Dlaczego?

694 9 0
                                    

Mattheo Riddle

Nie chciałem tu być. Tak bardzo nie chciałem się tu znajdować. Właśnie przekraczałem próg rezydencji ojca. Nie chciałem tu być. Wszedłem do wielkiego salonu w którym siedział i czekał na mnie w swoim wielkim fotelu.

    - Mattheo synu - spojrzał na mnie z planami w oczach. Wskazał ręką na stołek znajdujący się tuż obok niego. Nic mi nie pozostało tylko tam usiąść.

   - Dlaczego tu jestem? - nie chciałem brzmieć jak "bezczelny gówniarz". Nie wiem czy mi się to udało.

  
   - Słyszałem, że pewna dziewczyna nazwała cię okropnym nieprawdaż? - kurwa mać.

   - Tak ale..

   - Nie przerywaj mi chłopcze. Jeśli chcesz mieć jakieś stanowisko w tej szkole nie możesz na coś takiego pozwolić. Daj jej ostrzeżenie. Skrzywdź ją. Tak żeby pamiętała kim jesteś zrozumiałeś? - głowę miałem spuszczoną. Myślałem. Przecież już dałem jej ostrzeżenie. Olivia była nie do zniesienia ale żeby ją krzywdzić? Nie potrafiłem. Z moich myśli wyrwał mnie trzask laski ojca o podłogę. Podskoczyłem w miejscu - Zrozumiałeś Mattheo?

   - Zrozumiałem.

***

Od rozmowy minęły trzy godziny. Wróciłem na sam środek imprezy w zamku. Musiałem się zastanowić. Czy napewno chciałem to robić? Zabrałem jakiemuś typowi ognistą z rąk.

   - Ej gościu - spojrzał się na mnie i jego mina zrzedła. Lubiłem to. Wiedziałem że dalej mam pozycję. Nie pozwolę jej sobie zniszczyć.

   - Co? - usta rozciągnęły mi się w uśmiechu kiedy zobaczyłem jego przestraszone oczy. Zaśmiałem sie krótko i poszedłem w swoje miejsce.

Plan był prosty - obserwuję Olivię Wilde. Może i nie chce jej skrzywdzić ale co jesli ojciec ma rację? Jesli stracę pozycję w szkole moje blizny będą widoczne. Znów się zamyśliłem. Nie zauważyłem kiedy Wilde weszła do pokoju wspólnego. Miała na sobie czarną sukienkę. A te brązowe włosy.. Lśniące i proste. Dzięki mnie. Wtedy wziąłem pierwszy łyk ognistej.

Nie wierzyłem co ja robię. Patrzyłem się jak Olivia tańczy na parkiecie w rytm piosenek. Nie mogłem przestać patrzeć. Skrzywdź ją Mattheo. Ale czy potrafiłem to zrobić? Butelką ognistej była do połowy pusta. Straciłem Olivię z punktu widzenia lecz szybko do niego wróciła. Usiadła obok mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć.

   - Nieźle wywijałaś na parkiecie Wilde - zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie spod długich rzęs. Dopiero teraz zauważyłem jej detale. Czułem jak serce zaczyna mi szybciej bić. Spojrzała na moją butelkę ognistej. Zacznie mi prawić kazania? Nie jest moją matką.

    - Pijesz sam? - wiedziałem kurwa. Spuściłem wzrok na butelkę. Muszę ją dokończyć. Na trzeźwo nie przeżyje.

  
   - Co cię to obchodzi - nie wiem po co się wtrącała. Mogła przecież wstać i odejść. Niszczyła mi nerwy. Przypomniało mi się, że już jej coś zrobiłem. Popatrzyłem na jej nadgarstki. Ja pierdole. Były całe czerwone. Gdyby tylko ojciec mógł to zobaczyć. - boli cię to? - chciałem wiedzieć. Mogłem się wymigać od dania jej większej kary. Nie chciałem być jak on. Czułem, że taki się staję.

    - Cholernie, dzięki - usta wykrzywiły jej się w grymasie. Nie wiem czy miało mnie to zaboleć? Nic nie czułem. Może to przez ognistą?

Nie Mattheo to nie przez ognistą.

Między nami powstała niezręczna cisza. Mogła teraz wstać i sobie pójść a jednak siedziała. Długo myślałem co mam powiedzieć.

    - Zerwałem z rudą.
  
   - Masz na myśli Eve?

   - Ma na imię Eve? - nie obchodziło mnie jak mają na imię laski z którymi łączy mnie tylko łóżko. Nagle Wilde się zaśmiała. W jej głosie było coś magicznego. Ironia. Znajdujemy się w najbardziej magicznym miejscu na świecie. Chciałem ją ostrzec lub cokolwiek powiedzieć ale zabrała ją koleżanka. Powoli odpływałem.


****

Gdzie ona jest? Przecież przed chwilą tu była. Moje myśli biegały wokół Olivii. Wyszła sama minutę temu. To jest mój czas. Teraz albo nigdy. Przez wypity alkohol świat wirował ale dalej szedłem przed siebie. Zdążyłem się potknąć i wywalić pięć razy. Wreszcie znalazłem się na świeżym powietrzu. Spojrzałem w lewo i w prawo. Nie było jej. A może jednak była? Siedziała tuż obok bijącej wierzby. Chwiejnym krokiem zbliżyłem się na bezpieczną odległość. Gdzie jest moja różdżka? Wreszcie wyjąłem przedmiot z kieszeni i wycelowałem w Wilde. No dalej Mattheo umiesz. Ręką trzęsła mi się niewyobrażalnie mocno. Teraz Mattheo. Nie potrafiłem. Sykłem z bezradności a rękę opuściłem. Złamałem różdżkę z złości i rzuciłem ją w głąb krzaków.

    - Szukasz wilka w lesie? - mogłem uciec, mogłem zrobić tak dużo a postanowiłem się odezwać. Więcej nie pamiętam. Odpłynąłem.







  

THE SMELL OF CIGARETTES  || Mattheo Riddle ||   1️⃣8️⃣+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz