Następnego dnia,w piątek wstałam o dziesiątej rano.Nie wiem jak ja będę wstawać rano na jakieś spotkania związane z moją nową pracą,którą tak nagle przejęłam,jak będą się odbywać przed szkołą.A pamiętam,że tata to nawet już o siódmej rano gdzieś nieraz jeździł.Masakra.
Po tym jak się obudziłam sprawdziłam telefon i zobaczyłam,że Tyler do mnie napisał i nawet dzwonił.
Napisał „Dzień dobry,skarbie".
Nie oddzwaniałam do niego bo wiedziałam,że teraz miał lekcje.Chyba Biologię ale nie byłam pewna.Nie chodziliśmy do tej samej klasy,ale byliśmy z jednego rocznika.
Jednak zdecydowałam,że jemu odpisze żeby się nie martwił.
,,Dzień dobry,kochanie"-napisałam.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i pościeliłam łóżko.Chciałam właśnie pójść do mojej garderoby,żeby się przebrać a potem pójść do łazienki i się przygotować na ten dzień,jednak zadzwonił mój telefon.
-Moje słonko,wstało-odezwał się do telefonu Tyler.-Jak się czujesz,skarbie?
-Nie jest najgorzej-odpowiedziałam-A u ciebie co słychać?
-U mnie wszystko dobrze.Co będziesz dzisiaj robić?-zapytał.
Miałam ochotę jemu powiedzieć,że raczej będę rozmawiać z wujkiem o balu,który odbędzie się za tydzień bo mimo iż wszystko już zaplanowano,musiałam parę rzeczy jeszcze ogarnąć.Przypomniałam sobie jednak,że ja jemu o tym wydarzeniu ani słowa powiedzieć nie mogłam.Nie mogłam jemu też powiedzieć o stanowisku,które przejęłam choć byłam pewna,że cała szkoła i tak wie.
Zdecydowałam się więc po prostu powiedzieć,że spędzie napewno dzień z braćmi w domu i może coś poczytam.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę po czym on musiał się rozłączyć.
Po zakończeniu tej rozmowy skierowałam i do garderoby,jak planowałam.
Wzięłam czarne dresy i czarną bluzę,którą ukradłam kiedyś Zayden'owi.Była na mnie z jakieś dwa rozmiary za duża ale ją lubiłam.Zay nawet nie zauważył jej zniknięcia
Po ubraniu się,umyciu zębów,zrobieniu mojej porannej pielęgnacji,zrobieniu lekkiego makijażu oraz zrobieniu kitki zeszłam na dół.Bylo w pół do dwunastej.
Jak byłam w kuchni przywitałam się z Margaret,która właśnie wyszła z pralni ze świeższym praniem.Po zrobieniu sobie porannej czarnej kawy poszłam usiąść przy stole.W tym czasie Margaret zrobiła mi tosty francuskie na śniadanie.Były przepyszne,zresztą wszystko co jest gotowane przez Margaret jest po prostu zajebiste.Ta kobieta ma rękę do gotowania.
Jak skończyłam śniadanie złapałam za paczkę czipsów i tabliczkę czekolady i poszłam do salonu obejrzeć jakiś serial czy film.Wybrałam jednak mój ulubiony serial na Hulu ,,The Kardashians".
Jak byłam w połowie odcinka z siłowni wyszedł Zayden.Nie odpuścił sobie złośliwego komentarza,jak to on.
-A kto tu raczył się wreście wyłonić ze swojej jaskini-powiedział z drwiną w głosie-Oczywiście,że nasza szefowa,Valentina.
-Przymknij się -odpowiedziałam jemu po czym wywróciłam oczami.
On skierował się w moją stronę i walną się obok mnie.Wsadził swoją rękę do paczki czipów,którą trzymałam i powiedział z pełną buzią.
-Ty znowu te głupie reality-show oglądasz?
-A czy ciebie nie nauczono,że nie mówi się z pełną buzią?-odparłam zabrawszy paczkę z jego zasięgu.
Popatrzał na mnie przez chwilę po czym powiedział
-A ciebie nie nauczono,że nie kradnie się cudzych ubrań?
-Że co?!-opowiedziałam lekko oburzona.
-Przecież nie jestem głupi,wiem że to moja bluza,której szukam od dwóch miesięcy.
Nie odpowiedziałam tylko oddałam mu tę paczkę czipsów,żeby zostawił mnie w spokoju.
-Idź się wykąpać,bo śmierdzisz.-odpyskowałam.
On chciał się odezwać jednak przeszkodził jemu wujek.
-Dzień dobry,dzieciaki-przywitał się z nami.
Najpierw podszedł do mnie i pocałował w czubek głowy.Zayden'owi przytulasa również nie odpuścił.
-Młody,wieś tak może skocz pod prysznic.Co?-powiedział do Zayden'a i poklepał po plecach,tak po męsku.
-Też mu to mówiłam-mruknęłam pod nosem.
-A ja ci mówiłem,że nie kradnie się cudzych ubrań-syknął Zay.
-Tu mi tu znowu nie zaczynaj od samego rana.-odpowiedział jemu wujek.
-Jest już południe.A ona...
-Nie pyskuj-wtrącił jemu wujek Gio.-Marsz na górę.
Zayden posłuchał się wujka i poszedł po schodach na górę.
-Wszystko w porządku,Valentina?Długo dzisiaj spałaś chyba,jak się nie mylę.-odezwał się do mnie wujek objąwszy mnie swoim raniem usiadłszy na kanapie obok mnie.
-Zmęczona byłam po wczorajszym dniu po prostu.Potrzebowałam trochę odsapnąć-odparłam i wtuliłam się w wujka.Poczułam też jego mocne perfumy męskie.
-Rozumniem,jednak musimy dzisiaj omówić kilka ważnych kwestii.-wujek zrobił chwilę przerwy po czym kontynuował-Mamy na godzinę trzynastą umówione spotkanie w Gabinecie Francesca.
-Jak to na trzynastą ?!Przecież to za pół godziny!-zerwałam się nagle na równe nogi.
-To nic poważnego,Vali.Tylko zwyczajnie spotkanie.
-Z kim?-zapytałam i odwróciłam się do wujka.
-Z Alessandrem Lombardi.
-Że co kurwa?!-warknęłam-Chyba sobie ze mnie kpisz.
-Valentina,nie odzywaj się tak.
-Nigdzie nie idę.-powiedziałam i założyłam ręce na piersi.
-Musisz .
-Gówno muszę.
-Valentino Moretti.-powiedział wujek patrząc się na mnie z zirytowanym wzrokiem.
-No dobrze,ale się nie przebieram.
-Nie oczekuję tego od ciebie.-odparł-To co idźmy już powoli?
CZYTASZ
Młoda Moretti: Tajemnice (Tom 1)
Ficción General18 letnia Valentina Moretti odziedzicza pozycje ojca w rodzinnych biznesach jak i w organizacji,która liczyła kilka wspólników,którzy byli bliskim przyjacielami.Młoda Moretti jest najmłodszą z nich wszystkich oraz posiądą ta najważniejszą pozycję. J...