Akcja opowiadania rozgrywa się po wydarzeniach w Domu Hadesa. ~ Gabsone nene
Run again
Leo
Leo miał już tego dość.
Rozumiał, że jego przyjaciele chcieli uczcić szczęśliwy powrót Annabeth i Percy'ego z Tartaru, ale czy musieli zachowywać się aż tak głośno? Niektórzy nie mieli czasu na zabawę... Wcale go nie obeszło, że nikt mu nie zaproponował, by się do nich przyłączył. I tak musiałby im odmówić. Nie obchodziło go, że ponownie o nim zapomnieli. Zostało tak mało czasu na pokonanie Gai, a oni, zdaje się, nie traktowali tego poważnie. On przynajmniej coś robił, starał się, wciąż ulepszał statek i pracował nad pewnym tajnym projektem...
Jęknął, gdy spostrzegł, że było już po czwartej nad ranem.
Pochylił się niżej nad projektem, który planował niedługo wprowadzić. Małe ustrojstwo w jego rękach miało sprawić, że przyspieszenie Argo II stanie się tak szybkie i efektowne, jak tylko się dało. Doprowadzi też do tego, że statek nie będzie się aż tak mocno chybotał, co zdecydowanie ułatwi życie biednej, cierpiącej na chorobę morską Hazel.
Przejechał ręką po swoich skołtunionych lokach, marząc o odpoczynku. Ale musiał skończyć robotę.
Próbował właśnie skalibrować drobną część, gdy zza ściany znów dobiegły głośny śmiech i dźwięk tłuczonego szkła.
Krew się zagotowała w chłopaku. Jak już wspomniał – miał dość.
Gwałtownie wstał od stolika, wypadł ze swojej kajuty i skierował się do messy. Widok, który go przywitał, bardzo go zszokował, ale nie stłumił jego gniewu.
Upili się. Jego zwariowani, nieodpowiedzialni, głupi przyjaciele schlali się w cholerę.
Piper leżała na podłodze, chichocząc na cały głos i przytulając się do nogi krzesła, na którym ledwo siedział Jason, który nie miał się lepiej. Trzymał w ręce butelkę wina i próbował się skupić – co było dla niego niezłym wyzwaniem; wskazywało na to jego zmarszczone czoło i ślina, którą roztaczał wokół, gdy próbował wymówić poprawnie jakieś słowo – tłumacząc coś Percy'emu. Czarnowłosy chłopak za to zzieleniał na twarzy; ledwo powstrzymywał się od wymiotów. Annabeth tańczyła na stole, recytując jakieś greckie sentencje. Hazel płakała, leżąc na ziemi i na przemian tracąc, i odzyskując świadomość, a Frank... hm... stwierdził, że jest prawdziwym superbohaterem. Wytrzasnął skądś różową pelerynę, którą krzywo zawiązał sobie pod brodą, a na głowie miał koronkowe białe majtki, które chyba do niego nie należały...
Leo nie mógł w to uwierzyć. Oni... na jego statku... gdy on... Nie miał dobrych wspomnień związanych z alkoholem. Obiecał sobie, że będzie abstynentem do końca życia. Po tym, co przeżył w jednej z rodzin zastępczych... Paskudna blizna na ramieniu wciąż mu przypominała, że pijanym ludziom nie można ufać. I teraz to. Największy cios. Nie dość, że obudzili w nim najgorsze wspomnienia, to mieli jeszcze czelność tak się narażać. A gdyby ktoś ich teraz zaatakował?! Byli bezbronni!
Dał się ponieść emocjom.
Wsadził dwa palce do ust i przeszywająco zagwizdał. Sztuczka, którą nauczyła go matka. Zawsze powtarzała, że to skutecznie uciszy każdego; tym razem też zadziałała. Zaległa cisza. Przekrwione, zapuchnięte oczy przyjaciół skierowały się w jego stronę.
– Zwariowaliście?! – wydarł się, nie zważając na ich zbolałe spojrzenia i skrzywione miny. Mierzył ich przez kilka chwil wzrokiem, czując jak rośnie w nim rozczarowanie i zastanawiając się, co powinien im powiedzieć... Tym razem nie miał zamiaru zaszyć się w kajucie lub maszynowni, udając, że wszystko było w porządku. Nie tym razem.
![](https://img.wattpad.com/cover/41633484-288-k59566.jpg)
CZYTASZ
Run again
FanfictionLeo obiecał sobie, że więcej tego nie zrobi... ale oni tak bardzo go zranili. Ucieka - ten ostatni raz. Wyrusza w samotną podróż, by zmierzyć się z boginią Gają. Ale... czy do końca samotną? Czy uda mu się dotrzeć do Aten? Czy odkryje swoje przeznac...