Obudziłem się z krzykiem. Zacisnąłem usta w wąską kreskę, nie chcąc krzyczeć dalej. Odrzuciłem kołdrę na bok, wstając z łóżka. Nawet długowieczność nie jest w stanie wymazać traumatycznych przeżyć. Kiedyś myślałem, że... Czas zdoła uleczyć każdy strzęp na mojej duszy, ale najwidoczniej wampiry są jej pozbawione.
Wyszedłem z pokoju, by pójść do kuchni i napić się kawy, jak zwykły człowiek. Nie potrzebowałem tego, ale żyjąc tyle lat, wampiry musiały dostosować się do innych. A każda inna istota jadła i piła. Na moją dietę składała się tylko i wyłącznie krew. To nie tak, że moi ludzie... to znaczy moja rasa, po wyrwaniu się spod władzy Władcy Demonów zaczęła żyć normalnie. Dalej się nas bano, więc musieliśmy dostosować się do panujących zasad. Moja rasa zaczęła być słabsza. Nie tylko pod względem fizycznym, po prostu... Przez tyle lat nikt nawet nie zorientował się, że Caleb to nie dhampir, ponieważ nawet nie wyczuwają jego prawdziwego zapachu. Łatwo omotać ich zmysły. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej... sprawia, że czasami zapominam, że nie powinienem opuszczać gardy. Obiecałem mu, że będę pilnować tego głupka. I chociaż wkurza mnie, to nie zamierzam złamać danego słowa Rasielowi, aczkolwiek przypuszczam, że obietnica z chwilą jego śmierci przestała mnie obowiązywać. Jednak za nic w świecie nie zrezygnowałem.
– Krzyczałeś – zauważył Caleb, który właśnie stał w przedpokoju i ubierał buty. No tak, poranny bieg. Jakoś musi spożytkować tą boską moc. Mam nadzieję, że nie bawi się w żadnego superbohatera i tylko do cholery jasnej biega.
– Nie twój interes – warknąłem w jego stronę.
Caleb uniósł tylko brew, liczyłem, że zamknie się i pójdzie, ale najwidoczniej wciąż miał coś do powiedzenia.
– To nie pierwszy raz... Co ci się śni? – pyta, robiąc kilka kroków w przód.
– Nie. Twój. Interes – wycedziłem przez zęby. Zdenerwowałem się. Co go tak właściwie to obchodzi? Do diabła! Jest pieprzonym Bogiem, chodzącym wśród zwykłych śmiertelnych i nieśmiertelnych. Jego moc na pewno wychodzi poza granice i mogę tylko wyobrażać sobie, co może potrafić i wciąż być takim... głupcem?! Po co te pytania, nie łatwiej zajrzeć mi do głowy? Poznać wszystkie odpowiedzi? Co go powstrzymuje?!
– Chciałem tylko pomóc – powiedział, wycofując się.
– Nie chcę twojej pomocy – mruknąłem – Zejdź mi z oczu, zanim rozłupie ci czaszkę o ścianę – zagroziłem mu.
Kiedy Caleb wyszedł z mieszkania, zrozumiałem, że przesadziłem. Nie chciałem być aż tak nerwowy.
Nienawidzę go, ale to jedyna osoba, której w pełni ufam. Jednak to jest jednostronne. Caleb mi nie ufa, a dlaczego miałby? Byłem przyczyną, dla której Rasiel wkroczył pomiędzy nas. Ochronił mnie własną piersią. Gdyby nie on... Nie żyłbym.
Więc jak do cholery ja chcę roztrzaskać jego czaszkę o ścianę? Nie dałbym rady, gdyby wziął sprawy na poważnie. Dorównuje mu, bo Caleb w ogóle się nie stara, ale gdyby walczył ze mną z taką zawziętością jak tamtego dnia... Nie mam z nim żadnych szans.
Dlaczego więc Rasiel chciał, żebym go chronił? Chyba że miałem chronić go przed jego własną głupotą, to... to ma sens. Caleb często nie rozumie, dlaczego każę mu coś robić. Nie potrafi zrozumieć, że robię to dla jego dobra i czasami takie rozwiązania są prostsze... Każę udawać mu dhampira, bo... To jest łatwiejsze, gdyby na przykład zgubił swoją przepaskę. Anioł z karmazynowym okiem? To wzbudzi zainteresowanie. Wampiry i aniołowie nie mogą mieć biologicznego potomstwa ze sobą. Jest to niemożliwe. Dlatego prościej jest wytłumaczyć jasnoniebieskie oko Caleba, który jest dhampirem niż karmazynowe oko anioła.
CZYTASZ
My crimson bride
ContoRasiel zmuszony jest poślubić Wampirzego Lorda, który obiecał wsparcie militarne w wojnie przeciwko Krainie Ciemności. Jednak w sercu Rasiel'a jest już inny - jego strażnik i przyjaciel z dzieciństwa. Życie młodego nefilima zostanie wystawione na p...