Dla oliipati i Sofie_Shade1864
Happy halloweenNie prosiłam o to, żeby zginąć młodo. Ani o to, żeby nie móc opuścić tego domu, w którym umarłam. Nie mogłam chodzić, unosiłam się nad ziemią, a mój dotyk przenikał przez każdą powierzchnię. Na początku nie rozumiałam, klęczałam w kałuży własnej krwi, moje kolana nawet nie dotykały zabarwionego na czerwono dywanu. Może wiedziałabym wcześniej, gdyby ktoś po mnie wrócił.
Chyba tego zabrakło mi na samym początku, żeby ktoś przyszedł i powiedział mi, że nie żyję. Ale nikt tego nie zrobił, przynajmniej nie przez pierwszy tydzień, kiedy krew wyschła, pozostawiając stwardniałą powłokę na dywanie, a ciało zaczęło się zmieniać. Trudnym było patrzeć jak moja własna twarz zamienia się w opuchniętą zielonkawą masę, której nie mogłam nawet nazwać skórą. Widziałam jak zamieniam się w coś, co coraz mniej przypominało człowieka. Wtedy po raz pierwszy próbowałam wyjść. Otworzyłam drzwi, by przekroczyć próg, ale odbiłam się od niego jak od niewidzialnej granicy. Zupełnie jakby dookoła budynku stała ściana, przez którą nie potrafiłam przejść. To samo działo się z oknami. Kiedy już odkryłam, że nie mam materialnego ciała, próbowałam także innych otworów w całym domu. Za każdym razem, jak chciałam opuścić to miejsce, ono trzymało mnie w środku, zatrzymywałam się tuż przed upragnioną wolnością.
Nie wiem ile czasu minęło, zanim pojawiła się pierwsza osoba. Nie był to nawet nikt, kogo znałam, jakiś mężczyzna w niechlujnym ubraniu, który wyrwał drzwi z zawiasów przy użyciu łomu. Wszedł do domu zgarbiony, rozglądając się nerwowo na boki, trzymając łom przed sobą jako broń. Chowałam się za ścianą, czekałam aż wejdzie głębiej, bałam się wejść. Nie wiedziałam jeszcze, że nie byłam bezbronna, że to on mógł bać się mnie. Przerażona słuchałam hałasu, który robił w każdym pokoju. Przez kuchnię przeszedł do salonu, gdzie zobaczył mnie.
Nie mnie mnie.
Nie ten byt, którym się stałam, ja wciąż ukrywałam się po kątach, nie chcąc, by mnie znalazł. Znalazł martwą mnie, leżącą na ziemi, tracącą wygląd i walory człowieka.Krzyknął.
Ja też krzyknęłam, ale nie usłyszał mnie. Może mój głos nie był słyszalny, a może był zbyt skupiony na własnym strachu, żeby mnie usłyszeć. Następnie wybiegł przez drzwi, zostawiając mnie samą.
Gdy wrócił ponownie nie był już sam, do mojego domu zaczęli wchodzić różni ludzie. Jedni w mundurach, inni w plastikowych kombinezonach, jeszcze inni w codziennych ubraniach. Nikt mnie nie widział, kiedy plątałam się pomiędzy osobami buszującymi po moim korytarzu. Chciałam, żeby wyszli, zostawili mnie i mój dom w spokoju. Ale oni obchodzili cały dom, przeszukiwali pomieszczenia, grzebali po szafach, oglądali zdjęcia, uruchamiali urządzenia, naruszali przestrzeń, w której do tej pory układałam sobie życie. Chciałam ich stamtąd wygonić, ale tylko niewidocznie przesuwałam się między nimi. Krzyczałam głuchym głosem, niesłyszalnym dla ich uszu. Stawałam za nimi, przed nimi, machałam przed ich twarzami, ciągnęłam ich za ubrania, robiłam wszystko, by przyciągnąć ich uwagę, ale nikt mnie nie zauważał. Przestałam, gdy zrozumiałam, że moje starania są bezowocne.
Nadzieja powróciła do mnie jak podnieśli moje ciało i zaczęli nieść je w stronę wyjścia. Myślałam, jak bardzo się myliłam, że wyniesienie mojego fizycznego ciała pomoże mi się wydostać. że razem z nim będę mogła wyjść na zewnątrz, może nawet uda mi się przenieść się na drugą stronę. Idąc za czarnym workiem w stronę drzwi, miałam w głowie jedną myśl: wydostać się. Nic więcej się nie liczyło. Pełna nadziei zmierzałam do wyjścia, zamknęłam oczy, szykując się na tę chwilę. Już za chwilę miałam znaleźć się poza domem.

CZYTASZ
One shoty
FanfictionTu znajdują się moje one shoty plus zamówienia. Więcej informacji w pierwszym rozdziale.