Siedziałam obok Matthew'a który prowadził auto, jako jedyny z nas zdał prawo jazdy więc wydawało się to dobrym pomysłem. Chociaż była to tylko wymówka bo nikomu innemu nie chciało się siedzieć za kółkiem. Po prawej siedział Charlie a dziewczyny zapakowały się na tyły bo chciały pogadać. I tak wszyscy byśmy się z przodu nie zmieścili, więc każdemu to odpowiadało. Mamy sobie dużo do wyjaśnienia, najbardziej zastanawia mnie skąd do diabła wzięli się na środku pustyni.
- Powiedziałaś im?
Spojrzałam na chłopaka. Mówi pewnie o Theodorze.
- Nie patrz tak na mnie, dobrze wiesz o co mi chodzi.
- A ty dobrze wiesz że nie mogę im powiedzieć.
- Jak nie ty, to ja to zrobię. Nie będę okłamywał przyjaciół, ale daje ci szansę żebyś się przyznała.
Wozem znów zatrzęsło, wjechaliśmy na twardszy piasek i teraz jechało się trochę płyniej.
- To nie takie proste. Izak mnie zabije jak się dowie.
- Serio się nim przejmujesz? Ja bym bardziej martwił się na twoim miejscu o Ivory.
- Dlaczego akurat o nią?
Westchnął smutno, co zwiastowało że następne słowa nie będą zbyt pocieszające.
- Theo był najlepszym przyjacielem Metiasa, brata Ivory. O szczegółach nam nigdy nie opowiadała, wiemy że umarł od wirusa i od tamtego czasu trzymała się z Theo. Znali się dość długo, prawie tyle co ja z Izakiem.
Nie wiedziałam że dziewczyna miała brata. To smutne że muszę mówić to w czasie przeszłym.
Spojrzał na mnie. Jego wyraziście zielone oczy wpatrywały się we mnie szukając odpowiedzi.
- Musisz z nią pogadać.
Na chwilę zapanowała cisza, przełknełam ślinę. Wolałabym gdyby zostało to naszą tajemnicą. Jedna rzecz mnie bardzo ciekawiła.
- Właściwie to jak Izak zachorował? Przecież go wyleczyliście.
- Najwyraźniej nie. Może substancja się... Przeterminowała? Wiem że to głupie ale jak inaczej to wyjaśnić.
- A może po prostu nie ma leku.
- Nawet tak nie mów. Po niego właśnie jedziem. - przerwał i przeczesała włosy prawą ręką a następnie kiwnął na mojego brata - Długo już choruje?
- Jakoś od trzech dni. - szczerze to już straciłam rachubę.
Znudzona spojrzałam na wyświetlacz. Nie wierze że naprawdę to widzę.
- Stój! - powiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie i gwałtownie nacisnął hamulec.
- Co?
Rozejrzał się. Nic nie zauważając zmarszcył brwi.
- Mieliśmy kierować się na północ! - zawołałam patrząc na niego. Bez żartów, straciliśmy przed to pół dnia.
- No przecież się... - spojrzał na naszą lokalizację i zastygł.
Przymknęłam oczy. Nie wierzę.
- Dobra przesadzasz, jakoś bardzo nie zboczyliśmy z trasy.
Usiosłam brwi bo wbrew temu co mówi bardzo zboczyliśmy. W dodatku robiło się ciemno a Charlie mowił że to daleko. Zatrzymał wóz i wysiadł. Co on wyprawia?
Zerknęłam na brata czy dalej śpi.
Obrócił się w stronę okna. Przez chorobę spał prawie cały dzień. Różnie to z nim bywa. Jednego dnia czuję się koszmarnie a drugiego jest pełen energii. Nie wierzę że zostawili Izaka samego, przecież on tam wykituje. Zostawiłam torbę na siedzeniu i wysiadłam. Poszłam na tył pojazdu z którego wysiadały Ivory i Harper.
CZYTASZ
Los Śmierci (autor: RoseTylia_55)
Ficção CientíficaW dystopijnym świecie siedemnastoletnia Tifania nie możnie nikomu ufać, musi zdobyć lek dla brata i przy tym uważać by nikt z „Los" jej nie złapał. Może się to wydawać łatwym zadaniem, ale plany trochę się komplikują gdy napotyka na pustkowiu grupę...