#12

222 6 1
                                    

Rano, gdy się obudziłam byłam na łóżku sama. Strasznie bolały mnie plecy od tej nie wygodnej sofy. Alana nie było obok mnie. Przeczuwam, że jest w kuchni. Spojrzałam na telefon, już 07:35. Czułam się taka samotna, opuszczona. Wiedziałam, że jedyną osobą, która mi została jest Alan.
-Jak się spało słoneczko? - zachichotał.
-Trochę nie wygodnie. - zamamrotałam.
-Oj tam, oj tam...chyba nie było, aż tak źle. - zaśmiał się.
-Jeszcze kilkanaście godzin...tylko kilkanaście godzin. - powiedziałam z smutnym wyrazem twarzy.
-Powiadomiłaś ojca? - zapytał chłopak.
No tak, przecież on nie wiedział nic o moim ojcu.
-Nie, muszę to zaraz zrobić. - oznajmiłam obojętnie.
-Mogę się Ciebie zapytać o to co było w liście od Twojej mamy? - zapytał dociekliwe.
-I kto tu jest ciekawym jajem. - zaśmiałam się i walnęłam go lekko pięścią w ramie.
-Ty wiesz już o mnie chyba wszystko. - zachichotał.
-A przynajmniej wszystko, czego nie wie nikt poza rodziną. - dodał smutniejszym głosem.
-Mój ojciec...On nie mieszka z nami od 3 lat...Ciągle pił, stwarzał awantury w domu. Był zwykłym chujem. Bił mnie i mamę. Dopóki było rodzeństwo w domu był cudownym tatusiem. Dlatego też wszyscy odwrócili się ode mnie i od mamy kiedy wyrzuciłyśmy go z domu. Ogólnie to jakoś dawałyśmy radę, gdy nazywał nas sukami, dziwkami czy kurwami. Ale kiedy zaczął nas bić...Tego było za wiele. Mama wylądowała przez niego w szpitalu. Wtedy zdecydowałyśmy iść na policję. Wzięli go na dwuletnie leczenie. Rok temu wyszedł z ośrodka. Chciał do nas wrócić, ale mama się nie zgodziła. Ja widuje się z nim raz na kilka miesięcy. Myślę, że moja nienawiść do niego nigdy nie minie. - mówiłam płacząc.
-Szmata, a nie ojciec. - powiedział przytulając mnie.
-Chodź na śniadanie. - dodał po chwili ciszy.
Poszliśmy do kuchni. Nie mogłam nic przełknąć. Ale jakoś powolutku i zjadłam.
-O której oni będą? - zapytał Alan.
-Nie wiem, mówili, że na wieczór. - oznajmiłam bez życia.
-Zadzwoń i zapytaj się o dokładną godzinę. - mówił zmartwiony.
-Boję się, że jeżeli powiem im jak to wszystko było to...to oni się ode mnie odwrócą. Tego boję się najbardziej. - mówiłmam łkając.
-Nie martw się tym. - mówił głaskając mnie po głowie. Po chwili wziął mnie na ręce i przeniósł na sofę do salonu. Położył mnie, a sam ułożył się obok. Przytulił mnie w pasie i pocałował mnie w czoło - to chyba był jego zwyczaj. Później leżeliśmy w ciszy.

***2 godziny później***

Otworzyłam oczy i zauważyłam, że nade mną stoi Alan z Kamilem. Co?! Mój brat już przyjechał? Będę wieczorem... - fajny mamy wieczór z tej 11.
-Cześć. - wymamrotałam otwierając oczy.
-Cześć siostra. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
Ohh, co za miłe powitanie, kurde. Ciekawe co będzie za chwilę. W sumie to lepiej, że z nim pogadam sam na sam. Jedynie on chociaż raz w roku wysyłał do mnie głupiego sms'a 'jak tam?' na co ja zawsze odpisywałam 'dobrze', chociaż bywały złe momenty to po co miałam odpowiadać na tysiące niekoniecznych pytań?
-Jak to się stało? - zapytał a oczy zaszły mi łzami.
-Usiądź. - pokazałam palcem na miejsce obok siebie. Z drugiej strony usiadł Alan.
-Eh, no to było tak...Kamila i Marta czyli moje 'koleżanki' 'połamały mi mamę', żeby się na mnie zemścić. Mama była w stabilym stanie. Możliwe było, że zostanie kaleką, ale mogła też wyjść z tego cała i zdrowa. Nie miała czucia w nogach przez jakiś czas, ale przecież tyle osób nawet po kilku latach je odzyskiwało. Mama chciała sama zejść z łóżka...połamała się. Wtedy było już pewne, że zostanie kaleką. A potem...potem nawet nie wiadomo jak, ale umarła. Zaraz pokaże Ci jej list do mnie. - wyjąkałam dusząc się łzami.
-Ja będę 'tym kimś z rodzeństwa, kto cię zaaodptuje'. - powiedział z poważną miną po przeczytaniu listu, ale po policzkach spływały mu łzy.
-Wiem, że dziewczyny będą zaraz na Ciebie naciskać, że to Twoja wina, ale ja wiem, że tak nie jest. - mówił.
-Kamila i Marta zaatakowały mamę za to, że spotykam się z Alanem... - dodałam.
Kamil zmierzył go wzrokiem od stóp do głów.
-Byłeś kiedyś z którąś z tych dziewczyn? - zachrząknął.
-Nie, coś Ty, a w życiu. - odpowiedział.
-Alan wydaje mi się spoko, ale teraz lepiej będzie jak pojedzie już do domu, bo wiesz jakie są dziewczyny...jak przyjadą zaraz będą miały jakieś sapy. - powiedział.
-A to one będą wcześniej? - zapytałam patrząc na zegarek.
-Tak przyjechałem tu tak rano, żeby Cię przed nimi ostrzec, bo one wymyśliły sobie, że coś przed nimi ukrywasz. - powiedział wskazując palcem na Alana.
-Okej to ja idę po rzeczy i zmykam. - oznajmił Alan podając rękę Kamilowi.
-Odprowadzę Cię. - rzekłam.
Szliśmy w ciszy. W garażu stał jego motor.
-Masz się trzymać mocno. - mówił z poważną miną znów robiąc swój 'nawyk', czyli obejmując mnie w pasie i całując w czoło.
-Kamil będzie z Tobą, ja z nim już rozmawiałam i on Ci wierzy. - powiedział.
-Dziękuję. - chrząknęłam.
Dałam mu buziaka w policzek. Na nic więcej nawet nie liczył.
-Będę pisał. - szepnął i odjechał.
Szłam sama w stronę domu. Gdy weszłam usłyszałam, że dostałam sms'a. Sprawdzając telefon zobaczyłam jakiś nieznany numer 'już tęsknie :*'... Skąd ten czub w ogóle miał mój numer? Strasznie, ale to strasznie mi na nim zależy. To on pomógł mi przez to, co najgorsze przejść. Gdyby nie on...to możliwe, że byłabym już razem z mamą. Weszłam do salonu, na kanapie leżał Kamil zajadając parówkę.
-Kamil, ale ja nie chcę się wyprowadzać. - oznajmiłam.
-Kochanie, przecież wiesz, że ja się tu nie przyprowadzę z powrotem. - oznajmił.
-Jesteś już chyba na tyle dorosła, że dasz sobie radę sama, ja pozałatwiam te wszystkie jebane papiery. - dodał po chwili.
-Na prawdę? Dziękuję. - powiedziałam.
-Ale dasz sobie radę sama, prawda? - zapytał po kilku minutach z podejrzliwyn uśmiechem.
-Tak. - powiedziałam pewnie.
-O patrz, już przeyjechały. - oznajmił patrząc w okno. Zerknęłam na zegarek dopiero 14...
-Ooo Kamil, dawno przyjechałeś? - zapytała najstarsza z sióstr ignorując mnie.
-Nie, przed chwilą wszedłem. - odpowiedział. Za nią zaraz weszła cała czwórka nie zerkając nawet na mnie.
-Mów co się stało mamie. - rozkazała mi Monika.
Zaczęła im wszystko opowiadać. Kamil siedział obok mnie i dopowiadał co chwilę, argumentując się, że zdążyłam mu wszystko opowiedzieć.
-TY GŁUPIA SUKO! NIE DOŚĆ, ŻE PRZEZ CIEBIE MATKA Z OJCEM SIĘ ROZWIEDLI TO TERAZ ZABIŁAŚ NAM MATKĘ! - słyszałam te słowa w głowie. Pokazałam im list od mamy.
-Chuj nas obchodzi jakiś głupi list! Sama mogłaś go napisać! Jesteś nikim! - krzyczały.
-Jesteście takie tępę,  że nawet nie rozpoznacie charakteru pisma waszej mamy? Takie z was kurwa córki! - wybuchnęłam płaczem, nie wytrzymując w środku. Wiedziałam, no po prostu wiedziałam, że one będą mnie o to osądzać. Kamil przytulił mnie do siebie gładząc moje włosy.
-Dobra, chodźcie idziemy załatwiać sprawy związne z pogrzebem. A z tobą szmato nie chcemy mieć żadnego kontaktu po pogrzebie. Gnij w piekle! - krzyknęła Martyna.
-Spierdalaj. - syknął w jej stronę Kamil.
-O braciszek broni siostrzyczkę? Śmieszny jesteś. - zarzuciła w jego stronę tym razem Klaudia.
Kamil nic nie odpowiedział. Wyszły z domu gęsiego. Wzięłam telefon i pisałam z Alanem przytulając się do Kamila.
'-I jak, przyjechały? :)
-Ta... :/
-I co?
-Gorzej niż się tego spodziewałam... :(
-Może chcesz przenocować u mnie? :(
-Nie, dam sobie radę. One pojechały załatwiać formalności związane z pogrzebem, jak wrócą to pójdę do siebie. Jakoś to przetrwam. :)
-Daj znać jak przyjdą. Teraz porozmawiaj z bratem, najedz się i zanieś sobie jakiś napój do pokoju, jeżeli już masz z niego nie wychodzić. :* :)
-Nie martw się. :)
-Muszę się martwić o moją księżniczkę. :*
-Twoją księżniczkę?
-Tak. ;*
-Ehh, no okej... Napiszę potem, pa. :*
-Pa :*'

***kilka godzin później***

Moje kochane siostrzyczki wróciły kilka minut temu. Oczywiście wyzwały mnie od najgorszych, ale ja odpowiedziałam im na to tylko uśmiechem. Kamil poszedł do siebie do pokoju, a ja do siebie. Wygadaliśmy się naprawdę dużo. Mam wspaniałego brata. Ale siostry to prawdziwe suki...Nienawidzę ich. Kamil postanowił, że on powiadomi ojca o pogrzebie mamy.
'Pogrzeb mamy jutro o 11 :(' <- dostałam takiego sms'a. Tak naprawdę to ja nadal nie wierzę w to, nie wierzę, że moja kochana mamusia nie żyje. To nie jest możliwe...Położyłam się w kłębek i zaczęłam płakać.
'-Przyszły? ;*
  -Ta, sorki zapomniałam napisać.
  -Okej... :*'
Liczyłam, że napisze coś więcej, no ale skoro nie to nie. Co mam odpisać na 'okej'? 'Nom'? Nie, nie odpisuję już. Położyłam się na łóżku. Za chwilę poczułam na sobie czyjś zimny oddech.
-Matko, co ty tu robisz? - zapytałam, gdy ujrzałam nad sobą Alana.
-No chyba nie myślałaś, że zostawię cię samą? - zapytał.
-Nie wiem... - zamruczałam i położyłam się na łóżku. Alan położył się obok mnie.
-Nigdy nie zostawię Cię samej. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
Gdy leżałam wtulając się w niego zapominałam na chwilę o wszystkim złym, co dzieje się teraz w moim życiu.
__________________________________
💋💋buziaki

👅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz