Rozdział 2. Zadanie bojowe od starego

269 24 77
                                    

Pov Pau

Pierwszy dzień wakacji, życie jest wspaniałe, ale akurat nie moje. Chciałem pospać sobie do południa, ale mój kochany tata obudził mnie o siódmej rano. O tej, to ja nawet do szkoły nie wstawałem!

- Tato no dałbyś pospać. Co tak wcześnie? - powiedziałem z widocznym niezadowoleniem zakrywając twarz poduszką, ponieważ on jak to on, musiał odsłonić mi zasłony, żebym spalił się żywcem.

- Mam dla ciebie bojowe zadanie - odparł Samuel - masz pięć minut na przebranie i widzę cię na podwórku.

Nawet nie chcę wiedzieć, co tym razem wymyślił. Ostatnio kazał mi malować ściany w kuchni i tyle z tego wyszło, że wylałem całe wiaderko z farbą na podłogę.

Założyłem losowe czarne spodenki oraz szeroką koszulkę, czyli tak zwany outfit na menela. Zdecydowanie mój ulubiony styl. Dołożyłem do tego jeszcze klapki adidasa. Teraz to można wychodzić.

- No co tam tato - odezwałem się i zobaczyłem, jak stoi obok kosiarki - o matko boska kochanowska jeszcze tego mi brakowało.

- Ty będziesz kosił trawę, a ja w tym czasie pojadę po części do naprawy drzwi garażowych. No co tak stoisz? Do roboty, bo noc cię zastanie! - oznajmił wsiadając do samochodu.

Z rozczarowaniem włączyłem kosiarkę i starałem się jakoś szybko to skończyć. No to świetnie się zaczyna dzisiejszy dzień.

Całe to koszenie zajęło mi dwie godziny i akurat gdy skończyłem mój tata wrócił. Chciałem jakoś szybko wrócić do siebie, żeby mnie nie zauważył i nie dał kolejnej pracy do wykonania, jednak bardzo się myliłem.

- Pau chodź tu jeszcze na chwilę - zawołał wysiadając z auta - pomożesz mi z naprawą tego garażu, bo sam to sobie nie dam rady. Ty będziesz trzymał te drzwi, a ja przykręcę śruby. Byłem w ośmiu sklepach i w żadnym nie mieli wiertarko-wkrętarki! To skandal jakiś!

- Tak tak skandal na skalę światową, możemy już się zająć tymi drzwiami? - spytałem zniecierpliwiony.

- Jasne, tylko znajdę kombinerki - mężczyzna udał się w poszukiwaniu reszty narzędzi, a mi nie zostało nic innego niż czekać oraz gapić się w beton lub drzewa. Po dziesięciu minutach Samuel znalazł to, co miał znaleźć i mogliśmy zaczynać.

- Dobra ty nic nie rób, tylko trzymaj te drzwi prosto, bo jak jebną to jebną - rozkazał, a sam zaczął przykręcać jakieś śruby - ale czy ja po japońsku mówię?! Prosto miało być! Zostaw już to. Sam je potrzymam, a ty będziesz latarką świecił.

- Ale tato mamy dziewiątą rano, słońca nie brakuje - zdziwiłem się, w jakim celu potrzebna nam jest latarka.

- Znam się lepiej niż ty. Masz to i świeć o tutaj - wepchnął mi urządzenie do ręki - no ale świecisz mi czy sobie?! Eh idź już stąd. Poradzę sobie.

Zadowolony skierowałem się do mieszkania, jednak zatrzymał mnie nasz sąsiad.

- Pau, chodź tu na chwilkę! - krzyknął Emmanuel przez bramę dzielącą nasze posesje.

- Słucham? - starałem się nie wyjść na wkurwionego, ale coś mi chyba nie wyszło.

- Pomógłbyś mi wnieść te pudła z meblami do środka. Nie jest ich dużo, a kurier je zostawił na zewnątrz. No przecież jak deszcz zacznie padać, to wszystko zmoknie! - powiedział, a ja nie miałem innego wyjścia niż zgodzenie się.

Przeskoczyłem przez ogrodzenie i chwyciłem za jeden z kartonów. Boże co on tam zamówił? A no tak. Meble. Drewno trochę waży. Zajęło nam to około pół godziny.

Co, gdyby nie piłka? || FC BarcelonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz