#24 tradycja to tradycja

2 0 1
                                    


Dobra. może nie zawsze.

Scenę otwieramy mną i Valentino siedzących w jednym biurze. 
Kai: Umowa nie ma mocy...
Valentino: zapewniam cię, że z umową wszystko w porządku. 
demon wypuścił dym z ust przez co pomieszczenie przybrało czerwono-różowy odcień. 
w ręku trzymałem skrawek papieru który stracił już cały blask. Val siedząc za biurkiem naprzeciw mnie wyglądał na niesamowicie rozluźnionego.
Kai: chciałbym tylko przypomnieć, że nieźle zapłaciłem za tą duszę... ciebie przez to też obowiązuje umowa...
Valentino: tak, tak. masz gwarancję albo zwrot kosztów... coś jeszcze?
tak jakby kogoś tak obchodziło. niedawno kupiłem duszę od Vala w jednym z równoległych i stosunkowo nieistotnych, zaskakujące jest "co by było gdyby"... 
Valentino: chłopcze... nie oszukałbym cię. należy do ciebie... to musi być niedopatrzenie. zaj~

nagle zadzwonił od razu wiedziałem kto dzwoni. dzwonkiem był Moxxie śpiewający bad trip ale to moim głosem znaczy parodiująco piskliwym. jako VA chętnie musiałem to zrobić... tak więc dzwonił Blitzo. 
Kai: przepraszam cię Val, myślałem, że wyciszyłem. 
po odrzuceniu połącznia wróciłem do rozmowy. 
Valentino: oczywiście. na czym skończyliśmy?
telefon znów zadzwonił więc tym razem przeprosiłem Valentino i odebrałem. 

Kai: tak? jestem trochę zajęty jakbyś nie wiedział! a no tak. nie powinno cię to obchodzić!
T.Blitzo: no hej dzieciaku! masz może chwilę?
Kai: cokolwiek chcesz przed chwilą wydarłem się na zaś więc mogę już gadać normalnie. o co chodzi?
T.BLitzo: pomożesz mi się gdzieś dostać?
Kai: gdzieś to znaczy gdzie? 
przewróciłem oczami a Val cały czas patrzył na mnie zaciekawiony. 
T.Blitzo: mam interes. nie wyjdziesz stratny.
Kai: zapytam jeszcze raz... gdzie?
T.Blitzo: wchodzisz w to?
Kai: Blitz...
T.Blitzo: tak?
Kai: po prostu oszczędź mi tego i powiedz co zamierzasz bym mógł ci wybić to z głowy.
T.Blitzo: spotkajmy się a wszystko ci wyjaśnię. 
Kai: dobra...

Kai: mam nadzieję, że do mojego powrotu rozwiążesz problem. i, że akurat w takim momencie. nie mogli wybrać innego momentu na wypuszczanie odcinka?
Valentino: w sensie na dzwonienie? 
Kai: może być i tak... 

wyszedłem zostawiając na biurku umowę po którą zamierzałem wrócić. jeśli się nie wywiąże to słono zapłaci... haha ha!


otworzyłem portal  najpierw do hotelu. 
przemieszczanie się miedzy światami jest męczące. zwłaszcza jeśli musisz przemieszczać się między różnymi wersjami tego samego świata. pytanka, "główna wersja", ta poboczna w której siedzę od niedawna... zapewne zgadniecie co to za wersja z kategorii "co by było gdyby". zbyt dużo podpowiedzi dałem...
jako, że nie mogę tak po prostu tam wejść po prostu tam wchodzę starając się być niezauważonym. 
przekradam się do windy unikając aniołów i na szczęście Sunny. Łatwiej unikać iż pogadać. niby rozumie, że mam jakieś różne sprawy ale opuszczać jej nie chcę. 
cóż.. winda trochę będzie jechać więc może streszczę co się działo od ostatniej wizyty... 

Loona z powodu złości została opętana Akumą przez co zyskała potęgę niemal równą mojej. musiałem ją uspokoić i pokonać. niekoniecznie w tej kolejności. odśpiewała Creative Control co przyznam w jej wersji wyszło nieźle. Potem jakoś mi wybaczyła ale jak nie przywiązuje się przez co nie chce zostać znów zraniona. 
wiem, zwaliłem sprawę. nie dziwię się, że pewnie Blitz urwie mi wszystko co się da gdy tylko się z nim spotkam. 
zabrałem stosunkowo niewiele ekwipunku. 

po chwili wachania złapałem też za miraculum królika.
Fluff: łu! trochę to trwało... a może wcale? trudno określić.
Kai: długo... zbyt długo. 
Fluff: to czego ci trzeba? 
Kai: towarzystwa w tej porypanej sytuacji... no i szybkiej drogi ucieczki...

Blitz stał oparty o furgonetkę tuż pod swoim mieszkaniem. 
Blitzo: jak się ma mój najulubieńszy ogar piekielny?
Kai: skoro mówisz do mnie w taki sposób zamiast urwać mi jaja to pewnie jesteś nachalny albo coś chcesz... przepraszam. powinienem być... tym miłym jak zawsze... jakoś nie mam nastroju. 
Blitzo: dobra. więc kij z tobą. potrzeba mi się dostać do Willi Stolasa.
oparłem się z założonymi rękami o furgonetkę. 
Kai: od czegoś kryształ masz... 
Blitzo: ale jakieś zaklęcie blokuje dostęp. więc pomyślałem...
Kai: używanie mocy ma konsekwencje Blitz... ma konsekwencje... 
powtórzyłem ciszej coś sobie uświadamiając. 
Blitzo: a chociaż podsadzić? 
Kai: słuchaj... Szanuję cię i tak dalej. ale nie mogę ingerować w kannon. po prostu to przerasta  moje możliwości.
Blitzo: kannon. cały czas ten kannon. a co ci dała ta niewdzięczna suka? nigdy cię nie ma gdy jesteś najbardziej potrzebny bo "nie możesz ingerować" co ci się niby stanie? zawsze wracasz!
Kai: to już nie jest sprawa tylko tego cannonu... 
Blitzo: nikogo nie obchodzą twoje problemy! a teraz pomóż mi rozwiązać mój i wyruchać tego ptasiego dupka. 
Kai: czemu niby? *odwracam wzrok* 
Blitz: i co? obrazisz się teraz? nie mazgaj się i zabieraj mnie do niego.
Kai: już od dawana nie jesteś moim szefem Blitz... 
tonem zimnym jak lód dałem mu do zrozumienia, że mojej pomocy nie otrzyma.
Blitzo: a co niby może trapić kogoś takiego jak ty?
Kai: bezsilność...
Blitzo: co kurwa? oh... nie żartujesz...
Kai: może i mogę mieć wszystko co chcę tutaj. ale tam gdzieś muszę użerać się z brakiem wsparcia... 
Blitzo: tylko?
Kai: sądzisz, że zacznę się przed tobą otwierać? proszę bardzo!
Kai: bycie mną nie jest kolorowe! tylko obelgi i sztuczne uśmiechy ludzi gdy mówią, że cię lubią. jestem tylko przykrym obowiązkiem i przeszkodą którą można obarczać za wszystkie winy. myślisz, że tego chciałem? tak... myślałem, że jeśli nikt nie będzie mnie kochał to nie będzie ich bolało jak odejdę. i stało się... tylko nie sądziłem, że wtedy zaczną mnie spychać w tą przepaść szaleństwa... i tak się stało... niech wiedzą wszyscy... uważaj czego sobie życzysz... zwłaszcza gdy jesteś kimś takim jak ja... Blitz... jeśli już nie wrócę... nie pozwól Loonie płakać po mnie. jasne? 
Blitzo: ale... co?
Kai: obiecaj...
Blitzo: obiecuję? 
Kai: widzisz... nie wszystkie moje życzenia się spełniły... nie wiem kim jestem mimo tylu lat... chciałem być taki zły by pokazać, że taki zły nie byłem... a teraz patrzę na siebie jak na potwora... zresztą takim jestem... przybrałem już w życiu tyle masek, że nie wiem jak wygląda moja twarz... chcę być taki, chcę być siaki... i owaki. ale gdy przychodzi co do czego to wciąż nie jestem ja... 
Blitzo: skończyłeś już? śpieszy mi się...
Kai: słuchałeś w ogóle? 
Blitzo: połowicznie. 
Kai: tyle mi wystarczy... nawet w sumie nie mam humoru na wyznania. ludzi i tak to nie obchodzi. a nie ma rzeczy która by mi pomogła... 
kwami wyskoczyło i przytuliło mnie. cute.

||Dzieje z multiversum i inne||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz