Rozdział 26

4 0 0
                                    

Rano gdy wstałam wszystko było w normie. Światła były włączone, a w kuchni jak co ranek siedziała Ivory. Zawsze wstaje pierwsza, chodź wydaje mi się że dziś i tak długo spała. Może później się położyła. Przyszła też Harper, włosy związała w kucyka. Usiadła przy stole obok Ivory i podkradła jej parę orzeszków z miski. Potem uśmiechnęła się wypychając sobie nimi usta po brzegi.

- Hej, jak się spało? - zagadnęła do niej mimochodem Ivory.

Harper wzruszyła ramionami, i sięgnęła po szklankę, ale okazała się pusta więc dziewczyna wstała by nalać sobie wody. Spojrzałam na chwilę na Ivory, wtedy usłyszałam trzask i przeniosłam wzrok na Harper która upuściła szklankę i osunęła się na podłogę. Gwałtownie wstałam. Ivory spróbowała ją złapać i podtrzymać, ale ciało dziewczyny już leżało pośród kawałków szkła.

- Harper! - Ivory niespokojnie potrząsała dziewczyną.

Szybko podeszłam do nich. Harper była nieprzytomna. Przyłożyłam dwa palce by zmierzyć brunetce tętno chcąc się upewnić że to nic poważnego. Minęło parę sekund i nic nie poczułam.

Przeniosłam spanikowany wzrok na rudowłosą. Ta spojrzała na mnie z lekko rozchylonymi ustami.

- Czy ona...?

Spróbowałam znów. Kolejne parę sekund aż nagle poczułam pod skórą lekkie drganie. Czułam wolny puls. Zbyt wolny, jednak odetchnęłam z ulgą. Pokręciłam głową krzyżując nogi i opierając się rękami za plecami. Ivory wstała, rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Co to było?

Patrzyłam na twarz brunetki. Przypomniały mi się wszystkie wydażenia z wczoraj. Zastanawiam się czy to nie jest może że sobą jakoś powiązane?

- Czy zdażyło jej się to wcześniej?

Gdyby nie to co Matthew powiedział mi dzisiejszej nocy, zapewne bym myślała że to zwykłe omdlenie. Chodź było zbyt nagłe, wydawało mi się że dziewczyna dobrze się czuła.

- Nie sądzę.

Zaczynam się coraz bardziej niepokoić. Czy ktoś chciał zrobić krzywdę Harper? Jeszcze potrafię zrozumieć wyłączenie zasilania, ale, otrucie jej? Otrucie. Ta myśl pojawiła się nagle w mojej głowie i wydawała się mieć najwięcej sensu. Harper mogła zostać otruta. Wstałam. W ten sposób zmniejsza nam się lista podejrzanych. Co prawda nie sądzę by ktokolwiek z nas mógł zrobić coś takiego. Jednak Izak to jej brat i nie uwierzę że to mógł być on. Nie ryzykował by jej życia chodźby nie wiem jaka była stawka. Dalej trzymam się nadziei, że może jednak ktoś się tu ukrywa. Nie chcę się dowiedzieć że to któreś z moich znajomych jest odpowiedzialne za to wszystko.

- Trzeba posprzątać szkło - rzuciła Ivory i udała się w stronę korytarza zapewne po zmiotkę.

Jeszcze raz zmierzyłam dziewczynie puls. Usiadłam z powrotem przy stole, odsunęłam sobie krzesło by lepiej widzieć Harper. Sięgnęłam do miski po orzechy. Wtedy się zawahałam. Moja ręka zawisła nad miską, ale nie byłam do końca pewna czemu. Miałam jakieś dziwne przeczucie że to właśnie te orzechy mogą być zatrute. I to właśnie przez nie Harper straciła przytomność. Ale przecież Ivory też je jadła, a jej nic się nie stało. To tylko moje głupie myśli. Jednak zostawiłam miskę. Moje spojrzenie prześlizgnęło się po Harper.

Matthew wszedł do kuchni i stanął jak wryty na widok ciała leżącego bezwiednie na podłodze. Już miałam otwierać usta aby coś powiedzieć, ale wtedy usłyszałam jak Chris woła nas pośpiesznie. Odwróciliśmy się i pobiegliśmy w tamtą stronę. Nie chciałam zostawiać Harper samej, ale ten krzyk brzmiał zbyt poważnie. Po drodze minęliśmy Charliego.

- Co się dzieje? - zapytał pocierając zaspane oczy.

Poszedł szybko za nami, lekko zmieszany nie wiedząc do końca co ma robić. Pewnie dopiero co wstał. Gdy całą trojką dotarliśmy na miejsce Theodor, Izak i tata już tam byli. A ja poczułam jak kręci mi się w głowie od widoku który zobaczyłam. Faliste włosy rozlane po podłodze i bladą twarz dziewczyny. Nawet gdy uciekaliśmy od Los nie czułam takiego lęku jak teraz. To był moment w którym zaczęłam bać się o swoje życie.

- Nagle zemdlała - odezwał się Theodor.

W ręku trzymała zmiotkę. Byliśmy w korytarzy przed drzwiami do małego magazynu.

- Harper tak samo - powiedziałam.

Wszyscy przenieśli na mnie wzrok, aż poczułam się winna.

- To prawda, widziałem ją przed chwilą w kuchni - oznajmił Matt.

Zaczął panować zamęt, w korytarzu zrobiło się ciasno, każdy próbował pomóc Ivory. Izak pytał co się stało z Harper, tata mówił coś o tym że trzeba sprawdzić ciśnienie w bunkrze. A ja zgarnęłam zmiotkę i oddaliłam się od nich idąc z powrotem do kuchni. Matthew i Charlie poszli ze mną. Harper się ocknęła i siedziała na ziemi opierając się plecami o szafki. Charlie kucnął przy niej i podał jej wodę. Zaczęłam zbierać szkło.

- Jak się czujesz? - zapytałam.

- Lepiej - odparła chicho, ale jej wzrok był rozmyty.

- Musisz odpocząć, odprowadze cię do pokoju - powiedział Charlie.

Charlie odprowadził Harper która nie mogła iść o własnych siłach. Wogóle nie powinna wstawać, ale przecież nie może leżeć w kuchni na podłodze. Gdy sprzątnęłam całe szkło, znów usiedliśmy przy stole.

- To nie była Ivory - powiedziałam do Matthew'a.

To nie ona wyłączyła światło. Ten kto to zrobił jest też odpowiedzialny za dzisiejsze akcje. Matthew kiwnął głową zgadzając się z tym, a następnie siegnął po orzeszki. Odruchowo pacnęłam go w rękę.

- Ej, nie jadłem jeszcze śniadania.

- Te orzechy... Myślę że przez nie dziewczyny zemdlały.

Zmarszcył brwi.

-Skąd takie przypuszczenie?

- Obydwie je jadły, a chwilę po tym jak Harper wpakowała sobie ich całą garść natychmiast upadła. Wcześniej czuła się dobrze.

Spojrzał na jedzenie w misce i skrzywił się.

- Lepiej je wyrzucić - powiedział, i tak zrobił.

Szkoda tak zmarnowanego jedzenia. Nie rozumiem jaki ktoś ma w tym interes.

- Masz jakieś przypuszczenia? - zapytałam.

Pomyślał chwilę a potem wzruszył ramionami.

- Nie chcę nikogo oskarżać, ale myśle że Harper i Ivory możemy wykluczyć.

Też tak myślę, chociaż gdzieś z tyłu głowy mam myśl że któraś mogła zrobić to specjalnie aby zmyć z siebie podejrzenia. Czuję się okropnie oskarżając wszystkich na prawo i lewo, ale to jedyny sposób by odkryć kto za wszystkim stoi. Nie jestem detektywem, mogę się mylić w wielu kwestiach.

Gdy Matthew wyjął z lodówki jakąś owocową konserwę do kuchni weszli tata i Chris.

- Gdzie jest Izak i Theo? - zapytałam.

Tata oparł się o blat stołu.

- Theo został z Ivory, a Izak poszedł z Charlim i tą niską brunetką.

Wywróciłam oczami i się uśmiechnęłam. Harper wcale nie jest taka niska a tata cały czas nie może zapamiętać jej imienia, co czasami mnie bawi.

- Tu się dzieją dziwne rzeczy, nie sądzicie? - powiedział Chris.

Poczułam rosnące napięcie.

Los Śmierci (autor: RoseTylia_55)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz