☏| Rozdział 10. Przeciwieństwem miłości jest obojętność.

19 2 2
                                    

Komunikowanie się z nimi to umiejętność, którą warto opanować.

Przynosi wyzwolenie. Duszenie w sobie wszystkiego

nigdy nie wychodzi na dobre.

Louise Jensen, Rodzina

Od zawsze rodzina stawała u mnie na piedestale. Była najważniejsza. Śmierć mojej babci uświadomiła mi to, że śmierć zabiera ze sobą osoby, które najbardziej kochamy. Od tamtego momentu chciałam spędzić z rodzicami i bratem najwięcej czasu. Wolałam zjeść z nimi wspólny obiad, nawet jeśli jedliśmy w ciszy, zamiast oglądania filmu z przyjaciółmi.

Moi rodzice wychowali nas na dobrych ludzi.

Tak mi się wydawało.

Nawet jeśli nie było ich z nami, mój brat był przy mnie. Próbował odgonić ode mnie wszystkie złe myśli i zajmował moją głowę. Do teraz jestem mu za to wdzięczna. Rodzina Serrano była idealna.

Tak się wydawało.

Do momentu. Zaczęłam interesować się chłopakami. Malowałam się do szkoły, a na różne wyjścia wolałam ubrać coś co mogło zwrócić ich uwagę. Ale nigdy mi się nie udało. Albo tego nie widziałam. Oni widzieli jedynie piękne blondynki o szczupłych nogach. Co nawet w wieku trzynastu lat nie wyglądało ładnie. Po paru takich sytuacjach, nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze. Widziałam jedynie swoje minusy, tak jakby plusy nie istniały. Ale nikt o tym nie wiedział. Ubierałam na siebie duże bluzy i nikt nie widział w tym problemu, oprócz mnie. Kryłam swoje kompleksy w wielkich materiałach. Pomimo tego, że moi rodzice nie domyślili się tego co działo się w mojej głowie, miałam do nich żal. Byli dorośli. Nie rozumiałam wtedy jak mogli nie zauważyć, że ich córka stała się inna. I dalej mam do nich mały żal. Tak samo było z tą przeklętą piwnicą. Ojciec z bratem schodzili do niej codziennie. Kiedy pytałam ich co tam jest, albo co tam robią ani razu nie uzyskałam odpowiedzi. Nie ciągnęłam tematu, ale bardzo mi się to nie podobało. Wzbudzało we mnie niepokój. Byłam na dole tylko raz jako małe dziecko i nie pamiętam nic oprócz tego, że była tam rozlana czerwona farba. Co było bardzo dziwne, bo nie mieliśmy nic w tym kolorze w naszym domu, czy ogrodzie. Od momentu wypadku i tego jak Axel spędzał tam całe dnie miałam dużą ochotę tam wejść i dowiedzieć się co moja rodzina tam ukrywa. Ale ani razu mi się nie udało. Zawsze zabierał ze sobą klucz, który miał przywiązany do sznurka na szyi. Szukałam go ostatnio w domu i nigdzie go nie było. Albo zapadł się pod ziemię. Albo Axel wziął go ze sobą do zakładu. Jeśli to prawda, to w tej piwnicy jest coś co mogłoby zniszczyć wszystko, bo to nie było normalne, że zabrał ze sobą niepotrzebny klucz. A mógł mieć ze sobą tylko kilka rzeczy i to nie mogłoby być nic ostrego. A klucz przy użyciu odpowiedniej siły mógłby zrobić krzywdę. Czasami te podcasty kryminalne się przydają.

Zmieniłam bieg i lekko przyspieszałam wymijając samochód na drodze. Skręciłam w lewo i zaparkowałam auto na parkingu. Zamknęłam za sobą drzwi i przeszłam przez budynek dworca głównego i w sumie jedynego w Lincud. Miasteczko pełne wrażeń. Spojrzałam na rozkład pociągów w obie strony, które były rozwieszone na tablicy korkowej. Dochodziła druga, a Nero jak nie było to dalej nie ma. Uwielbiam ten transport kolejowy, a najbardziej to, że do godzin na kartce trzeba dodawać sobie dwie kolejne.

Dźwięk trąbienia przez pociąg trochę mnie wystraszył. Odwróciłam się i podeszłam na odpowiedni peron, przy którym stała maszyna. Moją uwagę zwróciła brązowa czupryna, którą rozjaśniło słońce. Popatrzyłam na jego oczy, które były już zwrócone w moją stronę i podbiegłam do niego. Wskoczyłam na bruneta i oplotłam go nogami w pasie. Czułam duże dłonie na swojej talii. Nero obkręcił nas dookoła i spojrzał na mnie.

Czwórka z LincudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz