Rozdział 7. Scenariusz korzystny dla obu stron.

1.5K 115 19
                                    

     Pierwszy list od Draco Malfoya dotarł do Hermiony kilka dni później, gdy siedziała w swoim dormitorium, drapiąc Krzywołapa za uszami, popijając gorącą czekoladę i zastanawiając się, czy zdąży przeczytać jeszcze jeden rozdział książki przed snem.

     Przyniosła ją jedna ze szkolnych sów, wciskając się przez okno i lądując na końcu jej łóżka, by upuścić wiadomość na jej stopę, spoglądając na Krzywołapa ostrożnie. Wiadomość była napisana na małym skrawku papieru, drobnym i delikatnym pismem.

     Masz ochotę na kolejne spotkanie klubu? D.M.

     To było prawie śmieszne, jak szybko podniecenie ogarnęło jej ciało. Zbyt szybko, by to kwestionować. Usiadła wyprostowana z zachwytu, a Krzywołap miauczał gniewnie, a szkolna sowa pohukiwała zaniepokojona, gdy kołdra się przesunęła.

     Hermiona odpisała, zatrzymując się, by pogłaskać zmartwioną głowę sowy, podczas gdy Krzywołap patrzył na nią z zazdrością. List zacisnął się w jej dziobie i odleciał z jej pożegnalnym skinieniem, a Hermiona usiadła, wpatrując się w nią, a jej serce waliło zbyt głośno w cichym dormitorium.

     Sowa nie potrzebowała dużo czasu, by wrócić z odpowiedzią.

     Może za piętnaście minut?

     Zapał, który płynął w jej żyłach, nie pozostawiał wiele miejsca na wahania czy wątpliwości. W mgnieniu oka wstała z łóżka i zamieniła szlafrok na szaty.


________________________________________


     Dziesięć minut później wylądowała nad przepaścią, która kiedyś była Południowym Korytarzem.

     Malfoy już tam był, jego włosy lśniły srebrem w świetle księżyca.

     — Dobry wieczór, Granger.

     — Dobry wieczór, Malfoy.

     — Widzę, że dziś jesteś punktualnie.

     — Właściwie to jestem wcześniej.

     — Musiałem to przegapić, kiedy przybyłem pięć minut temu.

     — Być może następnym razem powinieneś dać więcej ostrzeżeń.

     — I ryzykować utratę czegoś, czym mógłbym ci dokuczyć? Gdzie byłaby w tym zabawa?

     — Haha — powiedziała drwiąco, wystawiając mu język.

     Uśmiechnął się, a Hermionie coś zakołatało w brzuchu. Przewróciła oczami i machnęła różdżką, posyłając pierwszą flarę tego wieczoru na korytarz przed nimi i ruszyła za nią. Za nią rozległy się kroki Malfoya.

     Ich podróż korytarzem ujawniła kilka niemożliwych do zidentyfikowania zaklęć, parę Bombard i, co niezwykłe, jakiś rodzaj Krojącego Czaru, którego Hermiona nie rozpoznała, ale była strasznie zadowolona, że udało jej się odpalić, gdy była jeszcze dziesięć metrów od nich.

    Wybrali inną klasę i zaczęli tak jak poprzednio zbierać gruzy, naprawiać, co się dało i usuwać resztę.

    — Jaki jest twój ulubiony przedmiot? — Hermiona zapytała beztrosko, szperając w stosie połamanego drewna na podłodze.

     — Eliksiry — odpowiedział Malfoy z drugiej strony klasy. — Powiedziałbym, że alchemia, ale to tylko jedna z gałęzi, którą lubię.

     — Nie mugoloznawstwo? — drażniła się z nim. Przez chwilę jąkał się w odpowiedzi, a ona się roześmiała. — Żartuję, żartuję. Nie martw się.

[T] The Fixer-Upper Club | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz