P. III / ON NIE MOŻE TU ZOSTAĆ JAMES

78 8 2
                                    

I teraz zaczynała się trudna część. Zaczynała się ewakuacja. I to jedna z tych, które zgodnie z planem były dość wyliczone na styk, a oni jeszcze niepotrzebnie przedłużyli swój pobyt. James nie miał już czasu by powiedzieć cokolwiek. By upewnić się, że wszyscy wiedzą, co mają zrobić, którędy się rozbiec. Nie miał jak spytać ich, czy są świadomi tego, które furty ogrodowe zostawił otwarte. Czy na pewno dobrze orientują się w układzie pomieszczeń. Musiał im zaufać. Mieli swoją ilość czas na przygotowanie się do tej sytuacji i James wiedział, że do załogi brał tylko ludzi, którym powierzyłby swoje życie bez sekundy zawahania. I w tę stronę działało to fantastycznie. Potter mógł robić wszystko, brać wszystko na siebie i zawsze z dumą i chęcią stawać między ludźmi, których kochał, a jakimikolwiek przeciwnościami czy zagrożeniami. W drugą stronę działało to nieco gorzej.

Potter zdawał sobie też sprawę z tego, że sprawdził i przygotował wszystko na tyle, na ile mógł. A nawet gdyby jego załoga natrafiła na nieprzewidziane problemy - mieli głowy na karkach. Wyłgaliby się, wyślizgnęli inną drogą. W najgorszym przypadku dali jakoś znać, że potrzebują pomocy. James mógł mieć pewność, że nawet jeśli coś nie pójdzie zgodnie z planem to i tak wszyscy prędzej czy później odmeldują się w ich zacumowanym kawałek dalej, drewnianym domu. Po prostu niechęć do pozostawiania czegokolwiek w cudzych rękach czy rękach losu zawsze była jedną z największych wad Pottera. Jedną z tych, które nieustannie spędzały sen z oczu jego załodze, ale też jedną z tych, która kładła podwaliny pod niemalże toksyczny poziom lojalności wobec siebie nawzajem.

I jeszcze ta iskierka gniewu w oczach Syriusza, gdy podjął za niego decyzję. Iskierka, której zupełnie nie rozumiał i która zabolała go bardziej, niż powinna. Iskierka, która sprawiła, że wątpliwości Lunatyka co do możliwego najnowszego członka ich załogi i to wątpliwości, których Remus nie wahał się wygłaszać przy każdej możliwej okazji, gdy tylko zostawał z Jamesem sam, stały się jakieś takie bardziej realistyczne. Potter spojrzał tylko przelotnie na Lily, która nieznacznie skinęła głową i rozpłynęła się za wypchniętym przed chwilą z pomieszczenia Syriuszem. Potter skocznym krokiem przeszedł się po całym pomieszczeniu, losowo klucząc między ludźmi, przypadkowo się o kogoś opierając i lufą wciąż wskazując na stojących w centrum pomieszczeniu Blacków. 

Zaczynał gadać o totalnych głupotach, chwalił czyjeś suknie, a później dla kontrastu wytykał arystokratom na jakie bestialstwa zgadzali się w kontekście nowych czy starych przepisów. Pytał, czy widzą krew na swoich dłoniach, gdy podpisują kolejne dokumenty. Czy zaciskają dłonie tak mocno, że na skórze rzeczywiście pojawiają się półksiężyce w kolorze rubinu. Czy rękawiczki są ich tarczą. Czy pomagają im odciąć się psychicznie i emocjonalnie od tego, co robią innym. Czy przepych i bogactwo warte są czyjegoś cierpienia. James posiadał ogrom przekonań i za większość z nich byłby w stanie umrzeć. I potrafił się o nich rozgadać, gdy była taka potrzeba. A przeplatanie ich z błahostkami, komplementowaniem czyichś strojów i grożeniem jednemu z najstarszych rodów w okolicy z pewnością wzmagało napięcie odczuwane w całej sali.

Jego spacer nie był jednak kwestią chęci zmarnowania większej ilości czasu. Jego ludzie ewakuowali się stopniowo. A coby nie zwrócić na siebie uwagi zbyt szybko - ci, którzy zostawali, nieznacznie się od siebie odsuwali żeby przynajmniej na pierwszy rzut oka zajmować dokładnie tyle samo miejsca. Ostatecznie James podszedł do drobnej blondynki krokiem tak rozchwianym i pełnym buty, że każdy normalny człowiek by się cofnął. Odziana w fioletową suknię ze złotymi zdobieniami, z przecudowną kolią z onyksem wyszczuplającą jej szyję, pełna spokoju i elegancji stanowiła całkowite przeciwieństwo Jamesa. Gdy ludzie zorientowali się, że to ją obrał sobie za cel Potter - przez chwilę chcieli ruszyć na ratunek. Przez chwilę naprawdę chcieli jej pomóc. Bo co mogła poradzić tak krucha, wyniosła i delikatna istota w zderzeniu z brudnym piratem, który nie wiedziałby z jaką łagodnością miałby potraktować tak cenny klejnot?

Harry Potter - Era Huncwotów - House of MemoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz