Oczy śliczne oczy Wilde

359 7 0
                                    

Mattheo Riddle

Przez sześć dni nie mogłem spać. Gdy mówię nie mogłem to nie mogłem. Dzisiaj mija tydzień odkąd kazałem Liv odsunąć się ode mnie. To dla jej dobra. I dla mojego.
Nie chciałem, żeby stała się jej krzywda jaka stanie się mi. Dobrze o tym wiedziałem. Voldemort milczał. Wiedziałem że to cisza przed burzą.

Wchodząc na Eliksiry zobaczyłem ją. Siedziała z swoją koleżanką Eve. Lily. Kurwa Lily.

***

Kilka dni wcześniej.

    - No i co ja kurwa mam z tobą zrobić? - spojrzałem na dziewczynę leżąca wciąż na dywanie. Olivia odeszła. Zostawiła mnie z nią. Bolało mnie serce poprostu kuło. Tak jakby ktoś mnie tam dźgał.

Nie mogłem tak stać i patrzyć się na słup lodu. Wycofałem zaklęcie. Lily wstała i poparzyła się na mnie. Przewróciłem oczami. Co za jebana dziwka.

   - Co mi zrobiłeś?! - wykrzyczała z pretensjami. Popatrzyła na pusty pokój wspólny. Kąciki ust lekko mi drgnęły. - Gdzie są wszyscy? - Zaczynała się bać.

   - Zabiłem ich - jej oczy zrobiły się jak jeden jebany Galeon. - Żartuje czarna grzecznie śpią w pokojach. - odetchnęła z ulgą.

   - To znaczy, że jesteśmy sami? - nie kurwa duchy nam towarzyszą. Zaczęła delikatnie stawiać kroki w moją stronę.

   - Pojebało cię nie będę się z tobą ruchał - znów wywróciłem oczami. Jaka ona była trudna. - Co chcesz za milczenie. - Przetarłem ręką oczy. To nie idzie w dobrym kierunku.

   - Ciebie.

   - Pojebało cię

   - To wszystkim powiem jak całujesz się z Olivią - Nie teraz. Sam im powiem ale nie teraz. Nie jak on żyje.

   - Czekaj. - sam nie wiedziałem na co się godzę. - Nie wiem możemy pobyć razem ale nie teraz.

   - Jak to nie teraz. - jaka ona jest zjebana.

   - Nie wiem może hm. 1 grudnia? - co ja odpierdalam. Dziewczynie zaświeciły się oczy. - Tylko kurwa zostaw Liv w spokoju. - Nie odpowiadała mi. Wkurwiała mnie. - Zrozumiałaś?

  - Tak.

***

Teraz

Jebany pierwszy grudzień był dzisiaj. Byłem przerażony. Spojrzałem na Lily siedząca przy biurku. Muszę z nią siąść. Na dodatek Wilde siedziała tuż obok mnie. Japierdole w co ja się wpakowałem. Przetarłem oczy dłonią i ruszyłem w kierunku ławki.

   - Cześć. - Siadłem pochylając się do tyłu. Nie zwracałem na dziewczynę jakiejś uwagi. Chciałem żeby ona się spojrzała. Dlaczego tego nie robiła. Błagałem o to żeby zobaczyć jej śliczne oczy. Oczy śliczne oczy Wilde były dla mnie takie jak dla niej gwiazdy.

   - Cześć kochanie - Lily nachyliła się i dała mi buziaka w policzek. Kurwa. Mać. Przecież jesteśmy razem. Spojrzałem na nią. Chciałem być miły. Ten związek będzie trwał trzy dni. Jak się nie zabije.

    - Tak przy wszystkich? - błagałem żeby tylko Liv tego nie zauważyła. W głowie bębniły mi jej słowa. "Nie zatrzymam uczucia Mattheo jedynie w moim sercu pojawi się pustka". Lubiła mnie.

   - Oh przepraszam nie wiedziałam, że nie chcesz przy wszystkich. - złapała moja rękę i przyciągnąła do siebie. Udawałem że to Wilde siedzi przede mną i do mnie mówi. Mogłem tylko pomarzyć.

   - Nic nie szkodzi. - dobrze że Snape wszedł do sali bo chyba bym jebnął.


Lekcje minęły szybko. Starałem się unikać dziewczynę ale nie mogłem. Lepiła się do mnie jak mucha. Co gorsza zasłaniała mi Wilde. Dosłownie pilnowała żebym na nią nie patrzył. A ja chciałem tak bardzo ją zobaczyć. Nie wiem kiedy znalazłem się w pokoju wspólnym. I nie wiem jak do chuja Lily siedziała na moich kolanach. Musiałem się na to godzić. Na jej rękach znajdowało się moje życie. W Slytherinie roiło się od donosicieli ojca. Jeden zły ruch i nie żyje.

    - Lily. Kolana mi drętwieją siedzisz na nich od 30 minut. - najgorsze było to, że wiedziałem, że muszę się z nią przespać.

   - Może przeniesiemy się do twojej sypialni? - Przegryzła dolną wargę. Nie podobała mi się. Nie dorównywała Olivii w niczym. Kiedy wstała złapałem ją za rękę i zaprowadziłem na górę.

Do niczego nie doszło. Nie mogłem. Nawet mi nie stanął.

    - Co jest?! - jej głos irytował mnie tak bardzo że miałem ochotę ją uderzyć. Stała w pełni ubrana tak jak ja. Miałem moja koszulę moje spodnie, pasek, fajki w kieszeni. Wszytko było pod kontrolą.

   - Słuchaj.. Ja nie mogę i pierdol wszystkim, że całuje się z Wilde mam to gdzieś. Nie czuję nic do ciebie Lily. Zrozum. - dziewczyna zaczęła dramatycznie płakać. - Ej ja poprostu..

   - Zostaw! - nagle w jej ręce znalazł się kawałek wazonu którego rozbiła. - Nie dotykaj mnie albo się zabije! - przystawiła go sobie pod szyję. Co za suka.


   - Nie chcesz tego robić. - Nie wiedziałem co mam mówić albo robić. Uniosłem ręce lekko do góry żeby pokazać, że nie jestem wrogiem.

   - Zostaw mnie! - drzwi otworzyły się a przez nie weszła Olivia. Moje wybawienie. Nie była sama. Za nią wszedł profesorek Snape a za nim Drops. Moje oczy jedynie skupiały się na ślicznych oczach brunetki, które również na mnie patrzyły. Byłem wdzięczny, że tu jest.

Mogę umierać jedynie wiedząc, że ona też mnie kocha.









***

Misie! Dziękuję ślicznie za tak dobry odbiór poprzednich rozdziałów! Lily trochę namieszała a może to dopiero początek? Piszcie jak wam się podoba. Miłego dnia, nocy, popołudnia, wieczoru lub cokolwiek! I oczywiście miłego czytania!











  


  

 

  

THE SMELL OF CIGARETTES  || Mattheo Riddle ||   1️⃣8️⃣+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz