Rozdział 10

11 2 0
                                    

Siedziałam obok Matthew'a który prowadził auto, jako jedyny z nas zdał prawo jazdy więc wydawało się to dobrym pomysłem. Chociaż była to tylko wymówka bo nikomu innemu nie chciało się siedzieć za kółkiem. Po prawej siedział Charlie a dziewczyny zapakowały się na tyły bo chciały pogadać. I tak wszyscy byśmy się z przodu nie zmieścili, więc każdemu to odpowiadało. Mamy sobie dużo do wyjaśnienia, najbardziej zastanawia mnie skąd do diabła wzięli się na środku pustyni.

- Powiedziałaś im?

Spojrzałam na chłopaka. Mówi pewnie o Theodorze.

- Nie patrz tak na mnie, dobrze wiesz o co mi chodzi.

- A ty dobrze wiesz że nie mogę im powiedzieć.

- Jak nie ty, to ja to zrobię. Nie będę okłamywał przyjaciół, ale daje ci szansę żebyś się przyznała.

Wozem znów zatrzęsło, wjechaliśmy na twardszy piasek i teraz jechało się trochę płyniej.

- To nie takie proste. Izak mnie zabije jak się dowie.

- Serio się nim przejmujesz? Ja bym bardziej martwił się na twoim miejscu o Ivory.

- Dlaczego akurat o nią?

Westchnął smutno, co zwiastowało że następne słowa nie będą zbyt pocieszające.

- Theo był najlepszym przyjacielem Metiasa, brata Ivory. O szczegółach nam nigdy nie opowiadała, wiemy że umarł od wirusa i od tamtego czasu trzymała się z Theo. Znali się dość długo, prawie tyle co ja z Izakiem.

Nie wiedziałam że dziewczyna miała brata. To smutne że muszę mówić to w czasie przeszłym.

Spojrzał na mnie. Jego wyraziście zielone oczy wpatrywały się we mnie szukając odpowiedzi.

- Musisz z nią pogadać.

Na chwilę zapanowała cisza, przełknełam ślinę. Wolałabym gdyby zostało to naszą tajemnicą. Jedna rzecz mnie bardzo ciekawiła.

- Właściwie to jak Izak zachorował? Przecież go wyleczyliście.

- Najwyraźniej nie. Może substancja się... Przeterminowała? Wiem że to głupie ale jak inaczej to wyjaśnić.

- A może po prostu nie ma leku.

- Nawet tak nie mów. Po niego właśnie jedziem. - przerwał i przeczesała włosy prawą ręką a następnie kiwnął na mojego brata - Długo już choruje?

- Jakoś od trzech dni. - szczerze to już straciłam rachubę.

Znudzona spojrzałam na wyświetlacz. Nie wierze że naprawdę to widzę.

- Stój! - powiedziałam.

Chłopak spojrzał na mnie i gwałtownie nacisnął hamulec.

- Co?

Rozejrzał się. Nic nie zauważając zmarszcył brwi.

- Mieliśmy kierować się na północ! - zawołałam patrząc na niego. Bez żartów, straciliśmy przed to pół dnia.

- No przecież się... - spojrzał na naszą lokalizację i zastygł.

Przymknęłam oczy. Nie wierzę.

- Dobra przesadzasz, jakoś bardzo nie zboczyliśmy z trasy.

Usiosłam brwi bo wbrew temu co mówi bardzo zboczyliśmy. W dodatku robiło się ciemno a Charlie mowił że to daleko. Zatrzymał wóz i wysiadł. Co on wyprawia?

Zerknęłam na brata czy dalej śpi.

Obrócił się w stronę okna. Przez chorobę spał prawie cały dzień. Różnie to z nim bywa. Jednego dnia czuję się koszmarnie a drugiego jest pełen energii. Nie wierzę że zostawili Izaka samego, przecież on tam wykituje. Zostawiłam torbę na siedzeniu i wysiadłam. Poszłam na tył pojazdu z którego wysiadały Ivory i Harper.

Los Śmierci (autor: RoseTylia_55)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz