27

71 9 9
                                    

Jeff postanowił przyjechać do Kenty od razu jak jego syn powiedział mu o dziwnym zachowaniu Joy, zapukał do drzwi, otworzył mu Kenta widocznie przygnębiony, miał na sobie zarzucony koc i wyglądał jakby płakał. Jeff od razu ruszył z bratem do sypialni.

- Kenta co się stało?- załapał go za policzki zmartwiony

- pokłóciłem się z Joy...-Jeff zamarszył brwi

- o co poszło?

- uderzył dziś Prem'a, na dodatek stwierdził, że nie chce jechać na obiad do was... Nie chcę wychodzić z pokoju, nie wiem o co chodzi,nie chce rozmawiać ze mną, a Pete unika jak ognia - powiedział zmartwiony

- Kenta... może coś się stało na tym wyjeździe ze szkoły - przytulił brata- pójdę z nim porozmawiać.- powiedział i skierował się do pokoju Joy,  zapukał do drzwi - to ja Jeff ..- o dziwo chłopak pozwolił mu wejść. Jego pokój wyglądał jak pobojowisko, jego ubrania leżały na podłodze, rzeczy były wyspane z szafek, Jeff usiadł koło niego, Joy siedział owinięty kocem, przytulał swoje kolana- Joy chcesz porozmawiać? - Joy potwierdził, czuł, że Jeff może go lepiej zrozumieć niż jego rodzice lub brat...zrozumie go jak Omega omegę...- więc powiesz mi dlaczego unikasz wszystkich? Zwłaszcza Pete ? Nie Chcesz by usłyszał twoje myśli?-patrzył na bratanka- Wszyscy bardzo się martwią-
Joy przytulił bardziej do siebie swoje kolana, wbijał wzrok w jeden punkt.

- nie chce by myśleli, że jestem obrzydliwy- zacisnął ręce na materiale

- Joy nikt nigdy nie pomyśli, że jesteś obrzydliwy, kochają cię - pogłaskał włosy Chłopaka

- pomyślą tak... Nic nie zrobiłem... bałem się ruszyć, nie przerwałem tego, bałem się - Jeff od razu zrozumiał co się dzieje

- zrobił to bez twojej zgody?- Joy przytaknął

- bałem się ruszyć, nie umiałem nawet krzyczeć, płakałem tylko... Jestem obrzydliwy- pociągnął nosem

- to któryś z uczniów?- Joy pokręcił głową - nauczyciel?- chłopak spojrzał na Jeff'a

- opiekun ...to tak bardzo bolało - łzy spływały po policzkach chłopaka - nie chce by ktoś wiedział... Będę obrzydliwy dla rodziców , dla Prem'a...Win'a...- Jeff przytulił go

- nie będziesz  i nigdy nikt z nas tak o tobie nie pomyśli, może nie ja powiniem ci to mówić...ale Wujka Sonic'a spotkało to samo, wiele razy... Bardzo cierpiał i wiele lat bał się zaufać przez to Alfą, ale jak widzisz nawet North nie uważał tego za obrzydliwe. Mój syn też nie pomyśli o tobie w ten sposób, odchodził od zmysłów bardzo się o ciebie boi. - pogłaskał znów jego włosy -Byłeś u jakiegoś lekarza?-Joy zaprzeczył- powinieneś iść Joy... zabiorę cię do N'Heart dobrze? Nie musisz się bać. Jeśli chcesz pójdę tam z tobą. Powinieneś też powiedzieć Kencie. Musimy to zgłosić

- ale... Wtedy każdy będzie wiedział

- Joy na te wyjazdy jeżdżą setki osób... jeśli zrobił to raz może zrobić kolejny, trzeba chronić też innych, zrób to dla innych - chłopak uległ, zgodził się powiedzieć o tym wszystkim Kencie i Pete. Kenta płakał przytulając syna, przepraszał go za wszystko... przepraszał go, że nie zdołał go ochronić. Joy nie był zły na rodziców...

Prem stał na schodach słysząc całą rozmowę z salonu, wyszedł z domu bez słowa, wsiadł do samochodu i jechał bez słowa przed siebie, jechał z jednym celem. Zgotować piekło na ziemi skurwysynowi który śmiał ruszyć jego brata.

Znalazł go bez problemu, mężczyzna zdziwiony patrzył na młodego alfę, nie zdążył się nawet odezwać, dostał w twarz

- ZWARIOWAŁEŚ?! KIM TY JESTEŚ??!- Krzyczał leżąc już na podłodze, Prem kopnął go z całej siły w genitalia

- bratem tego Omegi,na którego śmiałeś podnieść swoje obrzydliwe ręce - stanął mu na biodrach kucnął na jego brzuchu, uderzył go poraz kolejny w twarz, zostawił go w masakryczny stanie, połamał mu wszystkie palce, wybił mu zęby...

Alfa nie śmiał nawet tego nigdzie zgłosić, na dodatek sam przyznał się do wykorzystania Joy'a.

Prem wrócił do domu i złapał brata za policzki

- nikt więcej nie podniesie na ciebie rąk obiecuję. - przytulił go.

Joy pojechał do lekarza wraz z Kentą i Jeff'em, kobieta zbadała go i podała mu kubeczek z wodą

- na szczęście nie doszło do zapłodnienia podczas ataku, Joy odetchnął z ulgą i spojrzał na nią

- ale coś jest nie tak prawda?- niestety przytakneła

- doszło do uszkodzenia, twój organizm jest jeszcze młody jest szansa, że uda się to cofnąć jeśli niestety nie stanie się to , niestety nie będziesz w stanie mieć nigdy potomstwa- rozpisał mu leki i suplementy.

Kobieta patrzyła na niego z współczuciem , przypomniał się jej młody Pete, którym zajmowała się jakiś czas po jego ucieczce, dla nich może było to ponad trzydzieści lat temu, a dla niech było to jak chwila...

Dziwnym przypadkiem mężczyzna, zmarł w szpitalu przez podobno niewydolność nerek.

PitBabe talks 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz