Hermiona nie mogła uwierzyć, że minął już cały semestr. Czternaście tygodni zajęć, bankietów, wycieczek do Hogsmeade. Dwanaście tygodni klubu Fixer Upper. Poznawania Draco Malfoya.
Tylko po to, by wszystko, co myślała, że o nim wie, zawaliło się trzy dni przed świętami.
Miała cichą nadzieję, że opowieść Parvati o złych uczynkach Draco była w jakiś sposób przesadzona, ale kiedy postawiła stopę w Wielkiej Sali następnego ranka i wydawało się, że wszyscy inni uczniowie dyskutują o niesławnej kłótni z Malfoyem, była zmuszona dojść do wniosku, że to prawda. Zaangażowany uczeń Ravenclawu raczej milczał na temat całego zajścia, ale to nie powstrzymało krążących plotek. Draco Malfoy, który stracił zimną krew i uderzył kogoś w twarz, był najwyraźniej najbardziej ekscytującą plotką roku.
Hermiona odmówiła spojrzenia w stronę Draco podczas śniadania, nie wiedząc, co zrobić lub powiedzieć, ale pozostawiło to w jej ustach kwaśny posmak, który nie pasował zbyt dobrze do marmolady. Niestety, jak każdy posmak, jej niechęć do stawienia mu czoła i późniejsze poczucie winy utrzymywały się przez cały dzień i następny, a do piątku – ostatniego dnia semestru i nocy przyjęcia Hufflepuffu – jej wstyd podążał za nią jak chmura burzowa. Wiedziała, że to okrutne z jej strony, że unikała go, gdy nie miał z kim porozmawiać o tym, co się stało, ale za każdym razem, gdy widziała jego blond włosy na korytarzu lub widziała go siedzącego przy ich stoliku w bibliotece, coś w jej żołądku zaciskało się i odwracała się na pięcie, jakby miała w tym momencie coś ważniejszego do zrobienia.
Pokładała nadzieję w przyjęciu bożonarodzeniowym – być może gdzieś wśród jowialności i świątecznego nastroju znajdzie jakiś pomysł na rozmowę z kimś, kogo najwyraźniej w ogóle nie rozumiała.
Można było mieć tylko nadzieję.
W przeciwieństwie do wewnętrznego zamętu Hermiony, Hogwart żył szumem zbliżających się świąt. Rozpadające się kawałki gruzu zostały udekorowane świecidełkami, choinki zdobiły Wielką Salę, a Hermiona spędziła w zeszłym tygodniu pół godziny w bibliotece, mapując lokalizacje zamkowych gałązek zaczarowanej jemioły, aby upewnić się, że nigdy nie zostanie zaskoczona.
Wydawało się, że w tym roku zamek rzucił się w wir świętowania powrotu do szkoły, którą zawsze miał być. Radość i wesołość okresu świątecznego oprószyły całą szkolną populację niczym płatki śniegu, a na ostatniej lekcji McGonagall złożyła im nawet życzenia „wesołych świąt", zanim zadała im cztery eseje do napisania do stycznia.
Po kolacji (chaotycznej, hałaśliwej, wypełnionej śmiechem i przerywanym śpiewaniem kolęd), Hermiona nie mogła się zmusić do powrotu do swojego dormitorium i spakowania się, więc powiedziała Ronowi i Harry'emu, by kontynuowali bez niej, i zamiast tego wyruszyła na wędrówkę po zamku.
Zmiany, jakie zaszły w ostatnim semestrze, były naprawdę zdumiewające. Zdecydowana większość najbardziej zamieszkałych obszarów zamku praktycznie wróciła do normy, z wyjątkiem dziwnych, odgrodzonych nisz. Gdy zwrócono uwagę na Wieżę Astronomiczną, która, o ile Hermiona wiedziała, była ostatnią częścią głównego budynku, która została naprawiona, południowe skrzydło było jedynym miejscem, które pozostało nietknięte (a przynajmniej tak uważali profesorowie) od czasu wojny. Wędrując korytarzami i klatkami schodowymi, wpatrując się w mijane portrety i gobeliny, podziwiała zdolność szkoły do leczenia.
I, jak przypuszczała, swoją własną.
________________________________________
CZYTASZ
[T] The Fixer-Upper Club | Dramione
FanficOd czasu wojny zamek w Hogwarcie pozostaje w stanie ruiny, podobnie jak niektórzy uczniowie w jego rozpadających się murach. Kiedy Hermiona decyduje się wrócić na ósmy rok nauki, wyrusza w podróż, która może naprawić więcej niż kilka rozbitych okien...