Rozdział 11

5 1 0
                                    

Właśnie zbieram się do łóżka, bo nie dalej niż dwadzieścia minut temu wyrzuciłem Nadir do domu, a znów ktoś się do mnie dobija. Odruchowo spoglądam na wyświetlacz i wiem, że nie mogę zignorować tego połączenia. Pojawia się niezwykle rzadko, ale jest cenne.

- Co się dzieje? - pytam wyczekująco po odebraniu połączenia.

- Nill mówił, że nie powinnam nikogo informować. Kroiłam nie jednego gnoja... - zaczyna Doll.

- Nie tłumacz się, tylko mów, co się dzieje - przerywam jej.

- Gabriel, od dwóch godzin dziewczyna płacze. Nie szlocha, wiem, bezgłośnie płacze. Wchodzę i ani drgnie, jakby spała, ale poduszka jest cała mokra.

Biorę głęboki wdech i wstaję z półsiadu, a jednak mnie to nie rusza. To nic takiego. Uspokajam oddech.

- Ty też jesteś taka miękka? Otaczam się miękkimi ludźmi? Masz wyrzuty sumienia? Dbamy o nią. To musi wystarczyć - odpieram.

Na odległość prościej dyktować warunki.

- Wypchaj się swoimi pieniędzmi albo przyjedź i coś z tym zrób, bo nie potrafię tego dźwignąć - otwiera się, a przecież nie jestem dobrym człowiekiem.

Otwarcie się kosztuje. Jeszcze będzie musiała to zrozumieć. Najwidoczniej praktyka częściowo poszła w las i należy się aktualizacja. Zaboli. Zawsze boli.

- Doll, pisałaś się na to. Pisałaś się na pistolet przy głowie, krwawe pojedynki, na własną śmierć, do chuja. Masz to dźwignąć. Nie wprowadzę innych ludzi, bo będę musiał Cię zabić, więc rób, co trzeba - jestem szorstki, ale jeśli nie w takiej sytuacji to, kiedy?

- Ale nie na porcelanową laleczkę! - krzyczy, chociaż mogę sobie wyobrazić, że wkłada wysiłek, żeby nie być głośną.

Zastygam na moment, bo rozchodzi się we mnie fala, którą poczułem raz wcześniej i siada mi mocno na barkach to określenie. Jest proste, niewymyślne, ale sam również właśnie tak ją widzę. Czy mnie to przeraża, że ktoś jeszcze widzi to samo?

Nie.
Przeraża mnie to, że wiem, co życie robi z porcelaną, chociaż na to nie zasługuje.
Przyciąga mnie ta metafora. Przyciąga mnie jej prosty życiorys. Tak samo jak to, że próbuje się w to nie zagłębiać, a jednak mi nie wychodzi.

- Przepraszam, nie powinnam dzwonić - słyszę w jej tonie strach, który jest wynikiem pustki po mojej stronie rozmowy, może i dobrze?

- Przyjadę. Jeśli Nill jest u siebie, nie angażuj go przedwcześnie. Nie ma potrzeby - informuję i rozłączam się.

Nie ma potrzeby, żeby myślała, że to coś znaczy.

Dotarcie na miejsce zajmuje mi prawie godzinę i już po drodze ustalam, że zrobię przesłuchanie i na tym koniec. Nie mogę wziąć za nią odpowiedzialności.

Wchodzę do środka praktycznie bezgłośnie i zatrzymuję się tuż za zamkniętymi drzwiami. Nie muszę podchodzić bliżej, a widzę obraz, którego nie potrafiłem złapać w rozmowie telefonicznej, a przynajmniej próbowałem nie łapać. Dotyka mnie, chociaż jestem nauczony, by tak się nie dało, by się w podobnych do tego nie pławić. Zobojętnieć. Zostawić. Przejść obok takiej historii.

Spoglądam na zarysowane plamy wpół białej poduszki, duże, wyraźne. Z jej twarzy wciąż wypływające łzy i Doll ma rację, mogłoby się wydawać, że to nic, a jednak zacisnęła mocniej powieki. Co z tego, jeśli one nadal leciały. Myśli, że już jest złamana? Popękana? Przecież to dopiero rysy, jeden mały odprysk. Halo?

- Pomóż mi - prosi niemal bezgłośnie i wciąga mnie do swojej historii.

Po czym wnioskuję, że właśnie tak jest?
Po tym, że nie idę w przeciwnym kierunku.

W Twoich rękachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz