Rozdział 15. Ostatnia lesbijka w Hogwarcie.

1.3K 114 14
                                    

     Czas mijał.

     To był znak, jak wiele czasu Hermiona spędziła na myśleniu o innych rzeczach podczas Świąt, ponieważ jakimś cudem dotarła do połowy stycznia, nie zdając sobie sprawy, że egzaminy są dopiero za kilka miesięcy. Takie niedopatrzenie zasługiwało na poważne zmartwienie, więc Hermiona rzuciła się z powrotem w wir nauki, zostając w bibliotece tak późno, że Madam Pince znajdowała ją skuloną między stosami jeszcze długo po zamknięciu.

     Hermiona miała plan na życie, wiedziała, że musi A: zdecydować się na karierę i B: przygotować się do niej, więc każda chwila nauki była zabarwiona agresywnym skupieniem, które zdawało się raczej odstraszać potencjalnych bibliotecznych towarzyszy. Straciła rachubę, ile razy przeglądała broszury dotyczące kariery w bibliotece, ale wciąż nie była bliżej podjęcia decyzji, co zamierza robić, gdy nadejdzie czas opuszczenia jedynego miejsca, które znała przez ostatnie siedem lat.

     Oprócz tego, że było to rozsądne wykorzystanie jej czasu w okresie poprzedzającym jej najważniejsze egzaminy, bonusem takich przedłużonych sesji bibliotecznych było to, że powstrzymywały jej umysł od rozwodzenia się nad osobą, do której nieuchronnie wracała, raz za razem.

     Niemożliwe stało się zaprzeczenie, że miała jakieś głupie zauroczenie Draco. Jej oczy podążały za nim w każdym pomieszczeniu, do którego wchodził, jak za magnesem, jej uwaga wędrowała, gdy był w pobliżu, a ona sama szukała go w bibliotece, w wielkiej sali i w klasie, gdzie wydawał się wyróżniać niemożliwie jasnym blaskiem.

     Odkryła, że poświęca nadmierną uwagę jemu i Pansy, czasowi, który spędzali w swoim towarzystwie, jak złodzieje. Zapamiętała sposób, w jaki patrzył na Pansy, za każdym razem, gdy jego brwi unosiły się z rozbawieniem w sposób, który kiedyś był zarezerwowany dla niej. Przyjaciele nie są zazdrośni o swoje związki, musiała sobie przypominać. To było głupie.

     A jednak dziwna, samolubna część niej cieszyła się ze spotkań Klubu Naprawiaczy Zabytków tym bardziej, że oznaczało to kilka godzin sam na sam z nim. To powiedziawszy, odzyskali część łatwego towarzystwa, ale jej puls i myśli podskakiwały jak fale elektromagnetyczne, gdy tylko zwracał się do niej po imieniu. Broń Boże, żeby w jakikolwiek sposób się z nią minął: serce stanęłoby jej w gardle, a uporządkowanie myśli zajęłoby żenująco dużo czasu. A jednak za każdym razem, gdy otwierał usta, za każdym razem, gdy się do niej uśmiechał, jej serce składało się jak origami i była zagubiona.

     Widząc go następnego dnia z Pansy, poczuła ból w klatce piersiowej w sposób, którego wciąż nie do końca rozumiała.

     Myślenie o tym było niewygodne i potępiające, więc Hermiona wolała spędzać czas z nosem w podręcznikach.

     Podręczniki miały sens. I nie bolały.

     Poza mentalnym światem Hermiony, który obecnie składał się tylko z Owutemów, Rona i Draco, życie w Hogwarcie toczyło się całkiem normalnie.

     Hermiona spędziła niewiarygodnie nudny mecz Quidditcha na trybunach, obserwując, jak piłki bezcelowo poruszają się po boisku i starając się nie patrzeć w dół, na trybuny, gdzie, jak wiedziała, siedział Draco. Prawdopodobnie z Pansy.

     Z niewiarygodnie samolubnych powodów Hermiona cieszyła się, że Parvati udziela jej korepetycji. Było coś raczej oczerniającego w słuchaniu, jak Parvati wściekle wraca do dormitorium po ostatniej kłótni z Pansy. Łatwiej było słuchać o ich drobnych nieporozumieniach i współczuć Parvati, niż rozpamiętywać fakt, że powrót Pansy do Hogwartu drastycznie skrócił czas, który Hermiona mogła spędzić z jedyną osobą, która naprawdę zdawała się ją rozumieć.

[T] The Fixer-Upper Club | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz