Rozdział 5

1K 76 50
                                    

Leo

Dawno nie czuł się tak... szczęśliwie. Bo chyba tylko w ten sposób mógł określić stan, w którym się teraz znajdował. Była dla niego wszystkim. Wszystkim, czego w tym momencie potrzebował. Wszystkim, co pragnął posiadać. Wszystkim, co kochał...

– Dobra! Jeszcze raz! Co zrobiłaś?! – Leo nawet po trzykrotnym wysłuchaniu jej opowieści, miał problemy, by w to uwierzyć.

– Stanęłam przed bogami i odzyskałam wolność. – Dziewczyna posłała mu trochę niepewne spojrzenie. – Wydawało mi się, że mnie potrzebujesz i czułam, że muszę działać... że muszę do ciebie dotrzeć.

– A my musimy się zatrzymać – zakomunikował krótko, starając się na nią nie patrzeć.

– Och. Powiedziałam coś nie tak? – Kalipso przygryzła wargę, czego Leo nie chciał w tym momencie widzieć. Nie kiedy musiał prowadzić samochód i nie kiedy w każdej chwili mógł spowodować wypadek... A ona pachniała tak słodko, jak cynamonowe bułeczki...

– Po prostu... nie mów nic przez kilka minut.

Na szczęście chłopakowi dość szybko udało się wypatrzeć zjazd na stację benzynową. Pospiesznie zjechał z jezdni i zaparkował na wolnym miejscu. Nie czekając nawet sekundy, odpiął swoje pasy, później pasy Kalipso i przyciągnął do siebie zdumioną dziewczynę. Gdy siedziała mu na kolanach, spojrzał córce Atlasa w oczy i powiedział cichym głosem:

– Nawet nie wiesz, jak trudno było mi się skupić i na ciebie nie rzucić, gdy byłaś tak blisko mnie i mówiłaś o tym, co dla mnie zrobiłaś. – Nieśmiało położył dłoń na jej policzku; dziewczyna wtuliła się w nią, patrząc na niego czule. – Może nie powinienem, ale...

– Och, zamknij się już! – Kalipso miała dość czekania. Wyszła naprzeciw jego spragnionym ustom.

Ten pocałunek zdecydowanie różnił się od ich ostatniego, gdy Leo był w zbyt wielkim szoku, by odpowiednio na niego odpowiedzieć. Tym razem jednak obydwoje 'brali w nim udział'. Był to jego drugi pocałunek w życiu i to od tej samej dziewczyny.

Na początku nie wiedział do końca co robić, jednak zdał się na instynkt. Objął Kalipso mocniej, słysząc jej jęk, gdy wplotła palce w jego skołtunione włosy. Włożyli w ten pocałunek całą tęsknotę, ból spowodowany rozstaniem, gwałtowność, ale także delikatność, które wynikały z potęgi ich uczucia. Robiło się coraz bardziej gorąco i Leonowi zajęło kilka chwil, by zdać sobie sprawę, że to ciepło wypływało od niego.

Gwałtownie przerwał pocałunek mimo protestów Kalipso, która próbowała przyciągnąć go z powrotem.

– Czekaj, czekaj! – wysapał, stanowczo przytrzymując jej głowę.

Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i chyba miała ochotę na niego nawrzeszczeć, jednak coś w jego oczach musiało pokazać, że nie żartował. Oddychając ciężko, przymknął powieki i oparł się czołem o jej czoło, próbując się uspokoić i przegnać strach, który zaczął w nim kiełkować. Mógł ją skrzywdzić. Jeszcze chwila, a uwolniłby ogień i wtedy ona...

– Leo... co się dzieje? – Cichy głos delikatnie do niego dotarł, ale nie stłumił niepokoju.

Nie odpowiedział. Nie mógł.

Po kilku sekundach poczuł, jak Kalipso się w niego wtula, chowając twarz w zagłębiu jego szyi. Czekała, nic nie mówiąc. Nie zadając zbędnych pytań. Po prostu była tam dla niego.

Chwilę mu to zajęło. W końcu poczuł zalewający go spokój. Wiedział, że to zasługa Kalipso.

Przytulił się do niej mocniej, wypuszczając ze świstem powietrze.

Run againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz