Prolog

812 13 1
                                    

Chwyciłem chłodną, metalową obudowę komórki, która wibrowała tak intensywnie, jakby chciała zeskoczyć z wielkiego, rzeźbionego biurka w odcieniu czarnego dębu. Miałem skończyć to co robiłem i oddzwonić, ale nie dało się jej dłużej ignorować.

- Dimmi tutto!* Co jest do cholery takie ważne, że nie może zaczekać?!

- Mamy ją szefie! Tym razem, to na pewno ona! Mam wynik DNA! To ta chłopczyca ze zdjęcia!

Nareszcie…

Moje serce zaczęło bić w przyspieszonym tempie. Za oknami zamku, na grani przepaści szalał wiatr, zapowiadając rychłe nadejście nawałnicy. Uderzał w szyby z impetem. Pogoda na zewnątrz odzwierciedlała burzę, która szalała teraz w mojej głowie. Oparłem plecy o fotel, wyjąłem z szuflady dokumenty i odpaliłem papierosa. Dym unosił się w powietrzu, tworząc wokół mnie gęsty, duszący woal. Otworzyłem teczkę do której bardzo długo nie zaglądałem. Fala ulgi zalała moje ciało, ale zaraz została zmieciona przez ciężar decyzji, którą musiałem podjąć.

Dwadzieścia. Tyle lat zajęły poszukiwania Isabell...

- Świetnie. Sfinguj jej śmierć. Ślad po niej musi zaginąć. Nie chcę, żeby ktoś jej szukał. Niech to wygląda na wypadek. Wyślij też kogoś do starszej pani, u której mieszkała i zabierz wszystkie rzeczy. Zabij, jeżeli będzie zadawała za dużo pytań.

Rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź.

W aktówce było niewiele, właściwie tylko moje i jej zdjęcia oraz wyniki badań sprzed ponad dwudziestu lat. Ale to w zupełności wystarczyło. To i wynalazki współczesnych czasów, czyli social media i sztuczna inteligencja. Jedyne, co teraz spędzało mi sen z powiek, to to, jak to rozegrać. Jak ukryć ją przed capo, a jednocześnie moim ojcem. Analizowałem jak zakomunikować mu odnalezienie Isabell miliony razy i byłem pewien jednego. Ojciec nie może dowiedzieć się, że ona żyje. To szaleniec, zabije ją bez mrugnięcia okiem...

Była żywym świadectwem hańby jego honorze. Spędził lata na bezowocnych poszukiwaniach, śledząc każdy trop, który mógł prowadzić do niej. Chciał zakończyć tę farsę jednym naciśnięciem spustu. A przedtem... Cóż, przedtem zamierzał delektować się jej cierpieniem. Vendetta na rodzinie Moretto była jego obsesją. Na szczęście los okazał się łaskawszy dla Isabell - ja znalazłem ją pierwszy, ale też nie wróżyło jej dobrze. Wychowywała się w zupełnie innym świecie, niż ten, w którym się urodziła. W świecie, gdzie nie było miejsca na przemoc i bezwzględność. Tym lepszym, bez rozlewu krwi oraz obowiązujących zasad. I nie miała pojęcia o swojej przeszłości. Jej matka zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, a ciotka zabrała sekret do grobu. Prawda była taka, że Isabella Turkowska nie miała pojęcia, kim naprawdę jest i skąd pochodzi. Ale wkrótce rodzinna tajemnica sprzed lat miała bardzo boleśnie zmienić jej życie.

Zaciągnąłem się papierosem i wybrałem numer swojego zaufanego człowieka.

- Musisz przerzucić ją do Włoch razem z innymi kobietami. Pierwszym transportem.- Wiedziałem, że to ryzykowne i nie będzie łatwo.

- Szefie, przecież wiesz, że wtedy nie będę w stanie jej chronić!

- Chyba nie chcesz mnie zdenerwować?- zapytałem bardzo powoli. Rzadko okazywałem emocje. Taka branża. Stalowe nerwy były moim znakiem rozpoznawczym. Można było pomyśleć, że jestem socjopatą, gdyby nie to, że potrafiłem wpaść w prawdziwą furię, kiedy miałem ku temu powód.- Załatw to tak, żeby się nie zorientował. Dostarczcie je na tę opuszczoną posesję z kamiennym domem. Potem muszą trafić tutaj. Ogarnij to.

Rzuciłem telefon na stół i spojrzałem za okno. Pogoda w górach zmieniała się jak za naciśnięciem guzika, po nawałnicy nie było już śladu. Pozostała tylko w mojej głowie. Srebrna łuna księżyca załamywała się na majestatycznej grani przepaści, odsłaniając w nocy jej mroczne tajemnice. Tutaj, na dnie urwiska, spoczywały setki ofiar mojego ojca. Nienawidziłem tego miejsca. I musiałem wywieźć stąd Isabell jak najszybciej na południe Włoch. Do naszego domu, gdzie będzie bezpieczna.

DanteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz