Rozdział 6. Cała łaska ofiary odgnomiania.

1.5K 119 16
                                    

     Umysł Hermiony wciąż szalał, gdy dotarła do Wielkiej Sali na kolację tego wieczoru.

     Słowa Malfoya najwyraźniej sprawiły, że wyglądała na równie roztrzęsioną, co się czuła, bo kiedy usiadła przy ławie, Luna natychmiast porzuciła posiłek na rzecz machania rękami wokół uszu Hermiony z takim zapałem, że Neville upuścił swój widelec. Hermiona wiedziała, że lepiej jej nie przerywać, więc patrzyła na swój talerz, starając się nie roześmiać, dopóki nie skończyła.

     — Gnębiwtryski — powiedziała w końcu Luna, odwracając się gwałtownie i nakładając drugą porcję pieczonych ziemniaków na swój talerz, jakby nic się nie stało. — Jesteś ich dzisiaj pełna.

     — Dzięki, Luna — powiedziała Hermiona i sięgnęła po kawałek lasagne, podczas gdy Neville zeskoczył z ławki po swój widelec.

     Hermiona i Malfoy umówili się na spotkanie w południowym korytarzu po godzinie policyjnej. Uznał, że profesorowie nie będą sobie zawracać głowy patrolowaniem miejsca, które jest zarówno niedostępne, więc sensowne było skoncentrowanie wszystkich swoich wysiłków na południowym skrzydle po drugiej stronie, pozostawiając sam korytarz w spokoju. Hermiona nie mogła uwierzyć, że sama na to nie wpadła.

     Była absurdalnie zdenerwowana, ale nie mogła też zaprzeczyć swojemu podekscytowaniu kolejną przygodą łamiącą zasady. Krew zawrzała jej w koniuszkach palców i nie mogła skoncentrować się na rozmowie przy kolacji.

     Próbowała skupić wzrok na jedzeniu, podczas gdy jej umysł wirował przez wszystkie sposoby, w jakie ich plany mogły pójść okropnie źle. Jeśli zostaną przyłapani, to nie będzie tak jak z Ronem; Malfoy nie będzie mógł udawać, że po prostu wymknęli się na schadzkę. Ta myśl sprawiła, że się zarumieniła.

     — Sykl za twoje myśli?

     Gwałtownie podniosła wzrok, uderzając zębami o widelec i krzywiąc się. Ron uśmiechał się do niej delikatnie zza stołu. Jego usta wykrzywiły się, a wspomnienie spania obok niego w sobotnią noc, ubranej tylko w bieliznę, przeskoczyło do jej umysłu tak żywo, jakby wszczepił jej je za pomocą Legilimencji.

     Jej rumieniec pogłębił się i spojrzała z powrotem na swój talerz. Zdecydowanie nie podzieliłaby się z nim żadnymi myślami, które zawierałyby „Malfoy" i „ pocałunek" w tym samym zdaniu.

     Przez chwilę zastanawiała się, czy to okrutne, że nie powiedziała mu o swoich planach na tę noc. Była część niej, która czuła, że powinna być w stanie powiedzieć mu wszystko, a jednak kiedy wyobraziła sobie rozmowę z nim o spisku odbudowy zamku z Malfoyem... wiedziała dokładnie, jak bardzo byłby zły i zdenerwowany. Nie chciała mu tego robić.

     Przewróciła więc oczami i upiła łyk soku dyniowego.

     — Myślę o filozofii magicznej Paracelsusa i alchemicznym znaczeniu jego czterech żywiołów — skłamała i była dumna z niezrozumiałego przerażenia na twarzy Rona.


________________________________________


     Dobrze, że to była noc Quidditcha, pomyślała Hermiona, przyglądając się pustemu Pokojowi Wspólnemu. Nie ma nic lepszego niż spędzenie trzech godzin na lataniu w deszczu z miotłą zaciśniętą między kolanami, by upewnić się, że nie pragnie się niczego więcej niż pójścia prosto do łóżka. A przynajmniej tak jej powiedziano.

     W rezultacie, zanim nadeszła godzina policyjna, większość jej najbliższych przyjaciół była już bezpiecznie schowana w dormitoriach. Zastanawiała się, nie po raz pierwszy, jak udało jej się skończyć w grupie przyjaciół pełnej fanatyków Quidditcha.

[T] The Fixer-Upper Club | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz