Rozdział 14

17 2 0
                                    

W noc przed zaślubinami księżniczki Arii, gdy księżyc Arvorii zawisł na firmamencie niczym mistyczne oko pradawnych wierzeń, królestwo zamarło w oczekiwaniu. Ciemność, gęsta jak aksamit, otuliła ziemię, a gwiazdy migotały niczym diamenty rozsypane na czarnym płaszczu nocy. W powietrzu unosił się zapach jaśminu i nocnych lilii, mieszając się z aromatem kadzideł palonych w komnatach.

Król Itharion, człowiek surowy i pragmatyczny, który przez lata swojego panowania systematycznie wykorzeniał stare wierzenia i rytuały, tym razem ustąpił przed mocą tradycji. Może to ciężar korony, a może widmo zbliżającego się zmierzchu jego życia sprawiły, że pozwolił, by jego ukochana córka wzięła udział w Rytuale Przejścia — ostatnim bastionie magii w królestwie, które za sprawą królewskiego dekretu odwróciło się od czarów.

Arvoria, niegdyś kraina pulsująca mocą starożytnych zaklęć i tajemnych obrzędów, teraz była jedynie cieniem swojej dawnej chwały. Kiedyś, w czasach, które pamiętali już tylko najstarsi z najstarszych, podczas nocy takiej jak ta, duchy przodków schodziły z zaświatów, by błogosławić żywym. Młodzi wojownicy, z oczami płonącymi ogniem odwagi i determinacji, składali przysięgi na swoje miecze, wykute w płomieniach świętych kuźni. Dziewczęta, z wiankami splecionymi z magicznych ziół i kwiatów zebranych o północy, tańczyły w księżycowym blasku, przyzywając dobre losy i miłość.

Zaginione w mrokach historii rytuały, takie jak Rytuał Ognia i Wody, gdzie nowożeńcy przechodzili przez krąg żywych płomieni, by oczyścić swoje dusze, a potem zanurzali się w wodach świętego źródła, czerpiąc z niego życiodajną moc i obietnicę płodności, teraz były jedynie legendą. Podobnie jak Rytuał Splotu Rąk, podczas którego kapłan, używając jedwabnej wstęgi nasączonej krwią żurawi i łzami Wiecznych Samotnic, wiązał ręce pary, szepcząc zaklęcia tak potężne, że mogły zmienić bieg rzek i zatrzymać czas.

Teraz, w erze zimnej stali i politycznych intryg, magia ustąpiła miejsca pragmatyzmowi. Królestwo, otoczone przez wrogie siły i stojące w obliczu nowych zagrożeń, nie mogło sobie pozwolić na luksus wiary w czary. A jednak, Rytuał Przejścia przetrwał, jak ostatnia iskra magii w świecie, który musiał o niej zapomnieć.

W sercu królewskich ogrodów, gdzie kwiaty zdawały się szeptać pradawne sekrety, a drzewa pamiętały czasy, gdy tajemnicze istoty i ludzie żyli w harmonii, wzniesiono kwiecisty łuk. Był on arcydziełem sztuki ogrodniczej — spleciony z tysięcy kwiatów o barwach tak intensywnych, że zdawały się emanować własnym światłem. Róże o płatkach czerwonych jak krew wojowników, lilie białe jak śnieg na szczytach Gór Wieczności, fiołki o barwie oczu najpiękniejszych księżniczek — wszystkie one tworzyły bramę między światami, między przeszłością a przyszłością.

Wokół łuku, w półkolu, stały damy dworu i kuzynki Arii, każda trzymająca świecę wykonaną z wosku zebranego przez arvoriańskie pszczoły. Płomienie tych świec nie były zwykłym ogniem - tańczyły i migotały, tworząc w powietrzu ulotne obrazy przeszłości i przyszłości, widoczne tylko dla tych o czystym sercu.

Gdy Aria zbliżyła się do łuku, ubrana w suknię, jakby utkaną z księżycowego światła i porannej rosy, damy dworu zaczęły śpiewać. Ich głosy, czyste jak kryształ i potężne jak grzmot, uniosły się ku niebu, przywołując duchy dawnych królowych i bohaterek. Melodia, starsza niż samo królestwo, zdawała się budzić uśpione moce ziemi. Kwiaty rozkwitały w przyspieszonym tempie, trawa falowała w rytm pieśni, a w oddali słychać było żurawi śpiew.

Księżniczka stanęła przed łukiem, czując, jak każda cząstka jej istoty drży z emocji. Jej serce biło w rytm starożytnej pieśni, a dusza zdawała się unosić ponad ciałem. W tym momencie nie była już tylko Arią, córką króla Ithariona — była ucieleśnieniem wszystkich kobiet, które kiedykolwiek stały w tym miejscu. Czuła ich radość, ich strach, ich nadzieje i marzenia.

Zanim odlecą żurawie. Kroniki Zaginionych SacromagówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz