14.Miami

711 22 5
                                    

W nocy wogule nie spałam.
Nie mogłam zasnąć przez tą myśl,ze niedługo moi bracia będą ze mną.
Rano na lotnisko wyjechaliśmy około godziny szóstej rano.
Ja przez to,że nie spałam,całą noc pracowałam.
Zrobiłam wszystko co miałam zrobić przez następny tydzień.
Bo na tyle wstępnie miałam być w Miami.
W szkole też kończyło się wolne,które miałam wykorzystać na podróż poślubną w Dubaju więc podczas lotu planowałam zadzwonić do Dyrektorki.
Szkoła była już poinformowana o ich porwaniu.
Przez to wprowadzili też większe restrykcje kontroli przy wjeżdżaniu i wyjeżdżaniu ze szkoły.
Alessandro wstał w pół do szóstej,wtedy kiedy ja już byłam prawie gotowa.
Ubrałam długie czarne spodnie garniturowe,czarną bluzkę na długi rękaw i na to czarną marynarkę.
Włosy spięłam w niskiego koka.
A no i jeszcze nie mogło zabraknąć moich szpilek z YSL.
Bardzo je lubiłam.
Jak już wychodziliśmy szybko wbiegłam do mojej garderoby po dwie torebki i wyszłam.
Alessandro przeniósł nasze bagaże do garażu.
A ja uważałam aby nie spaść ze schodów w tych szpilkach.

Jak już wszystko było gotowe wujek Giovanni przyszedł do nas aby się pożegnać.
Ostatnio zauważyłam,że wujek jest jakiś taki dziwny a zaczęło się od tego jak mama ujawniła,że żyje.
Nie wiem co mam myśleć o mamie.
Jestem na nią zła ale i zarazem może i nawet się cieszę,że żyje?
Nie wiem.

-Uważaj na siebie princesso-powiedział wujek jak mnie przytulał-Wiedz że ciebie kocham i jak coś będzie nie tak to dzwoń.
Dobrze?
-Też ciebie kocham-odpowiedziałam.
Jak wujek Gio już mnie puścił odezwał się do Alessandra.
-A ty mistrzuniu uważaj mi na nią-mówił wskazując na niego palcem.
-Oczywiście,że będę Giovanni-odpowiedział mój mąż.
-No chodź tu-powiedział wujek do Alessandra i jego przytulił tak po męsku.

Po tym wsiedliśmy do czarnego busa z Mercedesa i wyjechaliśmy.
Za nami jechały cztery inne z ochroną.
No bo bez ochrony to jechać nie możemy.

Około godziny siódmej dotarliśmy na lotnisko.
Lot naszym prywatnym samolotem mieliśmy na w pół do ósmej.

-Maria Esposito,w czym mogę pomóc?-odezwała się dyrektorka mojej szkoły.
-Valentina Moretti-Lombardi z tej strony-przedstawiłam się.
-Valentina,wszystko w porządku?-zapytała.
-Tak,chciała bym przedłużyć moje wolne.
-A z jakiego powodu?
Rusz trochę tą swoją głową.

Muszę przeciesz po braci jechać,bo matce se nagle za synusiami zatęskniło.

-Z powodu moich braci,pracuję nad tym i potrzebuje wolnego.
-Dalej ich szukacie?-zapytała zmartwiona.
-Tak,ale wiemy już z kim przebywają i w jakim kraju-tłumaczyłam spokojnie.
To były jednak jedyne rzeczy jakie mogła wiedzieć.
-To chociaż tyle dobra...-powiedziała i dodała-Miesiąc tobie wystarczy?

O kurde ale Chojna i uległa dzisiaj.
Zdecydowanie ma dobry dzień.

Miesiąc to chyba za dużo.-odpowiedziałam-Powiedziała bym dwa tygodnie.
-Dwa tygodnie?-zapytała zdziwiona.
-Tak,tyle powinno wystarczyć bo jestem już z moim mężem w samolocie,aby odzyskać moich braci.
-Z panem Lombardim?-zapytała.

Nie kurwa Elf wiesz?

-Tak,z Alessandrem.-odpowiedziałam cierpliwie.
-Dobrze,jednak ja bym tobie zaleciła miesiąc-mówiła-Wiesz,aby jeszcze odpocząć jak wrócisz z braćmi.
-Bardzo to doceniam.Dziękuje-podziękowałam.
-Nie ma za co Valentina,odpoczywaj i trzymam kciuki abyś ich zdobyła z powrotem.

I się rozłączyłyśmy.

Wtedy nigdy w życiu bym się nie spodziewała co odkryje.


Młoda Moretti: Tajemnice (Tom 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz