James kochał to uczucie wolności, gdy jedynym, co go ograniczało była wytrzymałość jego łajby i ilość zapasów w ładowni. Ten piękny moment, gdy cały ogromny świat zmniejszał się do przestrzeni jednego statku, a czas zdawał się płynąć wolniej i spokojniej. Te dni, kiedy nie liczyła się polityka, kiedy mógł z rozczuleniem wspominać rodzinę. Kiedy mógł udawać, że jego rodzicom nie stała się niewyobrażalna krzywda. Kiedy mógł cieszyć się tym, że spędza czas z własną, pozszywaną i poprzybieraną rodziną. Ot przekomarzając się z Moonym, czytając książki z Evans, robiąc innym drobne psikusy z Pandorą, a wreszcie siadając z nimi wszystkimi do wspólnego posiłku wieczorem i kolejny raz uświadamiając sobie, że ma od nich wszystkich słabszą głowę.
Gdyby mógł, spędziłby tak całe życie. Zawijając do portu tylko po to by uzupełnić zapasy, raz na jakiś czas sprawdzając, czy jego rodowa rezydencja jeszcze stoi i skupiając się na chwili obecnej. Gdyby chcieli mogliby łapać się drobnych pracach w portowych miastach, które mijali, choć ten aspekt byłby im potrzebny bardziej do zabicia nudy i rutyny, niż z realnych finansowych powodów. Rodowy majątek Potterów byłby w stanie zafundować im spokojny żywot aż do ich ostatnich dni. I nawet znacząco by się nie uszczuplił. Tylko, że James wiedział lepiej. Wiedział, że nie może być tym zabawnym, nieodpowiedzialnym człowiekiem. Nie mógł zawieść nadziei własnej matki na to, że wyrośnie na porządnego człowieka. A fortuna, którą trzyma się w skarbcu i wydaje tylko na własne widzimisię rzadko kiedy ma szansę zrobić coś dobrego.
Przez chwilę Potter nie wiedział, jak ma się zachować. Z jednej strony zwyczajnie nie wiedział, jak odpocząć. Jakaś jego część już chciała zacząć przygotowywać się na przyszłe zebrania. Już chciał wymyślać nowe sposoby, na które mogliby pomóc ludziom z miasteczka. Rzadko kiedy chłopak miał jednak tak perfekcyjną okazję by odpocząć. By pozwolić sobie na parę dni przerwy. By spędzić parę dni na morzu nie przejmując się tym, co działo się na lądzie. Lupin musiał się napracować by być w stanie dać mu te parę dni. I zmarnowanie tego prezentu wydawało się Potterowi nieodpowiednie. Dlatego po prostu położył się na jednej ze skrzyń, przymknął oczy i rozkoszował tym, co znajdowało się dookoła niego. I tylko zagadywał Lunatyka na najbanalniejsze możliwe tematy żeby z jednej strony go rozbawiać, a z drugiej widzieć ten piękny wyraz załamania na twarzy przyjaciela, gdy palnął naprawdę ogromną głupotę.
James nie miał jeszcze okazji porozmawiać z Syriuszem. Ba, nie widział go nawet na pokładzie statku. Był jednak daleki od przejmowania się tym faktem z kilku różnych powodów. Przede wszystkim, Black znał całą jego ekipę. Rozmawiał z nimi parokrotnie jeszcze zanim zaczęli planować "porwanie" go. Nie był więc na statku tym samotnym, obcym typem, z którym nikt nie chciał o niczym porozmawiać. Był kimś, kogo wszyscy chociaż trochę znali. Chociaż akurat ekipa Pottera zagadałaby na śmierć nawet kogoś, kto by przed nimi aktualnie i fizycznie uciekał. James ufał swoim ludziom. Ufał temu, że wiedzieli, że Syriusz był dla niego ważny i że odpowiednio się nim zajęli. Z drugiej strony Potter po całej akcji z poprzedniego dnia był tak zmęczony, że ledwo pamiętał własne imię. Padł jak długi, gdy tylko dotarł do własnej kajuty. W takim stanie nawet gdyby chciał, zwyczajnie nie byłby w stanie się kimkolwiek innym zająć.
Pozostawała też kwestia opadnięcia emocji po całym udawanym porwaniu. Mimo tego, że przećwiczyli wszystko, co tylko mogli, cała ta sytuacja miała pełne prawo odcisnąć na Syriuszu emocjonalne piętno. A Potter jak nikt inny wiedział, że ludziom trzeba dać tyle czasu, ile tylko będą go potrzebowali. Dlatego zamierzał poczekać. Zamierzał dać swojemu przyjacielowi tyle przestrzeni i czasu, ile ten tylko potrzebował by pogodzić się z nową sytuacją. By przywyknąć do tego, że pod stopami ma pokład, a nie ciemne, orzechowe posadzki w rezydencji Blacków. By przywyknąć do poczucia wolności, by móc wreszcie w zdrowy sposób nauczyć się wyrażać własne emocje, które chłopak musiał tłumić, gdy egzystował jeszcze w rodzinnym domu. Bo życiem nie można było tego nazwać.
CZYTASZ
Harry Potter - Era Huncwotów - House of Memories
FanfictionJames Potter w wyniku traumatycznych wydarzeń decyduje się rozpocząć pirackie życie. Krocząc na wąskiej i zdradliwej ścieżce pomiędzy byciem arystokratą działającym w granicach prawa a byciem piratem, który z prawem ma na bakier, zamierza zemścić si...