Rozdział XIII: Prawda zapisana jest na kartach historii.

98 15 0
                                    

~~CALEB~~

– Nie wyglądasz na takiego, o którym można powiedzieć, że lubi literaturę – zakpił Azriel, kiedy spotkałem go w bibliotece. Miałem ochotę zatłuc go gołymi pięściami, ale Rasielowi byłoby smutno z tego powodu.

Co on widzi w tej pijawce? Poza oczywiście ładną twarzą? Bo mi się wydaje, że Azriel nie ma nic do zaoferowania.

– O tobie wasza wysokość też można wiele powiedzieć i myślę, że to będą trafne spostrzeżenia – zauważyłem, a Azriel uniósł brew.

– Cóż... Obawiam się, że nie jestem taki okrutny, za jakiego mnie masz. Dbam o Rasiela.

– Czyżby? – mruknąłem, przypominając sobie ślad po ugryzieniu. Przeklęty krętacz! A mówił, że krew Rasiela go nie interesuje – Regularnie pijesz jego krew? – zapytałem, bo pijawka oczywiście nie zrozumiała, o co mi chodzi.

– Raz – powiedział – To był jeden raz i dlatego, że Rasiel nalegał. Mówiłem ci, że jego krew mnie nie interesuje.

– Rasiel chciał, żebyś wypił jego krwi? – upewniłem się, czy dobrze zrozumiałem. To brzmiało abstrakcyjnie i było niepodobne do mojego Rasiela, ale nie miałem odwagi podwyższyć jego zdania, ponieważ nie miałem pewności co do tego, czy Azriel kłamał.

– Oczywiście, dał mi ją dobrowolnie, nie musiałem nawet używać na nim niecnych sztuczek, by ją dostać. Bo zapewne o to ci chodzi? Że wymusiłem na nim taką decyzję, sam chciał. Myślę, że rozumiem bardziej koncept miłości niż Kaspar, który nawet nie zastanowiłby się, że to może zranić drugą osobę, która jest ci bliska sercu.

– Nic nie zrozumiałem, co właśnie do mnie powiedziałeś, ale niech ci będzie, ten jeden raz... – nie potrafiłem powiedzieć, że zaufam mu w tej kwestii. Nie mam do niego za grosz zaufania i nigdy nie będę mieć. Od razu widać, że jest przebiegłym manipulatorem. Nie wierzę, że tak dobrze gra, udając tego złego.

– Ten jeden raz niech będzie, tak jak mówisz – dokończyłem swoją wcześniejszą myśl.

Wiarygodne kłamstwo to takie, które zawiera w sobie prawdę – odezwał się głos w mojej głowie. Spojrzałem na Azriela, że niby co? Że gra tego złego, ale jednocześnie nim jest? Tak mam to rozumieć? Przecież to jest pozbawione sensu!

– Pozwól, że się oddale, zanim twoje mordercze zapędy wezmą nad tobą władzę. Miłego szukania – rzucił i oddalił się pośpiesznie. Mordercze zapędy? Dobre sobie. Aczkolwiek przydałoby mu się jakaś nauczka. Może wyciągnąłby z tego jakąś lekcję. Jednak wtedy... przekreśliłbym samego siebie u Rasiela, już nigdy nie spojrzałby mi w oczy. Właściwie to... Zaczął oddalać się ode mnie, odkąd zabiłem ludzi Azriela. Nie zrobiłem tego. To nie byłem ja... To był on... To coś, co żyje we mnie. On ich zabił.

My ich zabiliśmy. Ty i ja to jedność. Ofiarowałem ci moc,a ty ją przyjąłeś – powiedział głos, a w moim umyśle pojawiło się utracone wspomnienie. I było tak, jak mówił. Wtedy po raz pierwszy do mnie przemówił, a ja zgodziłem się. Przyjąłem jego dar.

– Dlaczego wtedy? – zapytałem, przecież to nie pierwszy raz kiedy byłem w takiej sytuacji.

– Ja... Nie wiem... Coś poszło nie tak. Powinniśmy być jednością od zawsze. Nasze dusze powinny być scalone, tylko coś poszło nie tak. Ona mnie prosiła. No tak. Ona mnie prosiła, wysłuchałem jej prośby, bo wiedziała. Miałeś naprawdę mądrą matkę, Calebie – powiedział głos.

– Kim ty jesteś? – zapytałem, a mój głos zadrżał.

– Och no tak. Nie wiesz. Nie powinieneś wiedzieć, kim naprawdę jesteś. Jesteś Vespertine. Tym, który włada Bogami.

– Chciałaś powiedzieć, że ty jesteś Vespertine – zauważyłem.

– Ty jesteś mną, a ja tobą. Kiedy scalę nasze dusze... Będę tobą. Zrobiłem to dla twej matki, która błagała mnie, żebym cię chroniła i nie dopuściła do spełnienia proroctwa. Jakoś to uczyniłem i zostałam osobnym istnieniem w twoim ciele, ale wciąż jestem tobą.

Chciałem móc powiedzieć, że rozumiem, ale nie za bardzo rozumiałem. Właściwie to miałem większy mętlik niż zazwyczaj. Ja reinkarnacją Vespertine? To niemożliwe. Przecież to mógłby być każdy, dlaczego ja? To nie ma sensu!

~~~~

Nie miałem czasu nad rozważaniem nad swoim prawdziwym ja. Nie w momencie, kiedy wszystko nabrała sensu. Plotki o pochodzeniu wampirów, okazały się prawdą. Kiedy człowiek zawrze pakt z demonem, zyskuje nieśmiertelność, w zamian musi służyć Władcy Demonów.

Wiedziałem... Tak czułem, że ten sojusz... To zwykła przykrywka. Czy Azriel byłby na tyle głupi i zawarł sojusz z aniołami, wrogiem swojego pana? Myślę, że nie. Z drugiej strony... Coś za łatwo znalazłem tę książkę, tak jakby ktoś chciał, żebym ją znalazł. Tylko kto?

Pokręciłem głową. Nie mam na to czasu. Muszę... Odejść.

Mogę tylko domyślać się, jaki jest wspólny plan Władcy Demonów i Wampirzego Lorda. I nie podoba mi się on.

Nie mogę zostawić tutaj Rasiela, ale też nie mogę zmusić go do podróży ze mną, ponieważ nie mamy tyle czasu.

Co mam robić? Jeśli nic nie zrobię, przyczynię się do wybicia moich pobratymców...

Ruszaj – powiedział głos.

Co wtedy stanie się z Rasielem? Nie mogę go tutaj zostawić, nie kiedy ta pijawka okazała się zdrajcą.

Nie skrzywdzi go. Będzie tutaj bezpieczny – dodaje.

– Odbiorę sobie życie jeśli kłamiesz – mówię do siebie. To jest trudna decyzja do podjęcia. Jednak nie mogę ryzykować tym, że Rasiel... Że cały jego trud w zapewnieniu tego sojuszu... Było zwykłą farsą. Jeśli teraz o tym pomyślę, to muszę przyznać, że zrobił to w dość spektakularny sposób. Szkoda, że tylko mi od samego początku nie pasował Azriel. Jednak czy ktoś inny to widział? Nie. Wszyscy byli nim oczarowani, nie spodziewając się, że pijawka ma swoją własną grę.

Chwyciłem książkę i wyszedłem z biblioteki. Po cichu liczyłem, że spotkam gdzieś Rasiela i będę mógł się z nim pożegnać. Jednak nadzieja matką głupich, może to i dobrze, że nie spotkaliśmy się. Pewnie nie wytrzymałbym, powiedziałbym mu wszystko i zażądał wyboru, co skomplikowałoby już wszystko.

Wychodząc z pałacu dostrzegłem Azriela stojącego przy oknie. Gdybym teraz mógł... Zabiłbym go, ale czy jego śmierć coś zmieniłaby? Czy powstrzymałaby jego ludzi od wykonania rozkazów Władcy Demonów? Nim Wampirzy Lord zniknął z okna, przez ułamek sekundy, widziałem jego uśmiech. Jakby tego właśnie chciał. Pokręciłem głową. To niemożliwe. Azriel jest zdrajcą, jaki miałby w tym interes, żebym się wszystkiego dowiedział?

Zabiję go. Jego śmierć należy do mnie. I tylko do mnie.


Dziś trochę krótszy rozdział, ale jest w nim wszystko, co miało być. 

Ps. Głos Caleba wysławia się dobrze, to nie są żadne błędy, tak ma właśnie to wyglądać  

My crimson brideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz