Rozdział 3

938 26 2
                                    

Zayden

Stałem, jak wryty i patrzałem na moją przyjaciółkę. Dominic tak samo z szokiem wpatrywał się w własną dziewczynę. Nie wiedziałem co się działo w życiu Blair, bo zablokowała mój numer i we wszystkich mediach, gdzie tylko się dało.

-Rozmawialaś z Blair? - ponowiłem pytanie.
Brunetka wszędzie patrzyła tylko nie w nas. Znałem, aż ją za dobrze. Jakim cudem się tego nie domyśliłem przez pierdolony miesiąc.

-Tak. Utrzymuję z nią kontakt odkąd pocałowałeś tą szmatę - powiedziała.
-Kochanie nie powinnaś się denerwować w ciąży - odezwał się Dominic.
Och zapomniałem, że przyjaciółka była w ciąży i Dominic jest zbyt przewrażliwiony na wszystko. On z ledwością jej pozwala gotować i odkurzać.

-Przestań mi mówić, że mam się nie denerwować. Jak na razie to ty mnie wkurwiasz Dom. Zay przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale obiecałam jej to - powiedziała ze smutkiem w głosie.
-Powiedz mi czy jest bezpieczna i gdzie jest? - spytałem się jej, bo od miesiąca jeszcze ciężej mi zasnąć odkąd jej nie ma.
Martwię się o nią. Usiedliśmy w salonie.
Brunetka zaczęła swój monolog.

-W ten sam wieczór, gdy zobaczyła cię, jak całujesz się ze swoją byłą to wróciłyśmy do jej kamienicy. Oddała klucze do mieszkania i pojechałyśmy do mnie, a później na lotnisko - odparła na jednym wdechu.
-Gdzie poleciała? - miałem nadzieję, że moja jedyna przyjaciółka mi to powie.
Westchnęła i po czym od razu powiedziała:
-Do Toronto
-Wzięła hotel czy może powróciła w skromne progi swojego rodzinnego domu? - zadawałem takie pytania.

To w ogóle nie tak, że będę chciał te informacje tylko po to, aby ją znaleźć i z nią porozmawiać.

-Z tego mi powiedziała to jest u Martina w jego domu - oznajmiła.
Wstałem i nawet nie dopiłem kawy, która nam zrobiła. Moi przyjaciele chcieli coś powiedzieć, ale wybiegłem z ich mieszkania i jak najszybciej wsiadłem do samochodu.

Dojechałem pod moją kamienicę. Mam niezwykle chyba źle w życiu, bo musiałem oczywiście trafić na moment, gdy moja sąsiadka Pani Cortez podlewała swoje kwiaty w doniczkach przez, które nie raz się wywaliłem, bo przecież nie mogą one być trochę bardziej odsuniete od schodów.
Nie muszą być normalnie przy nich.

-Oo dzień dobry Panie Alanis. Ostatnio nie widziałam pańskiej dziewczyny i opiekunki młodej Alanis. Czyżby coś się stało? Nie wytrzymała pana presji i agresji? - prychnęła.
Sucho się zaśmiałem na jej słowa.
Zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu.
-Proszę pani Cortez ja jednak uważam, że to nie pani powinna stwierdzać czym mam problem z agresja, a lekarz. Chociaż proponuję, że to pani powinna pójść do lekarza nigdy nie wiadomo czy jest się chorym na wtrącenie się w czyjeś życie. Nie wiem, czy można coś takiego wyleczyć, ale warto spróbować - prychnąłem i ruszyłem po schodach do swojego mieszkania.

Czy chciałem, jakoś wystalkować tego całego Martina? Tak. Czy miałem ochotę z nią się skontaktować? Jak najbardziej.
Musiałem z Blair porozmawiać, ale to się nie obejdzie bez małej podróży.

,,Jestem tylko opiekunką?"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz