Cole pov
Nad ranem obudziła mnie nindroidka, podając mi leki. Z bólem podniosłem się do siadu i przyjąłem od dziewczyny tabletki.
-Za kilka godzin Jay i Lloyd wyruszają do jaskini po kryształy, jesteśmy szybciej, nie będziesz niczego patrolował, zostajesz w łóżku i nawet w kryzysie nie wylazisz, jasne?-Spytała po oznajmieniu mi o jaskini.
-Tak, tak, wszystko jedno-Machnąłem ręką-A zawołasz tu jeszcze na chwilę Jay'a?-Dopytywałem na końcu.
-Tak, daj sekundę.-Rzekla wychylając się po Walker'a. Jay już po sekundzie zawitał w moim pokoju, na sobie miał gi i plecak, co znaczyło, że już zaraz jesteśmy.
-Uwazaj na siebie, bo nie będę miał z kim na fajce stać-Zaśmialem się wstając obolały do przyjaciela. Jay chciał położyć mnie spowrotem, jednak odmówiłem i objąłem go przyjacielsko i mocno poklepałem po plecach.
-Jay! Jesteśmy już, chodź!-Krzyczal Lloyd, Jay uśmiechnal się tylko po czym zostawił mnie samego w pokoju.
Z bólem wyszedłem na mostek, gdzie byli wszyscy, zostałem zlustrowany wzrokiem przez wszystkich w pomieszczeniu, zignorowałem to i poszedłem usiąść na zewnątrz, Kai poleciał za mną, jak taka niania. Nawet na krok mnie nie odstąpił. Jay i Lloyd mieli być o świcie, jednak to tylko przypuszczenia Zane'a.
Jay pov
Ja i LLoyd przemierzaliśmy jaskinie mając nadzieję, że kryształy przyjdą do nas same.
Niestety to były tylko moje marzenia.
Lloyd był opanowany, jak zwykle, a bynajmniej starał się stwarzać pozory, co średnio mu szło.
-A daleko jeszcze?-Pytam męczensko na co blondyn odwrócił się do mnie i spojrzał z politowaniem.
-Jay, to jaskinia, a ty masz 22 lata a zachowujesz się jakbys miał co najmniej o 17 mniej.-Powiedzial masując nerwowo skroń idąc dalej.
-Ale Lloyd! Zaraz się posikam!-Jęczalem, co straszliwie denerwowało młodego Garmadona.
-Lej pod siebie!-Krzyknął oddalając się ode mnie.
Oburzony rozkazałem mu poczekać a sam poszedłem siusiu. Lloyd stal i niecierpliwie czekał, aż skończę. Trochę mi to zajęło, ale w końcu ruszyliśmy. Najpierw minęliśmy miejsce, w którym poskładane były jeszcze świeże ciała. Z zatkanymi nosami szliśmy dalej, z kolejnymi przerwami na siku co jakiś czas. Jako ostatnią przeszkodę napotkaliśmy komnatę prawdy, która znajduje się w każdej jaskini.
-Lloyd, cokolwiek usłyszymy, to zostaje tu, dotarło?-Spytałem a chłopak pokiwał twierdząco głową i weszliśmy do komnaty.
-Jay.-Zaczal-Ja przez cały czas chciałem być jak Kai, nie chciałem być zielonym ninja bo czułem, że zabrałem to Kai'owi.-Powiedzial zakrywając szybko usta.
-Lloyd, Cole jest zakochany w Kai'u.-Powiedzialem strzelając sobie w pysk.
Kretyn.
Cole pov
Zaczynało się ściemniać, słońce zanikało za choryzontem a księżyc powoli rozbłysł na niebie. Na pokładzie byłem tylko ja, Nya, Zane, Pixal i Kai. Wszyscy zbieraliśmy się do kolacji, która przygotował Zane. Gdy zasiadłem do stołu wszyscy spojrzeli się na mnie, łącznie z nindroidem, który w lewej ręce niósł talerz z wrapami, które sam robił.
-Co?-Spytałem zdziwiony.
-Wczoraj znalazłam coś, dziwnego tuż przy burcie statku.-Zaczeła młoda Smith, po czym z kieszeni bluzy wyjęła strara paczkę moich fajek.-Zane i Pixal nie palą, ja i Kai też, od Jay'a bym wyczuła a Lloyd by nie umiał ukryć tego przed żadnym z nas, szczególnie, że Kai zbesztalby go i uziemił na całe życie, więc zostajesz ty.-Powiedziala na co ja wziąłem wrapa i zacząłem go jeść.
-Cole, w takim stanie nie możesz palić, w ogóle nie możesz, jesteś Ninja, potrzebujesz zdrowych płuc.-Rzuciła pixal.
-Tak tak, macie racje-Powiedzialem z pełną buzia i machnąłem na to ręką. Nikt nie kontynuowal tematu tylko jadł w ciszy.
Cos tam jeszcze gadali, jednak po 22 rozeszli się do swoich pokoi, jak co dzień poczekałem, aż na statku będzie kompletna cisza. Chwyciłem paczkę grubych Winstonow i zapalniczke po czym wyszedłem na zewnątrz i stanąłem przy burcie. Przyłożyłem tytoń do ust i odpaliłem go zaciągając się, ból w klatce piersiowej przeszył całe moje ciało, czułem, jakbym wypalał sobie płuca. Zignorowałem to i paliłem całe. Dołączył do mnie Kai po 3 papierosie, oczywiście nie po to, żeby mi towarzyszyć, a opierdolic mnie za to, że poszedłem na fajkę.
-Ty durniu! Jesteś ranny, nie wyzdrowiałes w pełni a na papierosa to możesz sobie iść?!-krzyczyal oburzony-Oddawaj te fajki, w tej chwili-Dodal stanowczo chcąc zabrać mi paczkę.
-Nie, wracaj do pokoju i nie krzycz.-Szepnąłem zaciągając się, Kai ocierał swoje ramiona, najprawdopodobniej z zimna, bo pogoda dziś nas nie rozpieściła. Zgasiłem papierosa, a raczej jego końcówkę i zdjąłem bluzę i nałożyłem ja na chłopaka. Czułem, jak policzki pieką mnie od rumieńców, jednak starałem się to ukryć. Po dłuższej chwili słuchania zjebki od chłopaka został ze mną i pilnował, bym nie palił za dużo. W tym czasie sporo rozmawialiśmy. Prawie do świtu.
-Wyrzuc te faje, serio, żadna ci pyska nie wyliżę jak poczuje to gówno od ciebie-Oznajmil twardo i stanowczo.
-Dobrze mamusiu, już nie będę takim złym synkiem-Zaśmiałem się chcąc odpalić 5 już papierosa, w tym momencie poczułem jak tytoń znika z moich ust i zostaje rozdeptany przez Smith'a.
-Nie, już koniec, idziesz do pokoju i idziesz spać, teraz-Warknął pchając mnie to wejścia na perłe.
Bez protestu szedłem pchany przez chłopaka, czułem jego ciepłe dłonie na moich plecach, od jego dotyku czułem, jakbym się rozpływał. Kai wepchnął mnie do mojego pokoju, poczekał aż położę się do łóżka i usnę, siedzial przy mnie z 20 minut, gdy stwierdzil, że śpię zostawił mnie i wyszedł, nim usnąłem usłyszałem jak Jay i Lloyd wrócili na perłe przeznaczenie w bardzo niezręcznej ciszy.
CZYTASZ
"broken promises"*.✧(lava)
FanficCole i Kai od zawsze byli dla siebie jak bracia. Tak jak reszta ninja. Gdy jednakże Cole zaczyna czuć coś więcej zamyka się w sobie i sypia mniej w nocy, gdyż zżerają go myśli ja temat bruneta. Gdy Jay zaczyna podejrzewać coś Cole momentalnie wybuch...