Las

15 2 0
                                    

Był ciepły wieczór i zachodzące słońce. Ostanie myśli na temat Cloe i jej gróźb, nie dawały mi spokoju. Wpatrywałam się w zachodzące słońce, poczułam lekki, ale ciepły ucisk na moich biodrach. Był to Will, przytulający mnie od tyłu.
- Wszystko w porządku? — Wyszeptał mi do ucha.
- Tak, idę na spacer. — Opuściłam balkon i kierowałam się w stronę drzwi.
- Iść z tobą? — Powiedział Will, który stał za mną.
- Nie, chcę trochę pobyć sama.
- Rozumiem, tylko nie chodź za długo i nie wchodź do lasu. — Mówiąc to, pocałował mnie delikatnie w czoło na znak pożegnania.
Zeszłam na dół i w salonie zauważyłam mojego tatę. Podeszłam do niego, żeby powiedzieć gdzie idę.
- Tato, idę się przejść. — Zaczęłam.
- Z Arią? Czy z Willem?
- Sama. — Dodałam niepewnie.
- Córeczko, nie chcę żebyś chodziła sama kiedy jest już ciemno. — Szybko powiedział zmartwiony.
- Wiem, ale będę uważać, za 20 minut wrócę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie wiedziałam gdzie idę, szłam przed siebie. Moje chodzenie zaprowadziło mnie do wejścia do lasu. Od razu zawróciłam, wiedziałam że nie mogę tam wchodzić, tata i Will by się wkurzyli gdybym tam poszła. Jednak coś mnie podkusiło żeby wejść do lasu, natychmiast zawróciłam. W lesie było cicho i ciemno, klimat był jak z horroru. Szłam wzdłuż ścieżki i zastanawiałam się czemu tu weszłam. Cholernie się bałam, kto wie co kryło się w tym lesie. Nagle usłyszałam czyjeś kroki za sobą, szybko się odwróciłam i dalej nie pamiętam co się stało. Po paru minutach obudziłam się przywiązana do drzewa, natychmiast zaczęłam krzyczeć.
- Nikt cię nie usłyszy. — Powiedział to już znany mi głos.
- Cloe?! To twoja sprawka?!
- Tak. — Cloe była z sobie dumna, podeszła do mnie i z triumfem na twarzy patrzyła na mnie.
- Czemu to zrobiłaś? — Zapytałam zdziwiona.
- Głupio się pytasz, miałaś się odwalić od Willa, a ty tego nie zrobiłaś.
- Nie moja wina że on mnie kocha... — Zaczęłam niepewnie, bo w sumie nie wiedziałam czy on mnie kochał. Nie wiedziałam nic o jego uczuciach do mnie.
- Kocha cię? Zabawne! Myślisz że jak przytuli cię pary razy, da buziaczka, obroni cię to od razu jest w tobie zakochany?
- Dla niego to nic, on tak robi z każdą naiwą laską. — Dodała dziewczyna po sekundzie.
- Co chcesz ze mną zrobić?
- Jak to co? Zabić, muszę się ciebie pozbyć. Jesteś moją konkurencją i przeszkodą do celu.
- Kurwa Cloe, jest tylu przystojnych chłopaków w szkole, dlaczego uwzięłaś się na niego?
- Bo jest bogaty, to chyba oczywiste. — Odpowiedziała zadowolona.
- Czyli...
- Przystań już gadać! — Cloe wymierzyła we mnie pistoletem.
- Cloe nie myślisz trzeźwo, odłóż to.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Zamknij się! — Krzyknęła strzelając w moją rękę. Ona miała wszystko zaplanowane, chciała mnie zabić pomału, żebym czuła ból. Po minucie dostałam kolejny strzał. Byłam cała zakrwawiona, kręciło mi się w głowie, a przed oczami miałam mroczki. Cloe podchodziła do mnie pomału celując pistoletem. Celowała mi prosto w serce, już miała mnie postrzelić, ale zraniła kogoś innego. Jak zauważam w kogo strzeliła od razu zaczęła krzyczeć z histerią. Udało mi się uwolnić i szybko podbiegłam do rannej osoby.
- KURWA WILL!!! PROSZĘ CIĘ!!! OBUDŹ SIĘ!!! — Krzyczałam cała zapłakana, zapomniałam o tym że też byłam postrzelona. W tej chwili liczył się tylko on.
- Rosie, ty moja mała dziewczynko... — Ledwo to powiedział, mówiąc to wyciągnął delikatnie rękę i położył ją na moim policzku i wytarł łzy.
Szybko odnalazłam telefon w torbie i zadzwoniła na pogotowie, Cloe już nie było, uciekła.
- Will wytrzymaj, karetka będzie za 5 minut, wytrzymaj proszę, nie mogę cię stracić!
Chłopak spojrzał na mnie, miał lekko zmrużone oczy. Wyciągnął ręce w moją stronę i delikatnie mnie pochylił do siebie i pocałował. Po pocałunku jego oczy były zamknięte. Ten widok mnie przerażał, Will umierał...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się w sali szpitalnej, obok mnie siedział mój ojciec. Było wykończony, jego twarz była spuchnięta od łez. Gdy tylko zauważył że otworzyłam oczy od razu mnie przytulił.
- Tato, przepraszam to moja wina.
- Ciiii, już spokojnie. — Powiedział mój tata, próbując mnie uspokoić.
- Miałam nie iść do tego lasu...
- Już spokojnie, nie jestem zły na ciebie.
- A teraz Will... — Kontynuowałam, nagle mój tata zamilkł.
- Właśnie tato co z nim!?
- Wiesz dostał prosto w serce, kulka wleciała głęboko i to bardzo...
- Co to znaczy? — Nie mogłam dopuścić myśli że on mógł umrzeć.
- Will może tego... nie przeżyć.
- Nie! — Wydarłam się na całą salę, czułam jak całe szczęście ze mnie odchodzi. Osoba, którą kochała mogła umrzeć, ostatni raz czułam taki ból kiedy umierała moja mama. On musi żyć, bez niego nie dam rady. Jeszcze nie powiedziałam mu że go kocham.

Miłość z przymusu czy prawdziwa (Nienawiść czy Miłość)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz