Rozdział 8

12 3 0
                                    

            Kolejne dni były męczarnią. Po otrzymanych wiadomościach cały dobry nastrój jaki w nas był pękł niczym bańka mydlana. Praktycznie bez słowa się rozeszliśmy chociaż musiałam przyznać, że ja nie bardzo kontaktowałam. Prawdę powiedziawszy to jedyne co pamiętam po otrzymaniu sms to wwiercający się we mnie i palący wzrok Anthonego. W szkole również było tragicznie i to bardziej niż normalnie. Isabella dalej przekonana o swoich racjach trzymała się ode mnie z daleka co było mi na rękę. Nie chciałam z nią rozmawiać. Złamała mi serce, bo nawet jeśli czuła się źle to, dlaczego nic nie powiedziała? Wszystko co mi zarzucała wyglądało zupełnie inaczej z mojej perspektywy. Czym dłużej myślałam o tym co powiedział mi Simon tym bardziej wierzyłam, że jej zachowanie w stosunku do chłopaków rzeczywiście mogło być przyczyną wszystkich niedomówień. Tylko dlaczego wina spadła na mnie? Nie miałam pojęcia, ale wiedziałam, że nasz czwórka podzieliła się teraz na dwa obozy. Isa jeździła do szkoły z Cori a ja z Oscarem. Na przerwach czas spędzałam raz z przyjacielem a raz z przyjaciółką. Wymieniali się, by żadna z nas nie poczuła się odrzucona, mimo że twierdzili, że trzymają moją stronę. Tłumaczyli to tym, że Isa była zagubiona i jej również trzeba było pomóc. Do tego cisza ze strony nieznajomego nie poprawiała sytuacji. Każdy dzień, godzina, minuta i sekunda były przepełnione lękiem, że dostaniemy kolejne zadanie, którego tym razem nie będziemy mogli wykonać a przez to wszystkie nasze najbardziej skrywane tajemnice wyjdą na światło dzienne. Ciekawym zjawiskiem było to, że nikt nie pytał co reszta miała w swoich wiadomościach. To mnie ostatecznie przekonało do teorii, że bali się ujawnienia swoich czynów równie mocno jak ja.

Było piątkowe popołudnie, gdy z moich dłoni wypadła już piątka szklanka w tym tygodniu. Tak jak poprzednie rozbiła się w drobny mak po całej podłodze.

- Blanca! Zbijesz nam całą zastawę! Co się z tobą dzieje?

- Nic mamo. Wszystko jest dobrze – wypowiedziałam formułkę, która zaczynała mi wchodzić w nawyk.

- Od imprezy Isy jesteś nieobecna i zaczynam mieć dość tego twojego dziwnego otępienia.

- Wiem mamo, poprawię się – kolejna wyuczona formułka.

- Powiesz mi co się stało? – zapytała w końcu ciężko wzdychając.

- Pokłóciłam się z Isą – odpowiedziałam szczerze. Był to tylko namiastek prawdy, ale to też mnie męczyło. O reszcie nie chciałam mówić rodzicom ze względu na wmieszanego w to Tore'a oraz to jak bardzo mielibyśmy przesrane, gdyby rodzice dowiedzieli się, że wplątaliśmy się w coś takiego z nudów.

- To ją przeproś – powiedziała mama a mnie zalała fala gorąca.

- To nie ja jestem winna – warknęłam.

- Uważaj na słowa Blanca – rzuciła ostrzegawczo mama. – Nie mówię, że to twoja wina, ale sugeruję, że powinnaś być ponad to. Spencerowie to nasi przyjaciele, wiesz, że znam się z rodzicami Isy od czasów szkolnych. Nie chciałabym, żeby wasze dziecinne przepychanki wpłynęły na kontakty dorosłych.

- Nie wpłyną – odpowiedziałam dalej spięta. – Wychodzę, muszę to przemyśleć. Wrócę późno.

- Tylko nie pij – rzuciła ostrzegawczo.

- Yhym – odpowiedziałam i złapałam jeansową kurtę i wyszłam z domu tak jak stałam, czyli w jasnych szarych dresach ze ściągaczami na kostkach i czarnym, krótkim topie odkrywającym mój brzuch.

Spacerowałam już ponad godzinę. Szłam ulicą, przy której stal duży market spożywczy, gdy usłyszałam krzyk.

- Blanca!

Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Vanessę stojącą przy bagażniku swojego samochodu i machającą do mnie. Uśmiechnęłam się lekko i zawróciłam by podejść do dziewczyny.

GAME OF CRIME. INITIATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz