszłabym na bal.
- Chodźmy na dół, nie ma co odwlekać tego co nieuniknione – mruknęła niezadowolona Cori.
- Myślicie, że uda nam się tym razem znaleźć jakiegoś kelnera, który nie będzie się bał naszych rodziców i da nam alkohol? – zapytała z nadzieją w głosie Isa.
- Pewnie nie, ale w tym roku jesteśmy przygotowani. Mam tylko nadzieję, że nikt prócz nas nie będzie grzebał po krzakach – zaśmiałam się. Mieliśmy w planach brać z baru drinki bezalkoholowe a potem w zaciszu dolewać sobie do nich trochę procentów.
- Czemu oni zawsze zatrudniają takich sztywniaków? Zawsze dzień wcześniej marzę sobie o tym, że poznam na takiej imprezie jakiegoś wytatuowanego chłopca z trudną przeszłością, który zakocha się we mnie do szaleństwa i będzie chciał spalić cały świat by mnie obronić – marzyła na głos Isa. Dziewczyna czytała zdecydowanie zbyt wiele romansów i to totalnie spaczyło jej gust.
- A przed czym miałby cię bronić? Przed podejmowaniem głupich decyzji co najwyżej, bo o resztę dbają twoi rodzice.
- Nie niszcz moich marzeń Cori! Jeszcze się kiedyś zdziwisz i będziesz mi zazdrościć.
- Isa, masz rację. Chodźmy podejrzeć odprawę kelnerów. Wtedy będziemy widziały wszystkich i od razu wytypujemy dzisiejsze ofiary. Ty szukaj swojego księcia a my poszukamy słabego ogniwa, które może uda się przekonać do wydawania nam alkoholu.
Zrobiłyśmy dokładnie to co powiedziałam i kilka minut później podglądałyśmy kilkunastu kelnerów i kelnerki, którzy słuchali odprawy, na której każdy z nich dostawał swoją strefę obsługi. Moją uwagę zwrócił jeden z chłopaków, który wyglądał na niewiele starszego od nas. Zmarszczyłam brwi, bo przez białą koszulę przebijał czarny tusz a moja matka miała na to alergię i nigdy nie pozwoliła pracować u nas nikomu z tatuażami. Uważała, że mają je tylko kryminaliści i już kilka lat temu ostrzegła mnie bym nigdy nie przyprowadzała chłopaka z dziarami, bo go nie zaakceptują. Chłopak, którego zauważyłam stał na uboczu, opierał się o stół i przyglądał się czubkom swoich butów. Wyglądał jakby znalazł się tu niekoniecznie w celu pracy jako kelner.
- Patrzcie na tego w rogu. Wygląda jakby nic go nie interesowało i ma tatuaże. Stąd je widzę więc nie chcę wiedzieć co się wydarzy jak zobaczy go moja matka – szepnęłam do przyjaciółek.
- O mój Boże. Jest piękny – szepnęła Isa a ja musiałam zakryć usta dłonią by nie wybuchnąć śmiechem.
- Zwyczajny. To, że ma kilka tatuaży nie czyni z niego twojego bad boya ze snów. – Cori jak zwykle chciała zniszczyć światopogląd Isy, ale ta wyglądała jakby nie docierały do niej jakiekolwiek bodźce.
CZYTASZ
GAME OF CRIME. INITIATION
Mystery / ThrillerDwa światy. Jeden z nich przepełniony był wystawnymi balami, drogimi ciuchami, markowymi autami. W drugim by przeżyć, trzeba było walczyć każdego dnia. Te światy miały się nigdy nie spotkać bo dzieliło je zbyt wiele. Tak powinno być ale echo przeszł...