19.początek końca.

221 5 113
                                    

Cole pov

Kai i Vex od wczoraj za dobrze się dogadują, Kai przyszedł do mnie w nocy wyczerpany, nie żeby spać, chciał tylko mnie zobaczyć, zdradził, że on o Vex rozmawiali, jednak nie powiedział o czym. Nie wrócil nawet nad ranem, tylko szykował te jebane amulety. Gdy od razu po wstaniu nie widziałem Kai'a obok siebie wstałem i pobiegłem do kuźni, z której słyszałem kucie.

-Cole?-Odwrócil się w moją stronę ukazując ogromne wory pod oczami-Idź spać słodki, zaraz przyjdę-Mowil ziewając i podpierając się blatu, na którym leżało 5 gotowych amuletów z kryształami.

-Kai, idź spać, dokończyszy potem-Odparlem podchodząc do niego i chwytając go za barki.

-Brocki, idź spać, zaraz przyjdę.-Mówił głaszcząc mój policzek przy czym darząc mnie zmęczonym spojrzeniem.

-Zalwaj ten amulet i idziemy -Oznajmilem a Kai poszedł do roztopionego kryształu i zaczął dokańczać swoją pracę, która trwała 20 minut, a sam Kai po skończeniu jej rzucił się mi w ramiona od razu usypiając.

Kai'a zaniosłem do jego łóżka, przykryłem kołdra i ucałowałem w czoło na dobranoc po czym wyszedłem na śniadanie. Vex stał przy kuchence i rozmawiał z Pixal, Jay z Nya a Zane z Lloyd'em, wprosiłem się do rozmowy zielonego ninja z nindroidem. Śniadanie podane zostało dość szybko, a z nim ciepła herbata od mistrza Wu. Rozmowy się kleiły, wszyscy szczęśliwie się bawili, dzisiaj mieliśmy nawet w planach iść do wesołego miasteczka, gdy tylko Kai wstanie. W tym czasie posprzątaliśmy klasztor pod przymusem mistrza Wu. Kai wstał o równo 15, więc w tymże czasie zaczęliśmy ogarnianie do wyjścia.

Niedługo później już szliśmy pierw do restauracji, na obiad.
Ja zamówiłem tagliatelle z sosem szpinakowym a Kai carbonare prosto z Włoch. Vex i Lloyd zamiast jeść rozmawiali jakby w nieskończoność, Zane i Pixal jak zwykle zamówili "lampke wina", Nya zamówiła sobie szampana i pasta espaõla a Jay tagliatelle również z sosem szpinakowym. W restauracji siedzieliśmy krótko, gdyż wesołe miasteczko strasznie wzywało Jay'a, jak to nam powiedział, on, Kai, Vex i Lloyd pobiegli ja najszybsze kolejki górskie a Zane z Pixal poszli grać w gry, zostałem więc sam z Nya. Razem z szatynka zajęliśmy miejsce na jednej z ławek w zacisznym miejscu.

-Wiesz Cole, boje się, że umrę w tej całej wojnie.-Mówiła zaciskając dłońmi skórę na udach.

-Nya, nikt nie umrze, obiecuje, przecież nie z takich akcji każdy wychodził żywy o nic się nie bój-Starałem się uspokoić myśli szatynki, jednak ta tylko ciężko westchnęła i spojrzała na mnie wymownie.

-Cole, to nie jest taka sama akcja jak zawsze, wiesz co mówił Vex-Odparła.

-Bla bla bla, Adrokom to wariat, bla bla, unicestwi cały świat, bla bla-Przedrzeźniałem Vex'a wywołujący tym samym śmiech u Nyi.

-Boje się tylko, że to może być Jay, Kai lub ty, Lloyd lub Zane czy Pixal, nikt nie może być ta osoba.-Mówiła.

-Wylyzuj Nya, przecież obiecałem.-Napomniałem a Nya uśmiechnęła się tylko i zmieniła temat na wygodniejszy.


-A dalej palisz?-Spytała gdy zaczęliśmy milczeć.

-Nie, obiecałem Kai'owi jednak kurwa czuje potrzebę.-Mówiłem łapiąc się za głowę, w tym momencie Nya przed twarzą pomahała mi papierosami.

-Tylko dwa, wiem, że trudno ci rzucić, zrobisz to małymi krokami.-Powiedziala po czym wyjęła dwa tytoniowe patyczki. Wpatrywałem się w nie jak w najpiękniejszy obraz, jednak po chwili potrząsnąłem nerwowo głową.

-Obiecałem.-Powiedziałem.

-O czym ty gadasz Cole?-Spytała zdezorientowana.

-Proponujesz mi fajki.-Powiedziałem po czym spojrzałem na jej ręce, pusto.


-W życiu! Przecież obiecałeś mojemu bratu, że rzucisz!-Burzyła się niemożliwie.

-Czyli mam omamy.-Powiedziałem sam do siebie zakrywając dłonią twarz.

-Nya, Jay rzyga, Kai i Lloyd cię wołają.-Rzucił Vex a Nya pobiegła do niego przestraszona.



W tym momencie Vex usiadł na miejscu szatynki i zaczął ze mną rozmawiać, po chwili wyciągając z kieszeni paczkę grubych l&m. Te jebane fajki mnie prześladują.

-Częstujesz się?-Spytał podając mi paczkę. Wyciągnąłem z paczki tytoń przepraszając Kai'a w głowie. Po odpaleniu papierosa i zaciągnięciu się poczułem niebywałą ulgę, jakby wszystko ze mnie spłynęło.


-Zara wracamy, widać było, że Jay już ledwo na nogach stał.-Dodal jeszcze rogaty blondyn.

-Masz rację, chodźmy.-Rzuciłem gasząc butem papierosa.





Wszyscy zebraliśmy się jeszcze by zobaczyć letnie fajerwerki, po czym wróciliśmy do domu.

Dzisiaj w centrum dowodzenia dyżur miałem ja, Jay i Vex, noc więc nie mogła być nudna.

Jay od czasu do czasu gadał coś o puszystych placolizkach, Vex marudził, że musi jeść, za do ja starałem się usnąć w kącie.

Nie na długo.

Gdyz w całym klasztorze rozległ się głośny alarm, ja i Jay nie dowierzaliśmy w to, co było na ekranie, staraliśmy się nawet myśleć, że to sen, że mamy zwidy.

Na nic to się zdało.


Na ekranie wyświetlał się alert o wtargnięciu rogatych gwiazd do ninjago.

"broken promises"*⁠.⁠✧(lava)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz