11. - Simon x Wilhelm (Young Royals)

92 2 2
                                    

Sara wypatrywała w tłumie ludzi znajomej głowy czekoladowych loków swojego brata. Stojąc na miejskim lotnisku w Linkoping z kartką wyrwaną z notesu opisaną "Simon Eriksson", czuła się dość głupio, ale nie dawała tego po sobie poznać. Samolot miał już wylądować, a ona czekała niecierpliwie aż w końcu fala pasażerów wyleje się na płytę terminala, szukając swoich bliskich lub kierując się do wyjścia. Sara żałowała, że nie było u jej boku matki, która musiała zostać w samochodzie, by sprawdzić coś, co przeszkadzało jej podczas jazdy.

Simon niemalże biegł do drzwi między ludźmi razem z nim wychodzących z samolotu. Rozpięta fioletowa koszula zawijała się na bokach pod wpływem wiatru, kółka niewielkiej walizki głośno toczyły się po wyłożonej kratami podłodze ciągnięte gwałtownie i szybko za postacią młodego chłopaka o latynoskiej urodzie. W bagażu miał tylko najważniejsze rzeczy te, których z potrzeby lub sentymentu nie mógł zostawić w Wenezueli. Nie wiedział czy chciał wrócić tam na następny semestr, ale pokój czekał na niego gotowy kiedykolwiek chciałby przyjechać. Minimalna ilość ubrań, przybory kosmetyczne, pamiątki i inne prywatne rzeczy - to ciągnął za sobą do domu, którego nie widział od ponad roku. Z ulgą powitał sporą przestrzeń, która znalazła się przed nim po przejściu przez podwójne metalowe drzwi. Rozglądał się tylko chwilę, zanim dostrzegł sylwetkę swojej siostry stojącą niedaleko. Miała na sobie granatową spódnicę i różową koszulę kupioną jej przez Simona na ostatnie urodziny. Uśmiech rozjaśnił jej twarz na widok brata. Oboje ruszyli przed siebie, a następnie z impetem wpadli sobie w ramiona, przytulając się mocno. Świat wokół rozmazał się i przestał istnieć, bo widzieli się po raz pierwszy od kilku miesięcy. Liczyło się to, że znów się spotykają i mogą się tym nacieszyć zanim wrócą do codziennego przekomarzania się.

- Urosłaś? - zapytał żartobliwie Simon, a potem ponownie chwycił rączkę walizki, śmiejąc się z naburmuszonej miny Sary. 

Ramię w ramię zaczęli iść w stronę parkingu. Chłopak czuł chłodny powiew wiatru na skórze jak tylko wyszli na zewnątrz. Mimo, że klimat w Wenezueli nigdy nie wydawał mu się przesadnie ciepły, po powrocie do Szwecji odczuwał znaczną różnicę. Zaczynał żałować, że jego kurtka została wepchnięta gdzieś głęboko do walizki, bo z chęcią by się nią otulił. Pięciominutowy spacer doprowadził ich pod maskę niewielkiego samochodu ich mamy Lindy. Zanim zdążyli się nawet rozejrzeć, dwoje ramion objęło bruneta od tyłu, a kobieca głowa ułożyła się na jego barku.

- Hola, Mi Amor - ramiona nieznacznie zacieśniły się, gdy głos za plecami Simona przemówił. - Tak mi ciebie brakowało przez ten rok, hijo.

Chłopak zatopił się w uścisku, nakładając własne dłonie na te matki wokół jego ramion.

- Mi ciebie też, mamá.

Po kilku kolejnych sekundach uścisku Simon włożył swoją walizkę do samochodowego bagażnika, a następnie usiadł na przednim fotelu pasażera. Kiedy pojazd ruszył, z ulgą odprowadzał wzrokiem lotnisko, z którego właśnie odjeżdżali. Był zmęczony długim lotem, ziewnięcia wydostawały się co chwilę z jego ust, a umysł odpływał stopniowo w kierunku snu. Było mu zimno, przyzwyczaił się do ciepłego, wilgotnego powietrza Wenezueli, więc chłód Szwecji nieznacznie mu przeszkadzał. Jednak wiedział, że szybko przystosuje się do tutejszego klimatu, tak samo jak to się stało po jego wyjeździe do Ameryki Południowej. Wbity w fotel mierzył wzrokiem nieznajomy krajobraz za oknem migający szybko wraz z ruchem samochodu po ulicy. Melancholijne melodie płynące cicho z głośników na drzwiach z każdą sekundą coraz bardziej wprowadzały go w stan półsnu. Nie minęło wiele minut zanim zmorzyło go całkowicie, a on poddał się błogiemu uczuciu odpoczynku.

|\/\/|

Wieczorem po skończonej kolacji Simon siedział na łóżku w swoim pokoju, rozmawiając z siostrą o tym, co go w domu ominęło. Obserwował trzy niewielkie rybki pływające wdzięcznie po sporym akwarium ustawionym na szafce przy ścianie. Nie wyglądały na szczególnie zaabsorbowane jego powrotem, jednak wciąż przywitał je wylewnie, pytając o ich samopoczucie i przytulając pobieżnie szklane pudło. Miał wątpliwości co do ich bezpieczeństwa przez przeszły rok, ale widok ich całych i żyjących kazał mu podziękować siostrze za opiekę nad nimi w trakcie jego nieobecności.

One shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz