Rozdział XIX: Granice.

87 12 0
                                    

~~VESPERTINE~~

Azriel milczał, co można było uznać za coś nowego, bo zawsze miał coś do powiedzenia. Tym razem wzrok miał utkwiony w drodze. Nawet przez myśl mi przemknęło, że próbuje nas zabić.

Oczywiste jest to, że wścieka się o moją rozmowę z Rasielem. Wyprzedziłem go i już czuje się zagrożony. I bardzo dobrze.

Rasiel będzie mój.

Jednak jego milczenie było upierdliwe. Nie potrafiłem zebrać myśli, by opracować kolejny krok w zdobyciu serca Rasiela. Nie zamierzam pozwolić, by ta cholerna pijawka również się do niego zbliżyła i zniszczyła mój plan!

– Język sobie odgryzłeś, pijawko? – rzuciłem. Wampir spojrzał na mnie kątem oka i... nie odezwał się. Aż tak jest zły? A może faktycznie ze zgryzoty odgryzł sobie język?

– Nie wiem, o co się wściekasz, ale daruj sobie. Chyba nie myślisz, że pozwolę ci jako pierwszemu zbliżyć się do Rasiela?

– Jesteś desperatem, pachołku – odezwał się. Czyli nie odgryzł sobie języka, co za wielka szkoda.

– Ja? Przestań udawać świętego. Wiem, że najchętniej zdążyłbyś się na niego rzucić. Boli cię, że ktoś cię uprzedził? I bardzo dobrze.

– Zapomniałeś, chyba że żyjemy w innych czasach. Wiesz, że zarywasz do małoletniego ucznia?

– On jest reinkarnacją tamtego Rasiela – powiedziałem – Nie zamierzam czekać, aż wszystkie wspomnienia do niego wrócą.

– Nie flirtuj z nim tak... na widoku. Litości to uczeń – jęknął Azriel.

– Nie rozkazuj mi – może i w przeszłości był królem, ale teraz jest już nikim, a ja wciąż jestem reinkarnacją Vespertine. Jestem ponad nim.

– Nie wyciągnę cię z więzienia jeśli pójdziesz siedzieć za podrywanie małolata.

– To Rasiel, a nie jakiś małolat – wywróciłem oczami, nie za bardzo rozumiem, co mu teraz przeszkadza. Przecież... Czekaliśmy na ten dzień.

Dzień, w którym spotkamy reinkarnację Rasiela.

~~~~

– Vesp litości – jęknął Azriel, otwierając wszystkie okna, żeby wywietrzyć mieszkanie – Myślałem, że poznałem cię już z każdej strony, ale zawsze czymś zaskoczysz. Zamierzałeś podpalić mieszkanie i samemu czmychnąć, czy może liczyłeś na podwójne samobójstwo?

– Zamknij się, pijawko – warknąłem w jego stronę, sprawdzając, czy coś nadaje się do jedzenia. Gotowanie nie było moja mocną stroną, w przeciwieństwie do Azriela, który w ramach buntu przestał mi gotować, a ja w odwecie zabroniłem mu się do siebie zbliżać i pić mojej krwi. Właściwie to... ta sytuacja ma się na odwrót. Kiedy zabroniłem mu pić mojej krwi, w odwecie przestał gotować.

– Miłego głodowania – powiedział, wyciągając z lodówki krew. Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Wciąż był na lepszej pozycji niż ja.

Wampir stał przez chwilę, czekając aż zmienię zdanie.

– Idę do marketu – rzuciłem. Nie myśli, chyba że dam mu tak łatwo wygrać?

– Przestań zachowywać się jak dziecko i porozmawiajmy – powiedział.

– Nie mamy o czym – pokój nigdy nie może trwać wiecznie. A nasze pokojowe nastawienie do siebie czas porzucić. Teraz jest moim rywalem. Nie pozwolę, by i tym razem odebrał mi Rasiela.

My crimson brideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz