☏| Rozdział 1

49 3 0
                                    

- Oficjalnie zostaliście absolwentami naszej szkoły! - powiedział uradowanym głosem dyrektor.

Na sali zaczęły się okrzyki szczęścia, a każdy wstał ze swoich miejsc i wymieniał uściski z resztą. Wstałam ze swojego miejsca i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi. Minęłam wszystkich ludzi i wyszłam z budynku. Usiadłam ostatni raz na murku przed szkołą i wyjęłam z torebki papierosy firmy Mild Seven, ale nigdzie nie mogę znaleźć zapalniczki. Gdzie ona do cholery jest?! Moją uwagę zwrócił cichy szelest obok mnie. W ostatnim czasie bardzo zwracałam uwagę na takie rzeczy. Po prostu się bałam. Od dłuższego czasu dostawałam kolejne listy, różne przedmioty albo pojedyncze bukiety niezapominajek. Tak samo jak dwa lata temu. Wtedy myślałam, że to był mój koniec. A był dopiero początkiem. Zwróciłam swój wzrok na sylwetkę, która siedziała obok mnie. A moje oczy od razu zapatrzyły się w jego zielono-szare tęczówki. Pochłonęły mnie. Poczułam jakbym patrzyła w sam środek ciemnego i mrocznego lasu. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Najszczerszy jaki widziałam od dwóch pieprzonych lat. Thiago pieprzony Herrera. Chłopak, który zwrócił moją uwagę pierwszego dnia w tej szkole. Od razu zapatrzyłam się w jego oczach, w których widziałam wszystko. Jego brązowe włosy, byłam w stanie zawsze wyhaczyć podczas przerw. Zawsze na przerwach stał ze swoją grupą znajomych, którą utworzyli już na pierwszym roku. Chodź to wiem tylko z plotek. Ale to on był zawsze najbardziej tajemniczy i skryty. Przynajmniej taki się wydawał. Wszyscy wiedzieli o nim tylko podstawowe informacje, a cała reszta była jakąś pieprzoną tajemnicą, o której nikt nie wiedział. Miałam wiele okazji aby do niego podejść, lub porozmawiać, ale niestety moje życie nie jest tak cholernie kolorowe jak wszystko na tym świecie. Na każdym kroku miałam kłody pod nogami, przez które czasami nie byłam w stanie przechodzić. Tajemniczy chłopak wyjął z kieszeni zapalniczkę i podpalił mojego papierosa. Wzięłam go do ust i od razu pochłonęłam dawkę nikotyny, która rozluźniła moje wszystkie mięśnie. Po chwili usłyszałam cichy odgłos i zauważyłam, że Thiago stał już przede mną. Podszedł parę kroków do przodu, a ja patrzyłam się na niego jak oczarowana. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Swoją dłoń położył na wewnętrznej stronie mojego uda i lekko odsunął tak aby mógł stanąć między nimi.

- C-co ty robisz? - powiedziałam, ale nie miałam pewności, czy mnie słyszał.

Chłopak położył palec wskazujący na swoich ustach, a ja nie była pewna co mam teraz robić. Pociągało mnie to. Od dłuższego czasu nie byłam z nikim tak blisko. Każdy kontakt fizyczny poruszał moje zmysły. I nie tylko. Wziął mojego papierosa do swojej dłoni i tak samo jak ja wcześniej zaciągnął się. Skierował swoje oczy na mnie i opuszkami palców podniósł mój podbródek. Lekko rozchyliłam swoje usta, a on wypuścił w nie dym. Po chwili wpatrywania się w siebie, chłopak po prostu odszedł. Wsiadł do granatowego Chevroleta Camaro i odjechał łamiąc wszystkie zasady panujące na drodze. Co ja zrobiłam? I co tu się odjebało? Szybkim krokiem ruszyłam do swojego auta i weszłam do środka, po czym rzuciłam torbę na miejsce pasażera. A moje emocje puściły. Łzy zaczęły lecieć, a ja nie mogę wziąć kolejnego wdechu. Ręce, które zaczęły mi się trząść zacisnęłam mocno na kierownicy i oparłam o nią głowę. Dopiero po paru minutach udało mi się otrząsnąć a ja włożyłam klucz do stacyjki i odjechałam ze szkolnego parkingu. Włączyłam radio a już po chwili usłyszałam pierwsze słowa piosenki, która za każdym razem doprowadza mnie do pieprzonych łez.

- Telling myself I won't go there. Oh, but I know that I won't care. Tryna wash away all the blood I've spilt. This lust is a burden that we both share. Two sinners can't atone from a lone prayer. Souls tied, intertwined by our pride and guilt.

Szczęście mi kurwa definitywnie nie sprzyja.

☏☏☏

- Nigdy cię nie zrozumiem Nero. Masz wielki talent chłopie, a ty siedzisz na dupie i się opierdalasz. - powiedziałam na jednym wdechu do telefonu i kontynuowałam. - Właśnie zaczynają się wakacje, a ty za trzy miesiące zaczynasz studia, na które nawet jeszcze nie złożyłeś papierów! Miałeś podbijać mury Carroll University Ackerman!!
Mój kuzyn jest czasami nie do zniesienia. No tragedia. Rozmawiam z nim już od ponad godziny, a on nic. No po prostu nie da się do niego dotrzeć. Zawsze uważałam, że ten chłopak ma w sobie coś, czego nie widziałam u nikogo innego. Ten błysk w oku zarażał każdego. A jego charyzma i odwaga, była czymś co chciał mieć każdy.

- Ja wiem Irette, ale to nie tak proste jak się wydaje. - słyszałam jedynie jak wziął głęboki oddech i rzucił piłką tenisową o podłogę. - Ale obiecuję, że ogarnę to na dniach. Nie zjebie tego.

- Ej Nero. Dobrze wiesz, że to ja zawsze w ciebie wierzyłam i wierzyć będę. Jestem z ciebie cholernie dumna, że udało ci się podnieść z samego dna. Po prostu musisz na chwilę spiąć dupę i to zrobić. - usłyszałam jedynie cichy śmiech po drugiej stronie słuchawki.

- Odezwała się ta co ma ostatnio kija w dupie. - jego śmiech z sekundy na sekundę stawał się coraz głośniejszy. Czasami po prostu nie dowierzam, że jesteśmy rodziną. Ale uśmiech na mojej twarzy pojawił się natychmiast, a z moich ust wyrwał się cichy śmiech. - Widzisz! Udało mi się ciebie rozśmieszyć! Dobra młoda, ja lecę odebrać Blair z przedszkola, bo ten mały szatan nie da mi później chwili spokoju. Te amo.*

- Te amo hermano.*

Wieczorne telefony są naszą małą rutyną i tradycją. To jest chwila, w której każdy z nas nie myśli o swoich problemach i po prostu mówi co leży na sercu. Taka rozmowa uwalnia mój mózg od nadmiernego myślenia i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze. Co u mnie było pieprzonym uzależnieniem. Uwielbiałam torturować siebie i moją głowę różnymi myślami. Zawsze analizowałam każdą sytuację w jakiej się znajdowała. Nienawidziłam tego. Każda moja decyzja musiała być dwa razy przemyślana. A ja walczyłam między tym co mówi moje serce a głowa. Za każdym razem, nie dopuszczałam do tego aby moje serce przemówiło. Po prostu wiem, że doprowadziłoby mnie to do jeszcze większego bólu i rozczarowania. Ale nie wiedziałam tego, że to ja najbardziej niszczyłam siebie. Odłożyłam książkę, która leżała na moich nogach na stolik i poszłam do kuchni. Na blacie wyspy kuchennej odłożyłam telefon i wzięłam czajnik do ręki. Nalałam do niego wody i postawiłam. Woda zaczęła się gotować, a ja próbowałam skupić na tym wszystkie moje zmysły. Ale po chwili spokoju usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Sięgnęłam ręką po niego i nacisnęłam na zieloną słuchawkę. Przez jakiś czas nie słyszałam nic oprócz dziwnego dyszenia i krzyku. Moje ręce zaczęły się niekontrolowanie trząść, a do moich oczu napływały łzy. Wszystkie wspomnienia zaczęły do mnie powoli wracać. Czuję się jak w jakiejś cholernej grze, w której główny bohater wchodzi w te samo gówno, w którym był kiedyś. W słuchawce nastała głucha cisza, którą przerwał rozmówca.

- What is your favorite scary movie?*

Głos był ten sam. Ten sam głos słyszałam w tym pieprzonym magazynie. Telefon wypadł mi z rąk, a po moich policzkach zaczęły się lać łzy. Czułam, że powoli tracę grunt pod nogami, więc jak najszybciej usiadłam na zimnej podłodze. Mój oddech robił się coraz płytszy a ja nie umiałam się uspokoić. Moje myśli zaczęły krążyć między zdarzeniami z przed chwili, a tymi które zdarzyły się dwa lata temu. Myślałam, że wszystko ustanie na tych głupich listach i kwiatach. Ale on powrócił ze zdwojoną siłą, aby mnie zniszczyć.

te amo (hiszp.) *- kocham cię

te amo hermano (hiszp.)* - kocham cię braciszku

☏☏

Hopski klopski i wszystkie wścibskie dzieciaki!

Wreszcie wstawiam rozdział pierwszy. Może wam on jeszcze zbyt dużo nie mówi, ale powoli wprowadzi was do historii Irette i Thiago.

No i wreszcie poznaliście misiaczka pysiaczka (czyli Thiago <3). Może on w tym rozdziale trochę cichociemny, ale spokojnie jeszcze będzie wam tu śmigał.

Przypominam jeszcze raz o !TW!, które są umieszczone pod prologiem i w opisie.

buziaki <33

Czwórka z LincudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz