☏| Rozdział 5. Strach to dopiero początek

37 3 0
                                    

!TW!

Wspomnienie próby samobójczej

- Czego nie rozumiesz w słowach, że nie możesz wchodzić do piwnicy? - wrzasnął Axel, który poczerwieniał na twarzy. Odwróciłam głowę w bok, a tam zauważyłam jak moja matka brała do buzi silne leki przeciwbólowe, które zawsze usypiały ją na co najmniej dwie godziny.

- Głupia. - mruknął pod nosem ojciec, po czym wyszedł z domu. A za nim podążył mój brat. Jak pieprzony cień.

- Irette.. - zaczęła mówić słabym głosem mama, ale nic oprócz szumu w głowie nie słyszałam.

- Nienawidzę was! - krzyknęłam biegnąc przez schody.

Widok przed oczami z sekundy na sekundę rozmazywał się coraz bardziej. Przebierałam szybciej nogami i wpadłam zdyszana do pokoju. Szybko zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na ziemi opierając się o nie plecami. Wzięłam parę głębokich wdechów i drżącymi rękoma odsunęłam mały regał, który stał obok mnie. Sięgnęłam dłonią po czarną kopertę i położyłam ją na kolanach. Wlepiłam w nią swój wzrok. Czułam się jakbym była zahipnotyzowana. Zamknęłam oczy i policzyłam do pięciu. Podparłam się dłońmi o zimną podłogę i próbowałam wstać. Moje nogi były jak z waty. Szybko oparłam się o drzwi i wolnym krokiem podeszłam do łazienki. Zamknęłam się w niej i usiadłam na zimnej podłodze. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej błyszczącą srebrną żyletkę. O co im chodzi z tą pieprzoną piwnicą? Mam już czternaście lat. Tak trudno powiedzieć co tam jest? Jakby tam była pieprzona tajemnica narodowa. Szybko spojrzałam na przedmiot, który trzymałam w palcach. Strach zawitał mnie natychmiastowo. Skarciłam się w myślach i wzięłam głęboki wdech.

- Nie robisz to pierwszy raz. Tym razem nacięcie będzie po prostu większe. - powiedziałam szeptem do siebie a strumień łez poleciał mi po policzku.

Przytrzymałam mocniej ostrzę i z całej siły przejechałam nim po nadgarstku. Szloch wyrwał mi się z ust a obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Krew zaczęła skapywać na podłogę a ja zrobiłam jeszcze jedną kreskę, która przecinała wcześniejszą. Reakcja metalu ze świeżą raną kurewsko bolała, a ja próbowałam krzyczeć. Ale z moich ust nie wyszedł żaden krzyk. Przedmiot mimowolnie wypadł mi z ręki a moje oczy powoli się zamknęły.

Szybko otworzyłam oczy i wzięłam parę głębokich wdechów. Moja klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie. A przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Po chwili wreszcie doszłam do siebie i usłyszałam jak drzwi do pomieszczenia się otwierają. Materac obok mnie się ugiął się a ja odwróciłam głowę w stronę osoby, która przyszła.

- Irette? - cichym głosem zapytał brunet i złapał mnie za dłoń. Powolnym ruchem zaczął ją masować, co mnie rozluźniło. Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem i wzięłam głęboki oddech. - Krzyczałaś. Coś się stało? - Moje ręce zaczęły się trząść a ja patrzyłam się w podłogę. - Żmijko. Możesz mi wszystko powiedzieć.

- Jest wszystko okej. - mruknęłam, a zawiedziony wzrok Thiago wywołał we mnie silne poczucie winy. - To po prostu nie jest dobry moment na takie rozmowy. Ale na pewno nadejdzie. Obiecuję.

Złożyłam obietnicę, która mogła zniszczyć wszystko co powoli budujemy.

- Trzymam za słowo. - powiedział chłopak z małym uśmiechem na twarzy i wstał z łóżka. - W kuchni czeka śniadanie. Jak się umyjesz to przyjdź do nas.- Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam drzwi, które jak myślę kierowały do łazienki.- Położyłem ci dresy na pralce.

- Naprawdę widzi się tylko sercem. To, co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu.* - mamroczę po chwili i wpatruje się w jego oczy, w których widziałam pieprzony ogień.

Czwórka z LincudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz