-CO KURWA? - krzyknęłam, gdy słowa, które wypowiedział lekarz zaczęły do mnie docierać.
-Bardzo mi przykro... - powiedział, a na jego twarzy widać było smutek.
-Wczoraj ratowniczka mówiła, że na pewno nie umrze. - krzyczałam zszokowana.
-Pani mama chciała sama zejść z łóżka. Skończyło się to mocnymi połamaniami. Nie było już szans na to, by kiedykolwiek mogła stanąć na własne nogi. - mówił.
-No i co z tego? Przecież od połamanych nóg się nie umiera! - krzyknęłam, a łzy spływały mi po policzkach jedna po drugiej .
-Gdy ją poinformowaliśmy, że będzie kaleką zareagowała spokojnie, aż za spokojnie. Uśmiechnęła się do nas i poprosiła o kartkę i długopis. Mówiła, że czuje się dobrze. Jej stan faktycznie był stabilny. Po kilkunastu minutach mnie zawowała i dała mi katkę, którą miałem za zadanie przekazać najmłodszej córce, którą jak się domyślam jest pani. Nagle zemdlała. Próbowaliśmy ją pobudzić, ale nie byliśmy w stanie. Po następnych kilunastu minutach jej serce przestało bić. Zaczęliśmy ją reanimować, robiliśmy naprawdę wszystko co w naszej mocy, ale nie udało nam się. - powiedział smutnym głosem i podał mi kartkę. "Kochanie, proszę Cię pozbieraj się szybko. Wiem, że tego nie wytrzymam. Nie chcę być kaleką do końca życia. Nie chcę być dla Ciebie ciężarem. Wiem, że teraz myślisz, że nigdy nie byłabym dla Ciebie uciężeniem, ale ja zdaje sobie sprawe z tego, jak się czuje córka kaleki. Strasznie kłuje mnie serce, kiedy pomyślę, że zobaczę Cię dopiero tam, u góry. Pamiętaj, nie masz prawa obwiniać się o moją śmierć! A i jeszcze coś, jeżeli chcesz, żebym ja tam u góry była szczęśliwa, to Ty tu na ziemi musisz ale to musisz być szczęśliwa. Twoje szczęście jest dla mnie moim szczęściem. Pomódl się za mnie czasami. Pamiętaj, że bardzo, ale to bardzo Cię kocham. Życzę Ci powodzenia z Alankiem, mam nadzieję, że razem będziecie szczęśliwi. Jak tylko spróbuje Cię zranić to będę straszyła go co noc... Nie zaniedbuj szkoły. Rób wszystko tak jak kiedyś, tylko beze mnie. Przez te kilka miesięcy Twoim prawnym opiekunem będzie ktoś z rodzeństwa. Po Twoich urodzinach dom zostanie przepisany na Ciebie. Ojciec Cię już nigdy nie skrzywdzi, pamiętaj! Umieram, czuję to. KOCHAM CIĘ!"
Czytając list oczy same mi łzawiły, przytuliłam się do Alana płacząc mu w ramię. On 'pogłaskał' mnie ręką po głowie. Wyszliśmy na korytarz.
-Jak ja mam to powiedzieć rodzeństwu? - mówiłam płacząc w niebogłosy.
-Cii, spokojnie, zaraz to załatwimy. - mówił gładząc moje włosy i przytulając mnie do siebie.
Poszliśmy na taksówkę. Dojechaliśmy centralnie pod dom. Alan zapłacił.
-Jedź już do domu. - zarzuciłam w jego stronę.
-Przestań. - powiedział przytulając mnie w pasie.
Chciałam otworzyć drzwi, ale ręce mi się tak strasznie trzęsły, że nie mogłam tego zrobić. Alan wziął ode mnie klucz i otworzył. Skoczyłam szybko na kanapę do salonu i płakałam zanosząc się.
-Moja mama też nie żyje. - wychrząknął Alan ze łzami w oczach.
-Co? Jak to? - zapytałam łkając.
-Chodziłem do 6 klasy, była zima. Do szkoły miałem kilka kilometrów, mama nie chciała, żebym zmarznął i postanowiła zawieść mnie samochodem. Mimo, że byłem chłopakiem bardzo dobrze się z nią dogadywałem. Zajechaliśmy pod szkołę. Mama wysadziła mnie i zawróciła, żeby jechać do domu. Za kilka godzin wychowawca poprosił mnie, żebym się spakował i kazał wyjść z klasy. Za klasą czekał na mnie zapłakany tata. Oni tak bardzo się kochali. Zabrał mnie do domu. Pytałem jak zawsze gdzie mama i próbowałem dociec czemu mnie zwolnił. Usiedliśmy w kuchni, a on powiedział mi, że mama nie żyje. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Było ślisko, jechała dosyć wolno, ale wpadła na drzewo. Nie dało jej się uratować. - mówił, a z oczu leciały mu łzy.
-Jak sobie z tym poradziłeś? - zapytałam, płacząc jeszcze mocniej.
-Ehh, na początku tacie było na prawdę trudno, ciągle pił. Sprawę zgłosili sąsiedzi do gminy i skończyło się to tak, że wylądowałem do Domu Dziecka. Nie uczyłem się. W I gimnazjum nie zdałem. Miałem na wszystko wyjebane. Ciągle myślałem tylko o mamie. I czasami o tym, że chciałbym wrócić do taty. Ojciec Marty pomógł mojemu ojcu wyjść z nałogu, bo wcześniej przechodził przez to samo. Tata po jakimś czasie się zaszył. Po kilku sprawach, na których wstawił się za nami Zbyszek wróciłem do domu. Wziąłem się trochę za naukę, ale to tylko tyle, bylebym zdał. W I i II gimnazjum moje życie wyglądało tak: szkoła (mus to mus), chlanie, ćpanie, palenie, laski i spanie. Cała reszta się dla mnie nie liczyła. W 3 klasie przestałem palić. Tata był przeze mnie w krytycznym stanie. Dlatego wzięłem się porządnie do nauki. Na koniec miałem dobrą średnią, a egzaminy napisałem najlepiej ze szkoły. Sam nie wiem jak udało mi się tak dużo nadrobić przez jeden rok. Tata rozwoził moje papiery po szkołach, a ja ciągle imprezowałem. Kiedy przyjęli mnie do tego technikum, wiedziałem, że jestem już bezpieczny. Zaczynałem na jednej dawce dziennie, a w 1 technikum brałem ich około 3/4. Byłem ćpunem i pijakiem. Nie było dnia, w którym byłbym trzeźwy. Od czasu kiedy skończyłem osiemnastkę tata nie daje mi już w ogóle rady. Codziennie przyprowadzałem do domu nową dziewczynę po imprezie. Do 2 klasy zdałem z ledwością. - mówił płacząc.
-Nadal bierzesz? - zapytałam.
-Nie, od 3 dni nie. - oznajmił patrząc na mnie swoimi czarnymi oczyma.
-Jak to od 3 dni? - zapytałam zdziwiona, przecież właśnie wtedy się poznaliśmy.
-To Ty tak na mnie wpłynęłaś. Nie wiem dlaczego, ale jak wróciłem do domu, tego pierwszego dnia to położyłem się na łóżku i postanowiłem, że ze względu na Ciebie przestanę brać. Jest mi ciężko, ale przy Tobie jakoś daje sobie radę. - mówił.
-Ej to super. - powiedzałam z lekkim uśmieszkiem.
-Jesteś pierwszą osobę, której opowiedziałem całą historię. - wymamrotał.
-Ty nie możesz w takie załamanie popaść, nie pozwolę Ci. - dodał po chwili.
-Muszę zadzwonić do wszystkich i ich poinformować o śmierci mamy. - wyjąkałam przytulając go mocno.
-To zadzwoń. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-To ja podzwonię,a Ty jeżeli masz zostać u mnie to jedź po jakieś ubrania. - mówiłam, a z oczu nadal spływały mi łzy.
-Dobrze, wrócę najszybciej jak to możliwe. - powiedział.
-Ale jak przyjedzie moje rodzeństwo to będziesz u siebie, okej? - zapytałam.
-Nie ma sprawy. - mrugnął do mnie okiem i poszedł w stronę drzwi.
Wzięłam telefon do ręki. Moje oczy nadal się pociły. Tak bardzo czułam jej brak. Ale na chwilę jak Alan mi opowiadał o tym, jak zginęła jego mama i jaki był udało mi się o tym nie myśleć.
***pół godziny później***
Obdzwoniłam wszystkich po kolei, każdy był załamany to wiadomością. Zaczęli płakać do telefonu. Mam 4 siostry i brata. Od czasu kiedy ojciec się od nas wyprowadził praktycznie wcale nie utrzymywaliśmy kontaktu. Mamie zawsze było bardzo smutno, że jej kochane dzieci nie raczą nawet do niej zadzwonić. Każdy z nich powiedział mi, że będzie jutro wieczorem w domu. Już wyobrażam sobie te wszytskie przesłuchania. Boję się, strasznie się boję. Co ja im powiem? Że co? Że mamę pobiły moje 'koleżanki', potem się jeszcze bardziej połamała i umarła? Będą mnie za wszystko obwiniały. Sama bym się za to obwiniała, ale muszę słuchać mamy. Właśnie wszedł do domu Alan. Miał ze sobą małą reklamówkę i dużą torbę z biedronki.
-Po co Ci aż tyle rzeczy, oni już jutro przyjeżdżają. - mówiłam smutna.
-Tu mam rzeczy, a tu zakupy. - mówił unosząc torby do góry.
-A okej. - powiedziałam bez sił.
-I co jak zareagowali? - zapytał siadając obok mnie i zabierając mi trochę koca.
-Teraz to rozapcz, a kurwa od 3 lat to byli w domu ze 2 razy. - wychrząknęłam.
-Eh, jak w domu jest moje rodzeństwo to do mnie się nie odzywają, obwiniają mnie o śmierć mamy. Mimo, że miałem 12 lat i to mama chciała zawieść mnie do szkoły to oni ciągle twierdzą, że to moja wina. Ale tata kazał mi się nimi nie przejmować i powsiadł na nich, że ja jestem dzieckiem i nie mają prawa mi tak mówić, ale jak są na święta to nawet opłatkiem się ze mną nie podzielą, dzielę się, aby z ojcem i babcią. - mówił, a łzy i jemu zaczęły lecieć po policzkach.
-Jak widać jesteśmy w podobnej sytuacji. Teraz będziesz się dzielił jeszcze ze mną. - powiedziałam przytulając się do niego. Objął mnie w pasie, a po kilku minutach zasnął. Ja wspomniałam wszystkie chwilę, które spędziłam z mamusią... Wypłakałam się strasznie. Chciałam iść do swojego pokoju, ale szkoda było mi go zostawiać samego, więc położyłam mu się na kolana i próbowałam zasnąć. Tak bardzo bałam się jutrzejszego spotkania.
_____________________________________I co myślicie? Piszcie w komentarzach propozycje jakbyście napisali następny rozdział. Czekam na Wasze zdanie :)
Buziaki 💋