Rozdział 1. Zabiłem Voldemorta, Hermiono.

2.3K 129 27
                                    

     Jak Hermiona Granger pamiętała z trzeciego roku nauki w Hogwarcie, drzwi do klasy mugoloznawstwa znajdowały się za salą ekspozycyjną pełną mugolskich artefaktów. Kamienne ściany zdobiły gabloty, jasne i ekscentryczne, świadczące o triumfie niemagicznych wynalazków. Odkurzacze, aparaty fotograficzne, telewizory, komputery, telefony i lśniący czarny powóz marki Hackney.

     Dla kogokolwiek innego, gdziekolwiek indziej, nie byłyby warte nawet sekundy uwagi. Ale dla Hermiony, w miejscu, gdzie jej mugolski dom wydawał się oddalony o milion mil, były bezcenne.

     A teraz, gdy zajrzała do niegdyś znajomego pokoju, nie widziała nic poza rozbitym szkłem, wygiętym metalem i spalonym plastikiem. Zamrugała, a w jej klatce piersiowej pojawiło się ciężkie uczucie.

     — Kurczę, ale bałagan — mruknął Ron gdzieś zza jej pleców.

     Nie mylił się.

     Hermiona wpatrywała się z powątpiewaniem w mrok, próbując odnaleźć w zniszczeniach coś znajomego. Przez chwilę wydawało jej się, że widzi róg tablicy rejestracyjnej taksówki Hackneya, ale był on zakopany pod taką warstwą kurzu i gruzu, że gdy tylko odwróciła wzrok, nie była w stanie go odnaleźć.

     — Tu były same mugolskie rzeczy, prawda? — powiedział Harry, najwyraźniej bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Jego głos był niemal szeptem. — Oni... po prostu wszystko zniszczyli.

     Sceny zniszczenia nie należały obecnie do rzadkości w całym zamku, ale Hermiona nie sądziła, by widziała gdziekolwiek coś równie okropnego. Większość zniszczeń dokonanych podczas Bitwy o Hogwart była przypadkowa, jako efekt uboczny uwolnionego zaklęcia w murach zamku. Ale patrząc na scenę przed nią, było jasne, że ktokolwiek spowodował te zniszczenia, zrobił to zimno, metodycznie i celowo.

     Oddech uwiązł jej w gardle, jak jakaś pigułka, której nie była w stanie przełknąć.

     Jakby czytając w jej myślach, Harry szturchnął ją w ramię.

     — Hermiono?

     — Nic mi nie jest — powiedziała szybko. Przypominając sobie surowo, by nie pozwolić, by cokolwiek zrujnowało jej pierwszy dzień w szkole, Hermiona wyprostowała ramiona i odwróciła się do chłopców z optymistycznym uśmiechem. — Cóż, to jest to.

     Ron spojrzał z powątpiewaniem na wrak.

     — Na pewno? Wygląda na to, że Graup miał tu napad złości.

     Jej uśmiech osłabł.

     — Jestem pewna, że profesorowie w końcu to posprzątają. Prawdopodobnie nie jest to priorytet w porównaniu z innymi obszarami zamku — powiedziała rzeczowo, mając nadzieję, że brzmiała pewniej niż się czuła. Spojrzała jeszcze raz w stronę zniszczeń i przez otwarte drzwi po drugiej stronie Sali Artefaktów dostrzegła dyrektor McGonagall. — Zobaczymy się na lunchu?

     Harry pokazał jej kciuka w górę, a Ron zrobił krok do przodu, by pocałować ją w policzek.

     — Do zobaczenia na lunchu.


***


     Gdy już udało jej się pokonać nieprzyjemny próg, klasa mugoloznawstwa okazała się być w znacznie lepszym stanie niż przed wejściem. To niewielka ulga, pomyślała, wślizgując się na najbliższy stołek i wykładając zawartość torby na biurko. Gdy pióra, pergamin i butelki z atramentem potoczyły się w każdą stronę, podniosła wzrok, by powitać swoją nauczycielkę szczerym.

[T] The Fixer-Upper Club | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz