P. VI / MŁODY, ŻYWIOŁOWY ARYSTOKRATA

36 7 0
                                    

- Wciąganie w to wszystko Pettigrew jest ciosem poniżej pasa Lunatyku. I doskonale to wiesz - oznajmił chłodnym tonem Potter.

James z całych sił starał się zachować neutralny ton. Nie chciał pozwolić Lupinowi na odniesienie wrażenia, że ich łajba nagle stała się przestrzenią, w której nie mógłby on spokojnie wyrażać swoich uczuć czy dzielić się swoimi przemyśleniami. Potter doskonale zdawał sobie też sprawę z tego, że przekierowanie irytacji, którą czuł, na Lunatyka, byłoby zwyczajnie w świecie nieuczciwe. Bo mimo tego, że za lawiną wywołania tych emocji w tym konkretnym momencie rzeczywiście stał sam Lunatyk, to nie on był powodem ani przyczyną tych emocji.

 Lupin po prostu użył nietrafionego, nieuczciwego porównania. To zdrada Petera bolała Jamesa. To fakt, że nie przewidział tej zdrady go bolał. To fakt, że ktoś komu obiecał bezpieczeństwo został zraniony przez to, że nie przewidział tej zdrady. Ale w tym wszystkim to fakt, że James po Peterze nie był w stanie otworzyć serca na nowych ludzi, chyba najbardziej uwierał Pottera najbardziej. Bo pokazywał w najprymitywniej ohydny sposób, że rana, którą zadał mu Pettigrew wciąż się nie zabliźniła.

- Powiedz szczerze Lunatyk, skąd ta myśl - spytał James z całego serca próbując stać się ucieleśnieniem nauk o empatii, które siłą próbowała wbijać mu Effie za dzieciaka. Było to trudne zadanie. Słowa resztką sił przeciskały się przez jego zaciśnięte zęby, a zaciśniętych aż po białe knykcie dłoniach powoli zbierała się krew.

-Nigdy nie rozumiałem Twojej relacji z Syriuszem, ale jej nie podważałem - zaczął spokojnie wyjaśniać Remus wpatrując się uparcie w przestrzeń przed nim i wiedząc, że jeśli chociaż raz spojrzy na przyjaciela to się złamie. A mimo to następne słowa udało mu się wypowiedzieć z rozczuleniem, które zaskoczyło nawet jego samego, gdy z całych sił zaciskał dłonie na sterze. - Zawsze zakładałem, że to raczej dziwne, że kumplujesz się ze mną. Bo znajomość między dzieciakami arystokratycznych rodów była czymś wręcz oczekiwanym. Zwłaszcza, gdy ich posiadłości dosłownie leżą obok siebie. Z czasem nauczyłem się, jak lojalną jesteś osobą. Bałem się, że moje wczorajsze przekroczenie linii nadkruszy naszą relację.

James w pierwszej chwili nie wiedział, jak ma odpowiedzieć na te słowa. Nie była to w żaden sposób pierwsza taka rozmowa, którą przeprowadzali. Swojego czasu tematyka różnorodności ich pochodzeń była gorącym tematem debat. Potter po prostu sądził, że skoro przegadali ten temat w każdą możliwą stronę, a później jeszcze drugi raz dla absolutnej pewności, to że w Remusie nie zostało nawet ścięgno, które mogłoby pomyśleć, że jego status miał w oczach Jamesa jakiekolwiek znaczenie. Tudzież dokładniej rzecz ujmując brak tego statusu. Potter powoli zaczynał godzić się jednak z myślą, że będzie to wątek powracający przy każdym większym problemie. Ot jako ta nieprzyjemna nuta w tle całego fantastycznego utworu muzycznego.

Remus miał wrażenie, że za chwilę na własnej skórze poczuje znaczenie powiedzenia "cisza przed burzą". Po jego wypowiedzi James zamilkł bowiem na dłuższą chwilę. Cichy szmer fal pod łajbą, delikatnie łopoczące na wietrze żagle, dźwięk pracującego olinowania. Nawet przytłumione przez pokład dźwięki rozmów prowadzonych przez pozostałych Huncwotów. To wszystko w połączeniu z tym nieziemskim poczuciem wolności i słońcem ogrzewającym ich twarze tworzyło wrażenie idyllicznego obrazka. Szkwał na otwartej wodzie potrafił jednak zerwać się znikąd. I Lupin nie wiedział, czy prędzej spodziewał się zerwania chmury na czystym niebie, czy wściekłości milczącego Jamesa.

- Gdybyś przekroczył tę linię dla samego jej przekroczenia to pewnie by to nadkruszyło naszą relację - oznajmił w końcu Potter po wzięciu kilku głębszych oddechów i próbując z całych sił uziemić się w całej tej sytuacji. Skupić na znanym aspekcie żeglugi żeby jego rozważania nie pociągnęły go prosto na dno. - Ale to nie w twoim stylu Moony. Jasne, że wolałbym tamtą rozmowę przeprowadzić inaczej, ale pod koniec dnia miałeś dobre intencje. Na swój sposób chciałeś mnie ochronić. A za to są małe szanse, że kiedykolwiek będę na ciebie zły. Na dłuższą metę przynajmniej, bo mimo wszystko wciąż jestem człowiekiem i moja pierwsza reakcja może nie być idealna - podkreślił na swoje usprawiedliwienie Potter, a Lupin musiał przyznać, że tak często utożsamiał przyjaciela z aniołem, że czasem zdarzało mu się zapominać, że jego pochodzenie było w rzeczywistości bardziej przyziemne.

Harry Potter - Era Huncwotów - House of MemoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz