10.Anonim

480 23 5
                                    

Wylądowaliśmy około godziny dwudziestej trzeciej.
Na lotnisku czekały na nas cztery czarne busy oraz grupa ochroniarzy.
Było ich chyba dziesięć.
Pięć było dla mnie a pięć dla Alessandra.
Zdecydowaliśmy się na to,żeby ochroniarze byli na lotnisku jak wylądujemy z tego powodu,żebyśmy jak będziemy jechać do naszej rezydencji byli cały czas pod ochroną.
Tak mogliśmy zmniejszyć prawdopodobieństwo,iż że ktoś mógłby chcieć porwać mnie.
Na terenie rezydencji też było ich sporo.
Wokół samej willi,w każdym okonie,stał ochroniarz.
Przy bramie i wokół płotu też stali.
Zrobiłyśmy tak bo nie wiedzieliśmy kto porwał moich braci,albo co ta osoba jeszcze planuje.
Ja sama nie miałam żadnych pomysłów kto mógłby to komuś zlecić albo,kto mógłby być w to zamieszany.

Napewno nie spodziewałam się tego co odkryłam dwa tygodnie po porwaniu,w trakcie poszukiwania.

Jak tylko wysiadłam z samolotu,odrazu okrążyło mnie pięciu ochroniarzy.
Oni też zaprowadzili mnie do busa,którym miałam jechać z Alessandrem.
Przed nami,za nami i z każdego boku naszego busa jechało jedno auto pełne ochroniarzy.
Moim zdaniem było ich trochę za dużo,jednak było to konieczne.
Zayden'owi też w trakcie lotu zastawiłam nauczanie zdalne,żeby nie miał zaległości jak nie będzie chodzić do szkoły.
Narazie zwoliłam jego na dwa tygodnie,jednak i tak wiedziałam,że najszybciej pójdzie do niej za dwa miesiące.

-Wujek?-odezwałam się do telefonu.
W trakcie jazdy do domu zdecydowałam się na wykonanie telefonu do wujka.
Chciałam jemu przekazać,że niedługo będziemy i też się zapytać czy wie już coś więcej.
-O,witaj princesso-odezwał się wujek wesoło.
-Nie mów do mnie princesso-odpowiedziałam wkurzona.Jak on mógł być tak spokojny.
Porwano jego bratanków,którzy są na dodatek pod jego opieką!
Jest za nich odpowiedzialny a on jest taki spokojny.
No ja pierdole.
-Valentina...-odezwał się łagodnym spokojnym głosem.Chciał kontynuować ale ja jemu przerwałam.
-Będę za pół godziny.Masz zwołać całą organizację do naszej rezydencji oraz ma być ugotowana kolacja.-przekazałam pewnym siebie stanowczym głosem.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale.Nie interesuje mnie jak to zrobisz ale wszyscy mają być na miejscu i ciepłe jedzenie ma być na stole,w tym momencie jak wejdę do rezydencji!Zrozumiano?
-Tak Valentina.-odpowiedział już zrezygnowanym głosem.
-Tylko nie wasz mi się zamówić jakieś jedzenie z miasta.Zadzwoń do Margaret.
Dostanie za to premię.-powiedziałam-A do Lomardiego zadzwonię ja.
-Ale przecież ona nie da rady przyjechać w pół godziny i na dodatek ugotować.
-To wyślij po nią nasz helikopter!Rozłączam się bo czas leci.

I faktycznie się rozłączyłam.
Byłam wkurzona na wujka.
Moim zdaniem zachowywał się bardzo nieodpowiedzialnie.

-Alessandro?-zapytałam siedzącego naprzeciwko mnie Alessandra.
-Tak skarbie?-zapytał jak podniósł swoją głowę znad telefonu aby spojrzeć na mnie.
-Podasz mi numer telefonu do swojego taty?Bo zaraz odbędzie się spotkanie z Organizacji w naszej rezydencji.Wujek ma zadzwonić do reszty a ja do twojego ojca.
-Oczywiście.A po co to spotkanie?-zapytał zdziwiony.
-Żeby na forum organizacji porozmawiać o porwaniu Marco i Enza.
-A rozumiem.

Następnie podał mi numer mojego teścia i wreście mogłam do niego zadzwonić.
Na szczęście jeszcze nie spał.
Powiedział,że będzie za około dziesięć minut,bo miał przylecieć swoim helikopterem.
Każdy członek organizacji posiadał helikoptery i prywatne samoloty.

My mieliśmy być na miejscu za piętnaście minut.
Jak jechałam to odświeżyłam swój makijaż, poprawiłam włosy i się przebrałam.
Auto było małe jednak udało mi się przebrać.
Musieliśmy się przez to zatrzymać aby wyciągnąć walizkę.
Alessandro na czas w którym miałam się przebrać wysiadł z auta.
Przebrałam się w czarne spodnie garniturowe,czarną bluzkę,z dekoltem,na  długi rękaw,czarną marynarkę oraz mój czarny,szyty na miarę,płaszcz.
Jako buty ubrałam moje czarne Louboutiny.
Ubrałam się specjalnie cała na czarno.

Młoda Moretti: Tajemnice (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz