25.Osiągnął to

169 5 7
                                    

-Cześć! Pedri? - Głos Fera i otwarcie drzwi do domu przerwały scene, w której się znajdowali.

„Jestem przeklęty" – mruknął Pablo, przecierając twarz dłońmi, podczas gdy Pedri oparł czoło na brzuchu i wybuchnął cichym śmiechem. „Nie mogę w to uwierzyć".

-Pedri? – krzyknął ponownie jego brat z dołu, odsuwając Pedriego od Sewilliana z westchnieniem.

-Chwila! – krzyknął, żeby Fer nie poszedł na górę i nie zobaczył ich w takim stanie. Spojrzał na Pabla, który wydawał się spanikować, gdy zdał sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znaleźli.

-Kurwa, kurwa - powiedział cicho Pablo, siadając na łóżku i na wszelki wypadek zakrywając się prześcieradłem, a jego erekcja nagle opadła z szoku.

„Spokojnie, on nie przyjdzie" – zapewnił Pedri, przeklinając brata za to, że przybył właśnie w tym momencie, gdy wstał z łóżka z westchnieniem.

-Nie miał przyjść w nocy? – zapytał, nerwowo patrząc na drzwi sypialni, bojąc się, że się otworzą i Fer zobaczy go nagiego w łóżku brata.

-Tak, nie wiem, tak mi powiedział - odpowiedział, sapiąc i zastanawiając się, jak wyjść z tej sytuacji, nie musząc znosić tego, że jego nieznośny brat gryzie ich za to, że ich tak przyłapał.

-Pedri – szepnął, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami i coś sobie uświadomił – Zostawiliśmy nasze ubrania w łazience.

„Jasna cholera" mruknął, również otwierając szeroko oczy i kierując się do swojej szafy, aby szybko założyć pierwsze znalezione bokserki i dres. Znów spojrzał na Pabla i zobaczył go wciąż siedzącego na łóżku z spanikowaną twarzą. - Kochanie, załóż trochę moich ubrań, a ja pójdę po rzeczy z łazienki.

-OK - Skinął kilka razy głową, zanim wstał i poszedł prosto do szafy Pedriego, czując, jak płoną go policzki - Cholera, co za szkoda.

-W porządku, to tylko Fer – powiedział, podchodząc, żeby dać mu szybkiego całusa w głowę, po czym skierował się w stronę drzwi sypialni.

-Przychodzę z Ansu i Ferranem! – krzyknął Fer z dołu – Czekamy w salonie!

-No dalej, nie zadzieraj ze mną – zaprotestował Pedri, opuszczając głowę na drzwi swojego pokoju – To musi być żart.

-Niestety, skończyło mi się już napalenie – prychnął Pablo, szukając ubrań w szafie, a Pedri nie mógł powstrzymać się od śmiechu, gdy go usłyszał. Sytuacja była surrealistyczna, inaczej nie dało się jej określić.

Szybko opuścił pokój, bojąc się, że któryś z trójki pójdzie do łazienki i zobaczy bałagan, jaki tam zostawili. Pośpiesznie zebrał wszystko i wrócił do swojego pokoju, zostawiając ubrania na podłodze i czekając na Pabla, który kończył zakładać bluzę. Marszczył brwi, patrzył w ziemię i wyglądał jak mały chłopiec, któremu właśnie odebrano zabawkę, i miał zaraz wpaść w złość. To było urocze i Pedri znów musiał się roześmiać, podchodząc bliżej, kiedy skończył się ubierać, i objął go w talii. Pablo spojrzał na niego ze smutną miną, a Pedri uśmiechnął się, po czym dał mu szybkiego całusa w usta, żeby przestał tak na niego patrzeć.

-potem dokończymy, ok? – obiecał, ściskając jego talię w swoich dłoniach i całując go ponownie, bo tylko to mógł teraz zrobić.

-Lepiej – ostrzegł, unosząc brwi i pozwalając, by umknął mu uśmiech – Dzisiaj kilka razy pozostawiłeś mnie z niedosytem.

-To nawet nie była moja wina! – Zaśmiał się, klepnął go delikatnie w tyłek i ostrożnie popychając go w stronę drzwi – Chodź, zobaczymy, czego chcą.

CAFUNE-GADRIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz