-Nie zrozumiałaś naszego ostrzeżenia?! - krzyknęła Marta.
-Teraz już nie będziemy takie łagodne. - powiedziała z dumą Kamila.
One mnie śledziły? Co one teraz będą robiły? Jak dobrze, że obok mnie jest Alan. Czuję się trochę bezpieczniej.
-Dobra dziewczyny, odwalcie się. My nie wchodzimy wam w drogę, wy nie wchodźcie nam. - słyszałam w głosie Alana, że jednak trochę się bał, w sumie niewiadomo co Marcie może przyjść do głowy...
Mocno ścisnęłam jego rękę.
-Chodź, idziemy. - powiedział, próbująć mnie uspokoić.
-Zróbcie tylko krok, a oboje pożegnacie się z życiem! - krzyknęła Marta, wyjmując piostolet.
Wyjmując co? Pistolet? Dotarło do mnie w jakim niebezpieczeństwie jesteśmy. Ja pierkwacze! Wczoraj jak byliśmy w kawiarni to Alan opowiadał mi, że jej ojciec jest policjantem. To nie jest zabawka.
Było już ciemno. Wokół panowały pustki. To się może źle skończyć.
-Dobrze, spokojnie, nigdzie się nie ruszamy. - próbowałam uspokoić sytuację.
-Puść jego rękę i podejdź tu! - rozkazała mi Kamila.
Tak też zrobiłam. Powoli puszczając jego rekę, podeszłam do niej. Cała się trzęsłam. Po raz kolejny dziś dostałam z plaskacza. Za co?! Co ja jej zrobiłam?! I to była moja przyjaciółka?! Głupia suka! Chciałam jej oddać, ale wiedziałam, że nie mogę.
-Kurde! Zostaw ją! - krzyknął Alan.
-Jeszcze jedno Twoje słowo palancie i zobaczysz ją w trumnie! - krzyknęła Marta, przykładając mi pistolet do głowy.
Błagam Alan zamknij się...myślałam. Kamila związywała mi nogi jakimś sznurkiem. Usłyszałam jakiś głos w krzakach za Martą. Ona się tam obejrzała. Wtedy zorientowany Alan korzystając z okazji wyrwał Marcie pistolet. Uff, trochę mi ulżyło.
-Oddaj to debilu! - krzyczała Marta.
Okazało się, że głos w krzakach to włączone nagranie w telefonie Alana. On go tam rzucił, bo chciał odwrócić jej uwagę, uff ulga. Teraz go wyjął i chyba dzwonił do jej ojca.
-Dobry Wieczór. Czy mógłby pan przyjechać do parku po Martę? I przy okazji po swój pistolet? - zapytał.
Dziewczyny zaczęły uciekać. Ja rozwiązywałam ten sznurek z nóg. Alan podszedł i mi pomógł.
-Co z nimi? - zapytałam.
-Ojciec Marty powiedział, że przyjedzie od tamtej strony, ale musimy na niego poczekać, bo mam pistolet. - powiedział.
Po kwadransie zajechał duży samochód. Siedziała w nim Marta i Kamila, a za kierownicą ojciec Marty.
-Cześć Alan. - mówił jakby ucieszony, że go widzi.
-Witam, witam. - zaśmiał się Alan.
-Przepraszam Cię bardzo za to wsyzstko, co robi moja córka. - powiedział uśmiech jakby nagle zniknął mu z twarzy.
-Na szczęście ta sytuacja skończyła się dobrze dla wszystkich, ale niewiadomo co będzie później. - powiedział Alana.
-Spotkamy się jutro w barze i pogadamy, okej stary? - zaproponował starszy już mężczyzna.
-No dobrze, w takim razie do zobaczenia. Zazdwonię jutro. - oznajmił.
-Okej, trzymajcie się, na razie, do zobaczyska. - machnął ręką i wsiadł do samochodu.
Policjant mówiłby tak do chłopaka, którego nie zna? Chyba nie... Był spokojny. Wcale nie przejął się tą sytuacją. Alan objął mnie w pasie. Zmierzaliśmy w stronę wyjścia w milczeniu. Serce mi biło bardzo mocno. Byłam szczęśliwa, że mam obok siebie kogoś takiego. Mam nadzieję, że Marcie i Kamili nie uda się zepsuć naszych relacji...Po chwili wsiedliśmy do samochodu tego Daniela... Jechaliśmy w ciszy, słychać było nasze oddechy.
-To tu, zatrzymaj się. - powiedział Alan, gdy byliśmy obok mojego domu.
-Dzięki, na razie. - wysiadłam z samochodu.
-Ej, ej księżniczko! - krzyknął Alan, gdy otwierałam bramkę.
-Co tam? - zachichotałam.
-Takie pożegnanie ze mną? - zapytał udając smutnego i wysiadł z samochodu.
-A jakie byś chciał? - zapytałam udajac zaciekawioną.
-O tu. - powiedział pokazując na policzek.
Pocałowałam go, przytuliliśmy się i odjechali...
_____________________________________
I jak ? Mam nadzieje ze sie wam ta książka podoba i na marne jej nie pisze wiec udostępniajcie i komentujcie
Buziaki 💋