Pov Fermin
- Wybudowałem Ci na nowo schody w piwnicy i zamontowałem żyrandol - powiedziałem wchodząc do pokoju Marca, ponieważ przez trzy godziny siedziałem piętro niżej zajmując się budowlanką oraz elektrycznością.
- Pod wrażeniem jestem, że Ty serio masz jakieś chęci do tego. Ja ostatnio zacząłem tutaj sprzątać, ale po dwudziestu minutach odpuściłem - odparł ściągając słuchawki.
- Boże co to za patologia? - spytałem na chwilę je zakładając.
- Wystalkowałem Lewandowskiego na spotify - oznajmił - spoko piosenki ma na playlistach. Ta na przykład nazywa się "Cypis to król dziwki" i są jego wszystkie nuty.
- Niezły ten gust muzyczny jak na nauczyciela matematyki - prychnąłem - swoją drogą, to ostatnio widziałem go w parku z Reusem, wiesz ten co niemieckiego uczy. Tak jakoś podejrzanie gejowo się zachowywali.
- Nic nowego. Miasto pedałów. O właśnie! Miałem Ci powiedzieć i zapomniałem. Kilka dni temu widziałem w wiadomościach, które oglądał mój tata, że nasz burmistrz odebrał nagrodę za osiedle z największą liczbą homoseksualistów. Myślę, że to największy sukces tego zadupia. W dodatku przyczyniam się do tego - dumnie się uśmiechnął.
- Tak, Twoje życiowe osiągnięcie - dodałem kładąc głowę na jego ramieniu - zmęczyłem się tym remontem. Wiesz, jak ciężko było zamontować ten żyrandol? Spadł mi trzy razy, jednak nic mu nie jest. Schody może są trochę krzywo, ale ważne, że w ogóle są. Teraz już nikt nie spadnie. Chociaż znając Ciebie, to nawet schody nie pomogą.
- Sugerujesz, że nie umiem chodzić? Aż takim idiotą nie jestem - odrzekł.
- Polemizowałbym - mruknąłem pod nosem - która jest godzina?
- A jakoś po dwudziestej - odparł zerkając na telefon.
- O kurwa. No to jednak zeszło mi tam dłużej niż myślałem. Mniej ważne. Idę spać. Wstałem dzisiaj o jebanej piątej rano, żeby wyjść z Torpe na spacer i od tej pory jestem na nogach - przykryłem się kołdrą zajmując miejsce po prawej stronie materaca.
- W takim razie dobranoc - odpowiedział z lekkim podśmiechem i wplątał rękę w moje włosy.
Nie wiem nawet ile przespałem. Pierwsze, co zobaczyłem po przebudzeniu, to ciemność. Spojrzałem w bok, ale nie było tam Guiu. Podparłem się na łokciach, a w tym samym momencie ktoś wszedł do środka.
- O, wstałeś już - zauważył Marc trzymając jakąś roślinę - fajny kwiatek, co nie? - obrócił go w rękach, po czym położył na parapecie, przy okazji zapalając ledwie działającą lampkę bez abażuru.
- Ciebie pojebało? To jest marihuana zjebie. Obiecałeś mi coś - usiadłem na skraju materaca, a on wciąż stał w miejscu podziwiając swoją zdobycz - skąd to masz?
- A czy to ważne? Jak za darmo, to biorę - oznajmił z uśmiechem.
- Obiecałeś mi. Miałeś nie wciągać, nie palić i nie pić - przypomniałem.
- Marycha to nie narkotyk - wzruszył ramionami.
- Tak wiem, czysta natura i w ogóle, ale skończ już pierdolić. Ja w to nie wierzę, ty tak samo. Dlaczego? Dlaczego to kurwa robisz? Sobie jak i mi? - spytałem podchodząc bliżej.
- A dlaczego Ty się tak przesadnie martwisz o wszystko? Nie dasz człowiekowi żyć. Tego nie wolno, tamtego nie wolno. Co jest z Tobą nie tak? - odparł robiąc ze mnie winnego całej tej sytuacji.
- Bo nie chcę kurwa stracić kolejnej osoby przez jakieś pierdolone narkotyki, rozumiesz?! - w tamtej chwili powiedziałem o kilka słów za dużo.
- Ale jak to kolejnej osoby? Fermin, o co chodzi? - spojrzał mi prosto w oczy, ale po sekundzie je zamknąłem. Usiadłem z powrotem na łóżku chowając twarz w rękach.
![](https://img.wattpad.com/cover/372273480-288-k978669.jpg)
CZYTASZ
Co, gdyby nie piłka? || FC Barcelona
KurzgeschichtenKsiążka przedstawia życie piłkarzy Barcelony przed tym, jak stali się piłkarzami. Grupa kolegów wychowujących się na jednym osiedlu i chodzących do tej samej szkoły. ⚠️cringe i gay alert⚠️