Olivia Wilde
Nie pamiętałam w jaki sposób znalazłam się w skrzydle szpitalnym. Pamiętałam każda okropną rzecz jaką zrobił mi Draco Malfoy. Każde "Crucio" każde jebane pchnięcie i jego obrzydliwe sapanie. Brzydził mnie. W skrzydle leżałam już 3 dni. Była sobota. Martina i Eve przychodziły do mnie codziennie. Lily nie przyszła ani razu. Tak samo dzisiaj. Moja twarz rozpromieniła się kiedy zobaczyłam przyjaciółki. Powiedziałam im wszystko co do joty. Nie wiedziałam czy Dyrektor wie. Pewnie nie wiedział. Lepiej żeby tak narazie zostało.
- Dzień dorby gwiazdko - Martina zarzuciła swoje blond włosy do tyłu i przytuliła mnie dwoma rękami. - Jak się czujesz? - usiadła na jednym z stołków które tutaj przyniesły.
- Lepiej, ale jak sobie przypomnę. - oczy zaszły mi łzami. Było mi cholernie przykro. Nie posłuchałam Mattheo. Ostrzegał mnie. Nagle zauważyłam, że Eve chowa coś za plecami - Hej, co ty tam chowasz - otarłam oczy z napływających łez i spojrzałam przenikliwym wzrokiem na przyjaciółkę.- Niespodzianka! - Eve zza pleców wyjęła piękny bukiet blado różowych piwoni - Ale to znalazłam przed drzwiami dormitorium więc wzięłam do ciebie! - Podała mi kwiaty w które się wtuliłam. Nigdy w życiu nie widziałam takich pięknych kwiatów.
- Liv tam jest karteczka - blondynka pokazała na miejsce w którym faktycznie znajdowała się mała różowa karteczka. Wyjęłam ją i otworzyłam. Nie wiem dlaczego uśmiech wpadł mi na twarz kiedy przeczytałam liścik.
- Nie jestem wrogiem.
Przyjaciółki zaglądały mi przez ramię aby zobaczyć co jest tam napisane. W końcu dorwały się do niej.
- Nie jestem wrogiem? - Eve założyła rude pasemko włosów za ucho.
- Może i nie jest. - uśmiechnęłam się. Te kwiaty i liścik dały mi zapomnieć o smutnej rzeczywistości. Mattheo dał mi o niej zapomnieć. Nie postrzegałam już go jako osobę okropną. Może i był wkurzający ale widziałam jak stara się przy Amy z tego co opowiadała mi Marti. Był całkiem uroczy z zawiniątkiem na korytarzu szkolnym. Projekt kończył się w poniedziałek a on jako samotny ojciec radził sobie świetnie. Do sali weszła Pani Pomfrey aby dać mi dawkę leku. Jutro będę wolna.
***
Jutro nastało. Dzisiaj było jutrem. Leżałam na łóżku w ukochanym dormitorium i rozciągnęłam się leniwie. Moje obijanie przerwało pukanie do drzwi.
- Matko - wstałam i powlekłam się do wejścia. Otworzyłam je żeby zobaczyć Mattheo z małym ślimaczkiem na rękach. - O MATKO! - zaprosiłam go do pokoju. To było bardzo dziwne uczucie. Nie czułam się jakby miał zaraz rzucić mną o podłogę i zacząć gwałcić. Dał mi zapomnieć.
- Wykluła się dziesięć minut temu. - popatrzył na małą Amy. - nie wiem co zrobić. - musiała być wcześniakiem.
- Hm. Musimy iść do pani Sprout to napewno. Daj mi chwilkę. - Kiwnął głową. Chyba nie zrozumiał że ma wyjść i poczekać. Chciałam się przebrać z piżamy na coś cieplejszego - Riddle. Spadaj.
- A już sorry - obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi. Szybko przebrałam się w dresy i rozpuściłam włosy. Nie musiałam ich czesać bo były proste. Wyszłam z pokoju. Mattheo stał przed nim i lekko głaskał ślimaka po główce. Uśmiechnął się kiedy usłyszał że ta mruczy.
- Już jestem - nie chciałam przerywać mu jego małej chwili. Kiedy mnie zobaczył przybrał sztywny wyraz twarzy.
Szliśmy w ciszy do pokoju pani Sprout. W kompletnej ciszy. Niekiedy poczułam na sobie wzrok Mattheo. Nie będę kłamać ja też na niego zerkałam. Brunet miał na sobie zwykle czarne dresy z biała koszulka. Włosy miał trochę roztrzepane jakby dopiero wstał. Ciekawe jak tam jego relacja z Malfoyem.
- Wilde - zaczął nagle w połowie drogi.
- Hm? - spojrzałam się na niego. Mogłam jedynie zauważyć jego idealny profil boczny. Cholera Liv nie patrz się tak długo.- Jak się czujesz? - nie spodziewałam się tego. A może się spodziewałam? Wysłał mi kwiaty. Napisał że nie jest wrogiem. Może się martwił?
- Znacznie lepiej, ale wiesz nie zdołam z siebie zmyć tego brudu - poczułam gule w gardle i łzy w oczach. Nie chciałam przy nim płakać. - Nienawidzę lochów.
- Jak cię tam znalazłem, Japierdole, wyglądałaś jak trup. Cała blada.. - Mattheo Riddle mnie znalazł w lochu i przyniósł do skrzydła szpitalnego? Nie wierzyłam w to co słyszę.
- Dziękuję Mattheo. - uśmiechnęłam sie i wtedy pierwszy raz się na mnie spojrzał. Wzrok miał spokojny. Usta lekko drgały tak jakby chciały sformować uśmiech ale nie mogły. Pociągnął raz nosem. Był przeziębiony. Miał wory pod oczami. Wygadał smutno.
Nie mogłam dłużej się przyglądać ponieważ dotarliśmy do pokoju profesorki. Miło nas przyjęła i wstawiła wysoką ocenę za projekt i odebranie porodu. Wychodząc z jej pokoju usta Mattheo wyglądały jakby pragnęły pocałunku. Ręce mi drżały.
- No - Staliśmy nie wiadomo czemu bardzo blisko siebie. Mogłam wyczuć jego oddech. Nawet nie pamiętam kiedy jego usta połączyły się z moimi. Całował mnie delikatnie tak żeby nie zrobić mi większej krzywdy. Każde miejsce mojego ciała które dotknął przyjemnie piekło. Poczułam za plecami ścianę. Mattheo dalej całował moje usta jakby pragnął tego od miesięcy. W końcu zabrakło nam tchu. Próbowałam oddychać pomiędzy pocałunkami. Nagle poczułam jego rękę pod moja bluzką. Prąd przebiegł moje ciało. Szybko się odsunęłam. Za szybko. Może i właściwa osoba ale nie właściwy czas.
- Kurwa przepraszam nie powinienem - stał metr ode mnie. Szybko oddychał po naszym zbliżeniu.
- Nie, jest okej ale poprostu - łzy zaczęły kąpać mi na powieki. - Za szybko Mattheo dopiero co Draco zgwałcił mnie na posadce lochów i torturował. Nie chodzi o ciebie chodzi o niego. Wiem że nie jesteś wrogiem Riddle. - otarłam oczy. Nie jestem beksą - Ale poprostu zrozum. - Spojrzałam na niego spod mokrych rzęs. Był w furii. Kurwa. Nie wiedział. Nikt mu nie powiedział. Plotka się nie rozzsiała.
- Co? On cię zgwałcił? - Stał dalej w bezpieczniej odległości ale zaczął robić kółka. Nie widziałam co zrobi. Nie wiedziałam, że Syn diabła stanie się aniołem.
CZYTASZ
THE SMELL OF CIGARETTES || Mattheo Riddle || 1️⃣8️⃣+
Fiksi Remaja"Nienawidzę cię od początku twojej głowy i tych głupich czarnych włosów do końca stóp - Mattheo pocałował mnie mocniej trzymając moje ręce swoimi trzęsącymi"