* Stopniowo zredukujemy poślizgi, obiecuję
** Wiem, że jesteście przyzwyczajeni do długich rozdziałów, ale w tym tomie będzie inaczej. Jeśli wstawię krótszy fragment (tak jak dziś), to możecie się spodziewać, że niebawem wleci kolejny. Jak wpadnie dłuższy rozdział jednorazowo, to daję go Wam na zapas. Musicie to wyczuć 😌
Albo obserwować mojego Twittera: estella1202a (#inmylittleworld)
Miłego czytania! 🖤
_______________________________
Julian
– Po co ci były te testy DNA? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że jest twój. – babcia zachwycona nachyla się nad łóżkiem.
– A po czym to stwierdzasz?
– Jak po czym? – prycha – Po oczach.
– I po czarnych śpioszkach. – wtrąca Shane.
Potem brat sięga po nóż i nadcina bok olbrzymiego kartonu. Kiedy byłem z Maxem w urzędzie ojciec ze Stevem i Shanem pojechali po podstawową wyprawkę i łóżeczko, a babcia z Lauren zostały z małym.
Bałem się, jak siostra zareaguje na informacje o tym, że mam syna. Czułem, że w pewien sposób strata dzieci nas do siebie zbliżyła, bo choć w minimalnym stopniu rozumiałem, co czuje.
A teraz ja zostałem ojcem, a Dominic ma pod opieką dwulatka.
I mimo, że Lauren nie daje tego po sobie poznać, widzę w jej smutnych oczach wskrzeszone odłamki bólu.
– Załatwiłeś wszystko w urzędzie? – ojciec zerka na mnie znacząco.
– Tak. Roma zostawiła niezbędne dokumenty, wskazała mnie w szpitalu jako ojca. Zgłosiłem małego w urzędzie.
Odkładam na stół teczkę z wynikami badań DNA i dokumentami, którą natychmiast przechwytuje babcia.
– Leonard Degas. No pięknie. – uśmiecha się i z dumą klepie mnie po ramieniu.
– Skąd pomysł na imię? – ojciec pyta zaciekawiony.
– Od razu o nim pomyślałem, kiedy położna powiedziała, że nie płakał za matką. On w ogóle nie płacze. – zerkam w szare oczka, które uważnie obserwują mnie od wejścia.
– Jest dzielny i waleczny, jak lew. – wyjaśnia Lauren.
Od razu to rozgryzła, gdy zapytałem się jej, czy to dobre imię. Tylko z nią to konsultowałem.
– Leonardo Degas. Roma Vinci. – Steve w zamyśleniu drapie się po brodzie – Jeśli dostałby nazwisko po matce, byłby Leonardo da Vinci. Pewnie nie przeszłoby to w urzędzie. To przemyślany ruch? Zrobiłeś jej na złość? – uśmiecha się.
– To jest Leonard tłumoku. – Max z uderza go potylicę.
– Im starsze tym to to głupsze. – babcia krzywi się w niesmaku.
– Braciszku, masz jakiś śrubokręt? – Shane rozkłada elementy łóżeczka, po czym zabiera się za wypakowywanie jednej z ośmiu wielkich toreb.
Nie wiem czy to kwestia zmęczenia, nieprzespanej nocy czy chronicznego stresu, ale zaczynam czuć, że to wszystko mnie przerasta.
– Będę ci mówił, co jest do czego. Trzymaj. – Shane podaje mi jakieś dziwne urządzenie.
Zerkam na opakowanie.
– Podgrzewacz do chusteczek? – unoszę brwi.
– Chcesz, żeby było mu zimno w dupkę? – patrzy oburzony – To dziecko. Ma delikatną skórkę. I nie powie ci, że to nieprzyjemne, więc komunikuję to za niego.
CZYTASZ
W moim małym świecie (Tom III) | 18+
RomantizmOPIS POJAWI SIĘ JUTRO kontakt: estellaautor1202@gmail.com Instagram/Twitter/TikTok: @inmylittleworldbook OPOWIADANIE NIE JEST WZOROWANE NA ŻADNYM INNYM JUŻ ISTNIEJĄCYM I RÓWNIEŻ PROSZĘ O NIEPOWIELANIE MOJEGO POMYSŁU NA KSIĄŻKĘ