Leo
Dawno nie czuł się tak... szczęśliwie. Bo chyba tylko w ten sposób mógł określić stan, w którym się teraz znajdował. Była dla niego wszystkim. Wszystkim, czego w tym momencie potrzebował. Wszystkim, co pragnął posiadać. Wszystkim, co kochał...
– Dobra! Jeszcze raz! Co zrobiłaś?! – Leo nawet po trzykrotnym wysłuchaniu jej opowieści, miał problemy, by w to uwierzyć.
– Stanęłam przed bogami i odzyskałam wolność. – Dziewczyna posłała mu trochę niepewne spojrzenie. – Wydawało mi się, że mnie potrzebujesz i czułam, że muszę działać... że muszę do ciebie dotrzeć.
– A my musimy się zatrzymać – zakomunikował krótko, starając się na nią nie patrzeć.
– Och. Powiedziałam coś nie tak? – Kalipso przygryzła wargę, czego Leo nie chciał w tym momencie widzieć. Nie kiedy musiał prowadzić samochód i nie kiedy w każdej chwili mógł spowodować wypadek... A ona pachniała tak słodko, jak cynamonowe bułeczki...
– Po prostu... nie mów nic przez kilka minut.
Na szczęście chłopakowi dość szybko udało się wypatrzeć zjazd na stację benzynową. Pospiesznie zjechał z jezdni i zaparkował na wolnym miejscu. Nie czekając nawet sekundy, odpiął swoje pasy, później pasy Kalipso i przyciągnął do siebie zdumioną dziewczynę. Gdy siedziała mu na kolanach, spojrzał córce Atlasa w oczy i powiedział cichym głosem:
– Nawet nie wiesz, jak trudno było mi się skupić i na ciebie nie rzucić, gdy byłaś tak blisko mnie i mówiłaś o tym, co dla mnie zrobiłaś. – Nieśmiało położył dłoń na jej policzku; dziewczyna wtuliła się w nią, patrząc na niego czule. – Może nie powinienem, ale...
– Och, zamknij się już! – Kalipso miała dość czekania. Wyszła naprzeciw jego spragnionym ustom.
Ten pocałunek zdecydowanie różnił się od ich ostatniego, gdy Leo był w zbyt wielkim szoku, by odpowiednio na niego odpowiedzieć. Tym razem jednak obydwoje 'brali w nim udział'. Był to jego drugi pocałunek w życiu i to od tej samej dziewczyny.
Na początku nie wiedział do końca co robić, jednak zdał się na instynkt. Objął Kalipso mocniej, słysząc jej jęk, gdy wplotła palce w jego skołtunione włosy. Włożyli w ten pocałunek całą tęsknotę, ból spowodowany rozstaniem, gwałtowność, ale także delikatność, które wynikały z potęgi ich uczucia. Robiło się coraz bardziej gorąco i Leonowi zajęło kilka chwil, by zdać sobie sprawę, że to ciepło wypływało od niego.
Gwałtownie przerwał pocałunek mimo protestów Kalipso, która próbowała przyciągnąć go z powrotem.
– Czekaj, czekaj! – wysapał, stanowczo przytrzymując jej głowę.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i chyba miała ochotę na niego nawrzeszczeć, jednak coś w jego oczach musiało pokazać, że nie żartował. Oddychając ciężko, przymknął powieki i oparł się czołem o jej czoło, próbując się uspokoić i przegnać strach, który zaczął w nim kiełkować. Mógł ją skrzywdzić. Jeszcze chwila, a uwolniłby ogień i wtedy ona...
– Leo... co się dzieje? – Cichy głos delikatnie do niego dotarł, ale nie stłumił niepokoju.
Nie odpowiedział. Nie mógł.
Po kilku sekundach poczuł, jak Kalipso się w niego wtula, chowając twarz w zagłębiu jego szyi. Czekała, nic nie mówiąc. Nie zadając zbędnych pytań. Po prostu była tam dla niego.
Chwilę mu to zajęło. W końcu poczuł zalewający go spokój. Wiedział, że to zasługa Kalipso.
Przytulił się do niej mocniej, wypuszczając ze świstem powietrze.
CZYTASZ
Run again
Fiksi PenggemarLeo obiecał sobie, że więcej tego nie zrobi... ale oni tak bardzo go zranili. Ucieka - ten ostatni raz. Wyrusza w samotną podróż, by zmierzyć się z boginią Gają. Ale... czy do końca samotną? Czy uda mu się dotrzeć do Aten? Czy odkryje swoje przeznac...