#13

211 3 3
                                    

Otworzyłam oczy i od razu bez ociągania się wstałam. Była dopiero 6. Podeszłam do lusterka. Miałam bardzo podpuchnięte oczy. Wyglądałam jak pół nieszczęścia. Nadal nie dowierzałam, że mama nie żyje, i że to dzisiaj zobaczę ją po raz ostatni. Tak bardzo mi jej brakowało. Wyszłam po cichu do łazienki,tak żeby nie obudzić Alana. Załatwiłam się, umyłam twarz. Zeszłam do kuchni i zrobiłam śniadanie. Zaniosłam je do pokoju, bo wiedziłam, że Alan nie może z niego wyjść. Gdy weszłam on już nie spał.
-Czemu już wstałaś? - zapytał zaspanym głosem.
-Nie wiem... - odchrząknęłam. Usiadłam obok niego i postawiłam tacę ze śniadaniem na stolik.
-Wiem, jak ci ciężko. - powiedział i przytulił mnie do siebie. Odpowiedziałam mu tylko szlochnięciem. Zjedliśmy kanapki. Wstałam i podeszłam do lusterka. Rozpuścilam włosy, musiałam je umyć, bo były mega przetłuszczone. Poszłam do łazienki i to zrobiłam. Za chwilę je wysuszyłam i rozczesałam.Podmalowałam się fluidem, a pod oczami użyłam korektoru. Nie malowałam się tuszem, bo wiediłam jak to się skończy. Po raz kolejny weszłam do pokoju i założyłam czarne rajstopy i czarną sukienkę do kolan. Mama, zawsze mi mówiła, że jak kiedyś umrze mam przyjść na pogrzeb w sukience, bo ślicznie w nich wyglądam... Nikt oczywiście nie przepuścił, że będzie to tak szybko. Alan założył czarny garnitur. Mgea dobrze w nim wyglądał.
-Nie wierzę, że w pierwszy tydzień szkoły tyle się wydarzyło... - wyjąknęłam.
-Ja też nie. Czuję, jakby to było kilka miesięcy. - oznajmił.
-Ale wiem jedno... - dodał po chwili.
-Tak? - zapytałam zaciekawiona.
-Wiem, że cię kocham, mimo, że znamy się od tygodnia. - powiedział z uśmiechem na buzi obejmując mnie w pasie.
-Ja ciebie też kocham. - powiedziałam bez zwątpienia.
-Śpisz? - usłyszałam głos Kamila za drzwiami.
-Niee. - odpowiedziałam pośpiesznie, ale trochę się zawachałam co pomyśli o tym, że jest tu Alan. Otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Miał na sobie garnitur. Wyglądął w nim równie dobrze, tak jak Alan. Każdemu facetowi tak pasuje garnitur?
-Tak myślałem, że tu jesteś. - uśmiechnął się i podał dłoń Alanowi na powitanie.
-Ale to dobrze. - dodał po chwili.
Usiadł na brzeg łóżka i zaczęliśmy rozmawiać. Był naprawdę fajny.
-Dobra, chyba czas się zbierać. - oznajmił, gdy na zegarku była 09:55.
-To ja wylatuje przez okno i przyjadę motorem. - powiedział Alan wskazując palcem na uchylony balkon.
-Nie, przestań. Dziewczyny już pojechały, a po za tym nie ma już nic do stracenia. Możecie jechać ze mną przecież. - zaproponował Kamil.
-No dobra.
Alan założył buty na górze, Kamil też. Szli za mną po schodach i strasznie tupali. Przy drzwiach również i ja założyłam czarne baletki. Usiedliśmy z Alanem do tyłu, a Kamil za kierownicę. Jechał dosyć szybko. O 10:15 miał zacząć się różaniec, a mamy około 10 minut drogi. Wyszliśmy samochodem. Wszystkie moje 'kochane' siostry stały obok kaplicy rozmawiając z ojcem...Szłam przed siebie, a Alan z Kamilem obok mnie. Cała się trzęsłam, a łzy lały mi się z oczu.

*

Za pół godziny różaniec się skończył i przeszliśmy do kościoła. Ksiądz, który odprawiał mszę znał moją mamę od dawna. Mówił piękne kazanie. Kościół był pełen. Wszyscy płakali. Mama miała wiele przyjaciół i dużo rodzinę. Przyjechała też rodzina ze strony ojca. Mama leżała przed ołtarzem w jasnej trumnie...
Szliśmy z procesją na cmentarz. Tam było najgorzej. Płakałam w niebogłosy przytulając się do Kamila. Alana prosiłam, żeby był obok mnie, ale nie chciałam, żeby wszyscy mieli zaraz powód do plotek, więc postanowiłam przytulać się do Kamila. Alan i Kamil również płakali. Każdy po kolei podchodził, żeby pożegnać się z moją mamą. Ja ledwo szłam u boku Kamila. Stałam nad mamą kilka minut przypatrując się jej. Pocałowałam ją w policzki i w rękę, a później szepnęłam jej do ucha, że bardzo ją kocham, i że będzie mi jej bardzo brakowało. Nie mogłam się opanować. Serce biło mi jak szalone, a szczęki całe latały.

*

Po pogrzebie nie było żadnej stypy. Najbliższa rodzina zebrała się w domu przy kawie i cieście. Ja nie potrafiłam przy nich siedzieć. Nie potrafiłam zrozumieć jak córki mogą chwilę po pogrzebie jedynej matki usiąść i śmiać się. Kamil stwierdził, że na chwilę do nich pójdzie. Alan nadal był u mnie. Wiedział, że teraz tylko cisza i przytulenie do niego mi pomoże. Wziełam do ręki album i oglądałam wszystkie zdjęcia od mała pokazując mu je. Co chwilę mimo woli uśmiechałam się, przypomniając sobie te momenty z mamą. Ale muszę sobie jakoś powoli poradzić. Kamil przyszedł do pokoju i stwierdził, że jutro załatwi wszystkie papiery. Gdy goście odeszli dziewczyny spakowały ubrania i z lekko skruchą przyszły i powiedziały 'cześć'...Kamilowi. Szybko wyszły z domu. My rozmawialiśmy przez kilka godzin i poszliśmy spać zmęczeni tym jakże okropnym dniem.

*

Następnego dnia wstałam rano i zrobiłam śniedanie dla chłopaków.
-Dzień dobry. - powiedział Kamil wchodząc zaspany.
-Witam. - uśmiechnęłam się patrząc na niego.
-Ooom, jakie pyszności. - zaśmiał się.
-Siadaj, ja idę obudzić tamtego. - zachichotałam pokazując dziwną minę.
Przygnębiona weszłam po schodach i skierowałam się do 'mojego' pokoju, który od wczoraj zajmuję razem ze mną Alan.
-Ej śpiochu, wstawaj na śniadanie. - zatrzęsłam nim.
-Już, już. - wymamrotał. Jego włosy były porozrzucane w każdą stronę. Wyglądął naprawdę śmiesznie. Podniósł się z łóżka.
-Patrz jak mnie skopałaś w nocy. - pokazał palcem na siniaki na nodze.
-Serio? Jejku, przepraszam. - zachichotałam zdziwiona.
Zeszłam na dół, a on podążał za mną. Usiedliśmy w trójkę przy stole i wcinaliśmy jajecznicę. Choć byłam tak przygnębiona to oni sprawiali, że uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy.
-Jedziemy pozałatwiać te papiery? - zapytał Kamil.
-Tak, im szybciej tym lepije. - oznajmiłam.
-Może jednak mam tu zostać na jakiś czas? - zapytał.
-Nie, nie trzeba. Wracaj do swojego świata. Do pracy, studii, dziewczyny. - zachrząknęłam.
-Ale przyrzeknij, że będziemy mieli lepszy kontakt niż wcześniej.
-Przyrzekam. - syknęłam.
-Dobra to ja jadę do domu, a wy pozałatwiajcie papiery i dajcie znać. - wtrącił Alan.
-Okej. - powiedziałam pośpiesznie, żeby czasem Kamil nie namawiał go, aby jechał z nami.
-To narazie. - podał rękę Kamilowi.
-Miło było cię poznać. - dodał.
-Cześć, ciebie również. Dobrze opiekuj się naszą Zuzią. - powiedział i zaśmiali się. Poszłam odprowadzić go tylko do korytarza, bo byłam w piżamach.
-Będę tęsknił księżniczko. - syknął w moją stronę.
-Ja też. - powiedziałam, on oczywiście przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Chwilę później całowaliśmy się namiętnie. Sama nie wiem jak do tego doszło, ale to było cudowne. Żaden chłopak nie całował tak jak on.
-Kocham cię. - szepnął mi do ucha. Wiedziałam, że mówi całkiem serio, widziałam to po jego oczach.
-Ja ciebie też. - powiedziałam i rozeszliśmy się w przeciwne strony.
Usiadłam do stołu obok Kamila i zaczęłam się śmiać sama do siebie.
-Czyżby pierwszy pocałunek? - zapytał podchwytliwie mój kochany braciszek.
-Cii. - syknęłam.
-Okej, lecę się ubrać i jedziemy siostrzyczko. - powiedział.
-To ja też idę się ubrać. - oznajmiłam i weszliśmy razem na górę.

*

Włożyłam na siebie czarne ubrania. Weszłam do łazienki rozczesałam włosy i podmalowałam się fluidem. Kamil również był ubrany na czarno. Wyszliśmy równym krokiem z domu i wsiedliśmy do auta. Jeździliśmy po tych wszytskich ludziach. Kamil studiował prawo, więc trochę się znał, ale ja nie miałam bladego pojęcia o tym wszystkim.
-Od teraz Kamil jest twoim prawnym opiekunem. - usłyszałam głos kobiety.
-To super. - powiedziałam i przytuliłam go.
W drodze do domu zajechaliśmy do McDonalda. Zjedliśmy frytki i chesburgera popijając colą. Ogólnie nie przepadałam za tymi McDonaldami, Kfc czy coś w tym typie, ale to było tylko w razie wypadku. Gdy dojechaliśmy do domu Kamil zaczął się pakować. Mocno mnie przytulił i pożegnaliśmy się oboje ze łzami w oczach.
-Jesteś wspaniałym bratem. - zarzuciłam w jego stronę.
-A ty mega siostrą. Kocham cię siostryczko. - cmoknął mnie w policzek.
-Ja ciebie też. Masz do mnie dzwonić. - powiedziałam i lekko walnęłam go pięścią w ramie.
-Codziennie. - powiedził 'saltując'.
Mocno go przytuliłam i popłakałam się. On poszedł w moje ślady, ale po chwili wyszedł z domu. Ja zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na sofę z płaczem. Jezu, jak mi jej brakuje. Ale po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Patrząc przez te 'oczko' w drzwiach zobaczyłam Alana. Uśmiech samowolnie pojawił się na mojej twarzy.
-Tęskniłem. - syknął wchodząc do domu. Ulżyło mi, że nie musiałam być
_____________________________________
Buziaki 💋💋💋

👅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz