___________________________________________
Olivia Wilde
Po obudzeniu się Mattheo nie było już w zimnym pokoju. Wszyscy spali. Spojrzałam na zegarek, wskazywał szósta trzydzieści. Co robił Mattheo Riddle o tak wczesnej godzinie na nogach? Zabrałam moje walające się na podłodze ubrania. Musiałam się w coś ubrać. Poranek świąteczny wciąż spędzaliśmy u pani Nott.
Zeszłam na dół nie patrząc na to jak wyglądam spinając włosy klamrą. Na dole zamarłam.
Mattheo stał z pięknymi czerwonymi różami było ich może z pięćdziesiąt?! W drugiej ręce trzymał malutkiego misia. Uśmiechał się do mnie. Zasłoniłam twarz dłońmi.
- Wesołych świąt kochanie. - wyszczerzył swoje proste białe zęby. Matko. Powolnym krokiem podeszłam do chłopaka. Wręczył mi bukiet. Był dosyć ciężki. Misia dalej trzymał.
- Gdzie ja to przechowam? - spojrzałam na niego szczęśliwa. - Matko, Matty dziękuję. - Wychyliłam głowę po buziaka którego szybko dostałam. W jego smaku wyczułam słodką czekoladę. No tak czekolada na śniadanie to super pomysł przecież. Wywróciłam oczami.
- Byłem głodny. - Wziął misia w ręce i schował za nim twarz. - To nie Mattheo zjadł czekoladę to ja! Pan Złowrogi! - zaśmiałam się.
- Pan Złowrogi? Przecież to najsłodszy miś jaki widziałam. - Wzięłam misia w wolną rękę próbując przytrzymać róże w drugiej.
- Nie mów tak, on jest gangsterem. - brunet zaśmiał się.
To był najlepszy prezent gwiazdkowy jaki dostałam. On. On był najlepszym prezentem. Powtarzam się ale nie mogłam się nacieszyć jego życiem.
Nie wiedziałam jeszcze jak bardzo mu je popsuje. Nie wiedziałam co zrobię.
***
Sylwester. Wszyscy wiemy co oznacza. Tańce, głośna muzyka, fajerwerki, alkohol. Wszystko to kojarzyło mi się z sylwestrem.
W ostatniej chwili doszły do nas zaproszenia. Dokładnie do mnie Theodora i Mattheo. Jakiś uczeń z Hogwartu robił wielką imprezę. Pusty dom. Lecz trzeba było mieć maski. Chłopcy ucieszyli się niezmiernie i uzgodnili, że będą mieli je takie same.
Siedząc na fotelu w domu zauważyłam że jedna róża z mojego bukietu zwiędła. Zostało 49 innych lecz ta przykuła moja uwagę. Była największa.
Przypatrywałam się jej jeszcze chwilę. Z transu wybudził mnie dzwonek do drzwi. Mattheo Riddle zawitał pierwszy raz w moim domu.
- Ładnie tu masz, gdzie mama? - zapytał wchodząc i zdejmując buty. Uśmiechnęłam się łobuzersko. - Sami? - Wzruszyłam ramionami dalej z uśmiechem na twarzy. Mattheo przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować.
- Nie, nie sami. - Usłyszałam głos Theodora za nami. Riddle zirytowany popatrzył na Notta. Ja odchylając głowę również to zrobiłam.
- A ty kurwa zawsze punktualny. - chłopak wypuścił mnie z objęć aby podnieść torbę która upuścił na podłogę.
- Co tam masz? - spytałam zaciekawiona wyciągając szyję.
- Maski. - Mattheo uśmiechnął się. Wyjął dwie czarne zwykle maski na oczy dla siebie i Theodora i jedna śliczna różowa maskę dla mnie.
Była wyklejona różowymi kryształkami dlatego się świeciła. Nie była mocno różowa, poprostu miała taki poblask. Na imprezę miałam uszykowaną blado różową sukienkę więc ta idealnie pasowała.
CZYTASZ
THE SMELL OF CIGARETTES || Mattheo Riddle || 1️⃣8️⃣+
Roman pour Adolescents"Nienawidzę cię od początku twojej głowy i tych głupich czarnych włosów do końca stóp - Mattheo pocałował mnie mocniej trzymając moje ręce swoimi trzęsącymi"