Rozdział 9

57 6 3
                                    

Była już 15, zaraz miałam jechać z Vivian do domku a ja leżałam zmarnowana w łóżku zajadając smutki lodami. A to nie byle jakie lody! Bo lody z McDonalda z frytkami, uwierzcie frytki z lodami waniliowymi z polewą czekoladową to najlepszy wynalazek świata, smakuje jak niebo. Pierdolę te kłótnie o to czy sos słodko kwaśny jest lepszy czy śmietanowy, najlepszym sosem do frytek i nuggetsów są lody.

- Nie smuć się! - mój brat na mnie wskoczył. 85kg które zgniatało mi kości.
- Złaź ze mnie! - wydusiłam ledwo
- Nie, dopóki nie zamierzasz się ogarnąć - zaśmiał się przygniatając mnie
- Okej, okej! Już się ogarniam! - wykrzyczałam wierzgając się, próbując go zrzucić. Cholerny hokeista.

Brat wreszcie ze mnie zszedł, uśmiechając się zwycięsko. Podał mi walizkę i kazał szybko się spakować bo Vivian go zabije jeśli się spóźnimy.

Szybko odświeżyłam się w łazience, spakowałam szczoteczkę do zębów i inne pierdoły bez których nie potrafię przeżyć.
Włożyłam na siebie top gorsetowy a na to nałożyłam zwykłą jasno różową koszulkę mojego taty. Do tego dobrałam czarne jeansy które idealnie uwydatniały moje kształty.

Wytarłam rozmazany eyeliner, rysując nowe kreski - mam nadzieję że nie będę już płakać bo nie mam ochoty malować tych cholernych kresek trzeci raz w ciągu jednego dnia!

Spakowałam najważniejsze rzeczy do walizki, 6 par majtek - na wypadek jeśli miałabym popuścić 3 razy, letnią czarna sukienkę, 3 t-shirty w tym samym kolorze mojego ojca, spodnie dresowe i jakieś sukienki.

Wszystko w kolorze czarnym. No oprócz jednej czerwonej sukienki.
Jedyne akceptowalne kolory u mnie w szafie to czarny i czerwony - jeśli założę jakiś inny kolor to wiadomo że coś jest nie tak. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, nawiązuje do różowej koszulki którą teraz mam na sobie.

- Gotowa?! - krzyknął Nicholas z dołu, zbiegłam po schodach szybko żegnając się z rodzicami. Nie pij za dużo, bla bla bla.
- Lepiej się czujesz? - spytał chłopak biorąc ode mnie walizkę
- Czuję nicość - odparłam, czarnowłosy uśmiechnął się smutno i mocno mnie przytulił składając całusa na moim czole
- Nie chcę żebyś przeżywała znowu tego samego, co wtedy jak pierwszy raz z nim zerwałaś. Może i czasem jestem okropnym bratem ale uwierz że zawsze możesz do mnie przyjść i się wypłakać. - puścił mnie, słysząc krzyk mojej przyjaciółki

Zawsze przychodziła w odpowiednich momentach, bo łzy zaczęły napływać mi do oczu od słów mojego brata.

- Zapierdole gnoja! - krzyczała Vivian
- Vivian! - odparła moja mama wychylając się z okna
- Przepraszam! - uśmiechnęła się słodko

Blondynka mocno mnie uścisnęła, powtarzając ze zabije Eliota, uśmiechnęła się nieśmiało do Nicholasa.

I jego kąciki również uniosły się do góry. Mój brat nigdy nie uśmiechał się do dziewczyn - co jest pojebane ale pierwszy raz widzę go takiego, i moją przyjaciółkę która zawsze jest pewna siebie a teraz wygląda jak pomidor.

Spojrzałam na nich podejrzliwie, po paru sekundach machnęłam ręką i wsiadłam do auta. Krępująca sytuacja.

Rozłożyłam się z tyłu bmw żeby móc zająć się swoimi sprawami i nie przeszkadzać parze młodej na ich nowej drodze życia. Parsknęłam cichym śmiechem gdy zauważyłam że Vivian musnęła go w ramię na co chłopak spiął mięśnie i zacisnął ręce na kierownicy.

Do Vivian
Czy ja o czymś nie wiem? Co mnie ominęło
Od Vivian
OPOWIEM CI WSZYSTKO DZISIAJ. NIE UWIERZYSZ.

Zaśmiałam się i powróciłam do przeglądania instagrama, nie chciałam wchodzić na spotted czy inne gówna. Nie chce dzisiaj przeczytać tego wszystkiego na nowo wiedząc że każdy dowie się o mnie i o Eliocie. Dalej nie odsłuchałam tych rozmów Hailey i chłopaka, to jeszcze nie jest ten czas a ja nie chcę psuć sobie następnych dni.

Destroyed Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz