☏| Rozdział 2. Hiszpańskie ciasteczka i gazeta

45 5 0
                                    

- Axell!! Braciszku, gdzie jesteś?? - krzyknęłam jak najgłośniej umiałam, ale nie słyszałam odpowiedzi. Rodzice dwa dni temu wyjechali w jakąś ważną delegację i zostawili mnie z nim. Moja mamusia jest bardzo zdolną kucharką i razem z tatą otworzyli restaurację z hiszpańskimi daniami w naszym miasteczku, więc kiedy było trzeba byli w domu. A takie wyjazdy zdarzały się może dwa razy w roku. Te miejsce było marzeniem mojej babci, ale niestety nie zdążyła go spełnić. Więc moi rodzice otworzyli ten lokal mając na uwadzę to, żeby wszystko wyglądało tak jak w jej planach. Wyszłam z pokoju i zbiegłam schodami na sam dół, przez co moja sukienka księżniczki się podwinęła. Szybko ją poprawiłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było go ani w kuchni, ani w ogrodzie. Zrobiło mi się trochę zimno, co było bardzo dziwne bo był środek lata. Odwróciłam się i zauważyłam, że drzwi od piwnicy były otwarte. Szybko podbiegłam do kanapy, na której leżały moje skrzydełka i założyłam je na siebie. Otworzyłam szerzej drzwi i zaczęłam kierować się na dół. Było mi coraz zimniej, a zapach był bardzo nieprzyjemny. Skoczyłam z ostatniego schodka, czym zwróciłam uwagę osoby, która stała do mnie tyłem. Wszędzie było bardzo dużo jakiejś czerwonej cieczy. Trochę jak farba, ale miała bardzo brzydki zapach. Popatrzyłam się na mojego braciszka, który był na mnie trochę zły. Zdjął z siebie jakiś dziwny skórzany fartuch i podszedł do mnie wolnym krokiem.

- Dzień dobry promyczku. - wziął mnie na rączki i obrócił parę razy. - Ale mówiliśmy ci już chyba coś z tatą.

- "Nie możesz sama wchodzić do piwnicy" - powiedzieliśmy jednocześnie, co bardzo mnie rozśmieszyło. Aż brzuszek zaczął mnie boleć.

- Axel, ja wiem-m - zająknęłam się i po chwili kontynuowałam - Ale nie mogłam nigdzie ciebie znaleźć. Szukałam cię dosłownie wszędzie.

- No dobrze księżniczko. Co ty na to, żebyśmy poszli i zrobili razem ciasteczka?!

- Takkkkkk!!!

Zaczęliśmy kierować się do kuchni i Ax posadził mnie na blat wyspy, bo tak czasami na niego mówię. Chodź on się wtedy na mnie trochę złości. I tak śmiesznie marszczy nosek. Zawsze się wtedy śmieję, a on zaczyna mnie gonić po całym domu. Wtedy wyglądamy trochę jak w tej bajce Tom & Jerry. Ja jestem tą myszką, a on takim wielkim kocurem ze wścieklizną. Axel wyjął z szuflady zeszyt z przepisami, który jest u nas dosłownie od pokoleń. Gotowała z nimi nasza mama, babcia, prababcia i wszystkie ciocie, których akurat miałam dużo. Cała rodzina Serrano.

- Co ty na to, żebyśmy zrobili nasze hiszpańskie ciasteczka? - zapytał z uśmiechem na twarzy mój starszy brat.

- Alfajores*!!! - wykrzyknęłam uradowana i stanęłam na blacie, aby wzrostem dorównywać do chłopaka i szepnęłam mu do ucha. - A możemy zrobić z czekoladą? Proszeeeeeee braciszkuu.

- No dobrze, ale ani słowa mamie, bo wiesz jak to się skończy. - śmiesznie poruszył brwiami i wyjął z szafki dwie tabliczki czekolady.

- "Jak wy możecie zmieniać składniki w przepisie! Moja matka, to by się w grobie poprzewracała jakby zauważyła co wy tu robicie!" - przedrzeźnialiśmy razem naszą mamę. A śmiech mój i Axela usłyszało chyba całe miasteczko.

Ax zdjął mnie z blatu i podszedł do lodówki. W tym czasie podeszłam do szafki i wyjęłam opakowanie z mąką, które jak się okazało było dla mnie za ciężkie i upadłam. Cała zawartość wylądowała na nogach mojego brata, który stał obok mnie i podłodze. Spojrzałam szybko spod rzęs na niego i zauważyłam tylko jak się schyla i bierze w rękę garść mąki.

- Uciekaj promyczku. - powiedział między napadami śmiechu chłopak.

Szybko wstałam z podłogi i zaczęłam biec przed siebie. Nie odwracając się za siebie wbiegłam do ogrodu. Ale po chwili poczułam silne ręce na talii. Zaczęłam się wyrywać i wylądowaliśmy razem na trawie. Axel wysypał całą zawartość swojej dłoni na moją głowę. Przez kolejne pół godziny tarzaliśmy się po ziemi, a później wróciliśmy do gotowania.

Czwórka z LincudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz